Po niepowodzeniu Rafała Trzaskowskiego w wyborach prezydenckich 2025 roku, w których zwyciężył Karol Nawrocki wspierany przez Prawo i Sprawiedliwość (PiS), partia Jarosława Kaczyńskiego rozpoczęła bezprecedensową ofensywę przeciwko premierowi Donaldowi Tuskowi.
Zamiast refleksji nad własnym wynikiem, PiS obrało kurs na personalne i polityczne niszczenie lidera rządowej koalicji, wykorzystując każdą okazję do eskalacji konfliktu. Ta strategia, choć obliczona na mobilizację własnego elektoratu, ujawnia słabość partii i jej uzależnienie od retoryki podziału.
Nieznaczna porażka Trzaskowskiego, kandydata wspieranego przez koalicję Tuska, była dla PiS sygnałem do wzmożonej agresji. Natychmiast po ogłoszeniu wyników liderzy partii, z Kaczyńskim na czele, rozpoczęli kampanię dyskredytacji premiera. Oskarżenia o „niemieckie wpływy”, „ruskie powiązania” czy „niszczenie polskiej suwerenności” stały się codziennością w narracji PiS. Tusk, który wrócił do władzy w 2023 roku z obietnicą naprawy demokracji po rządach PiS, stał się celem zarzutów o rzekome manipulacje wyborcze i sabotaż państwa. Takie retoryka, choć pozbawiona dowodów, ma na celu podważenie legitymacji jego rządu i przygotowanie gruntu pod przyszłe polityczne zwroty.
PiS nie ogranicza się do słów. Partia wykorzystuje media sprzyjające jej ideologicznie, by przedstawiać Tuska jako zagrożenie dla narodowych interesów. Oskarżenia o „kradzież funduszy” czy „paraliż organów państwa” są powtarzane w nieskończoność, mimo braku konkretnych dowodów. Co więcej, propozycje Kaczyńskiego, jak powołanie rządu technicznego, wydają się być jedynie pretekstem do dalszego osłabiania koalicji rządzącej. Lider PiS, zamiast szukać kompromisu, stawia na chaos, licząc, iż destabilizacja polityczna przyniesie mu korzyści w wyborach parlamentarnych 2027 roku.
Ta bezpardonowa taktyka ma swoje korzenie w długoletniej wojnie politycznej między PiS a Tuskiem. Już od lat partia Kaczyńskiego budowała wizerunek premiera jako wroga narodu, wykorzystując historyczne resentymenty i stereotypy. Po przegranej w 2023 roku PiS znalazło się w opozycji, ale nie zamierza ustąpić – atak na Tuska to próba odzyskania inicjatywy. Jednak taka strategia niesie ryzyko. Elektorat, zmęczony ciągłym konfliktem, może zacząć postrzegać PiS jako partię obsesyjnie skupioną na zemście, a nie na konstruktywnych propozycjach.
Z perspektywy Tuska sytuacja jest trudna, ale nie beznadziejna. Jego rząd, mimo zwycięstwa w głosowaniu zaufania w czerwcu 2025 roku, musi zmierzyć się z wetami prezydenta Nawrockiego, co ogranicza zdolność do realizacji obietnic. PiS, widząc słabość koalicji, uderza w czuły punkt – brak jedności i skuteczności. Jednak bezkompromisowy atak PiS może paradoksalnie wzmocnić Tuska, mobilizując jego zwolenników do obrony przed „pisowskim rewanżyzmem”.
Warto zauważyć, iż narracja PiS pomija własne niepowodzenia, jak skandale związane z Nawrockim czy erozję poparcia w młodym elektoracie. Zamiast analizy, partia stawia na emocje, co może być krótkowzroczne. W dłuższej perspektywie taka polityka może alienować umiarkowanych wyborców, którzy oczekują współpracy, a nie eskalacji.
Po wyborach prezydenckich PiS rzuciło się na Tuska z bezpardonową furią, licząc na polityczne zyski. Ta strategia, choć skuteczna w krótkim terminie, odsłania słabości partii – brak wizji i uzależnienie od fantazji Kaczyńskiego. Tusk, mimo presji, ma szansę przekuć ataki w atut, jeżeli skupi się na budowie stabilnego rządu i dialogu społecznym.