PiS próbuje „uciec do przodu”. Tylko czy mu się uda?

1 tydzień temu

Wypowiedź prezydenta Andrzeja Dudy podczas szczytu NATO w Hadze, dotycząca przyszłych wizyt prezydenta elekta Karola Nawrockiego w Białym Domu oraz prezydenta USA Donalda Trumpa w Warszawie, wzbudziła szerokie zainteresowanie. W kontekście gorącej debaty o legalności wyborów prezydenckich w Polsce, słowa Dudy rodzą pytanie: czy Prawo i Sprawiedliwość (PiS) próbuje medialnie przykryć niejasności związane z prezydenturą Nawrockiego, akcentując jego relacje z Trumpem?

Karol Nawrocki, popierany przez PiS, wygrał wybory prezydenckie, zdobywając 50,89% głosów w drugiej turze przeciwko Rafałowi Trzaskowskiemu (49,11%). Jednak wynik ten, choć oficjalny, budzi kontrowersje. Część polityków i publicystów wprost kwestionuje legalność procesu wyborczego, co wywołuje napięcia choćby w łonie koalicji rządzącej Donalda Tuska. Premier w swoim wpisie na platformie X apelował o jedność i przyzwoitość, wskazując na „ustrojowy bałagan” odziedziczony po PiS. W tym kontekście wypowiedź Dudy o rychłych wizytach transatlantyckich wydaje się nieprzypadkowa.

Prezydent Duda, podkreślił w Hadze, iż obowiązkiem każdego prezydenta RP jest umacnianie więzi polsko-amerykańskich. „Realizujemy to od lat. Ja to realizowałem przez 10 lat” – stwierdził, chwaląc się, iż relacje z USA są w tej chwili najlepsze w historii po 1989 roku. Odnosząc się do majowego spotkania Nawrockiego z Trumpem w Białym Domu, Duda wyraził optymizm co do przyszłości tych relacji, zapowiadając szybkie wizyty nowego prezydenta w USA i Trumpa w Warszawie. Czy jednak ten entuzjazm ma na celu jedynie podkreślenie ciągłości polityki zagranicznej, czy też jest próbą odwrócenia uwagi od problemów wewnętrznych?

Zwolennicy teorii o medialnym „przykrywaniu” wskazują, iż akcentowanie kontaktów Nawrockiego z Trumpem może służyć budowaniu wizerunku prezydenta elekta jako silnego gracza na arenie międzynarodowej, co miało być atutem PiS w kampanii. Spotkanie w Białym Domu, jeszcze przed wyborami, było szeroko komentowane jako sukces wizerunkowy Nawrockiego. Trump, gratulując mu zwycięstwa, nazwał go „sojusznikiem” i chwalił za „zdrowy rozsądek” oraz politykę „silnych granic”. Taka narracja może pomóc w legitymizacji prezydentury Nawrockiego w oczach konserwatywnego elektoratu, zwłaszcza w obliczu protestów wyborczych, które – choć odrzucone przez Małgorzatę Manowską – wciąż podsycają debatę.

Krytycy PiS sugerują, iż partia, świadoma kontrowersji wokół wyborów, stara się skierować uwagę mediów na sukcesy dyplomatyczne, by zneutralizować zarzuty o nieprawidłowości. Posty na platformie X, wskazują na podziały w społeczeństwie i sceptycyzm wobec intencji PiS: „Dlaczego wy z PiSu tak histeryzujecie?! Były udowodnione pomyłki/fałszerstwa!”. W tym świetle zapowiedź wizyt transatlantyckich może być próbą zmiany narracji – z krajowych sporów na międzynarodowe osiągnięcia.

Z drugiej strony, optymizm Dudy może wynikać z rzeczywistej wiary w siłę polsko-amerykańskiego sojuszu, który jest najważniejszy dla bezpieczeństwa Polski, zwłaszcza w obliczu rosyjskiego zagrożenia. Duda w Hadze podkreślał znaczenie NATO i Artykułu 5, a także konieczność zwiększenia wydatków na obronność. Nawrocki, jako kontynuator tej linii, może być przedstawiany jako gwarant stabilności w relacjach z USA.

Czy zatem PiS próbuje przykryć niejasności wokół prezydentury Nawrockiego? Prawdopodobnie jest to element szerszej strategii – zarówno budowania wizerunku nowego prezydenta, jak i odwracania uwagi od krajowych kontrowersji. W polityce każdy gest ma znaczenie, a słowa Dudy w Hadze są czymś więcej niż tylko dyplomatyczną kurtuazją.

Idź do oryginalnego materiału