PiS się miota w opozycji i nic nie potrafi oraz nic nie może

1 dzień temu

Upadek PiS z pozycji niekwestionowanego hegemona politycznego do roli opozycji był dla Jarosława Kaczyńskiego i jego ludzi szokiem. Przez osiem lat rządzili tak, jakby Polska była ich własnością. Obsadzali spółki swoimi kuzynami i znajomymi, podporządkowywali sądy partyjnym celom, zamienili media publiczne w propagandowy młot na przeciwników. Wydawało im się, iż ten system jest wieczny. Tymczasem jedno głosowanie w 2023 roku zakończyło ich „dobrą zmianę” i pozbawiło dostępu do stołków, które stały się fundamentem ich władzy.

Od tamtej pory PiS nie potrafi odnaleźć się w nowej roli. Zamiast wyciągnąć wnioski z porażki i przygotować konstruktywną ofertę dla wyborców, ugrupowanie Kaczyńskiego utonęło w histerii. Każde ich wystąpienie w Sejmie, każdy wywiad, każdy tweet jest przesycony frustracją i obsesją na punkcie Donalda Tuska. „Rozwiązać rząd Tuska!” – krzyczą działacze. „Nie uznajemy wyników wyborów!” – powtarzają na wiecach. Tyle iż to już nie kampania. Polacy wybrali inną drogę. A PiS, zamiast pogodzić się z demokracją, brnie w retorykę oblężonej twierdzy. To nie jest normalna opozycja. To partia, która wciąż nie rozumie, iż straciła władzę i musi pracować na zaufanie społeczne w zupełnie innych warunkach.

Największym problemem PiS jest brak jakiejkolwiek wizji przyszłości. W czasach rządów partia Kaczyńskiego mogła przykrywać brak programowych konkretów szkodliwym rozdawnictwem – 500+, 13. i 14. emeryturami, kolejnymi „tarcza mi” czy dodatkami przedwyborczymi. W opozycji to nie działa. Nie mają ani pieniędzy, ani instrumentów władzy, więc jedyne, co im pozostaje, to krzyk. Wystarczy posłuchać sejmowych przemówień prominentów PiS. Zero propozycji legislacyjnych. Zero realnych planów naprawy gospodarki. Zero rozliczenia własnych błędów. Za to nieustanne straszenie Tuskiem, Niemcami, Brukselą. To polityka negacji – wszystko, co robi obecny rząd, jest złe „z definicji”. Nie dlatego, iż jest szkodliwe, tylko dlatego, iż nie pochodzi od PiS.

Zamiast refleksji nad przyczynami porażki – radykalizacja przekazu. Zamiast szukania nowych liderów – powrót do kultu prezesa. Jarosław Kaczyński wciąż trzyma partię słabnącą ręką, choć widać, iż jego polityczny instynkt już nie działa.

Największym wrogiem PiS nie jest Donald Tusk. Największym wrogiem PiS jest rzeczywistość. Każdy dzień bez władzy obnaża skalę ich zniszczeń, od spółek Skarbu Państwa po nudne projektu bez sensu budowane za pieniądze ukradzione ludziom. Każde nowe śledztwo ujawnia kolejne afery, które przykrywano propagandą.

Idź do oryginalnego materiału