Prawo i Sprawiedliwość od lat atakuje osoby LGBT+. Straszy „ideologią”, grozi rozbiciem rodziny, buduje swoją propagandę na podziale społeczeństwa. A jednocześnie każdy, kto zna kulisy tej partii, wie, iż w jej szeregach nie brakuje osób, które same żyją w sprzeczności z tym, co głoszą publicznie. Jest ich tam chyba najwięcej w parlamencie, konkurować mogą jedynie z Konfederacją.
W PiS znajdziemy polityków, którzy oficjalnie promują „tradycyjne wartości”, pokazują się na mszach z żonami i dziećmi, a w rzeczywistości prowadzą inne życie. To życie ukrywane, pełne strachu, iż prawda wyjdzie na jaw.
Ta dwulicowość jest fundamentem PiS. Partia, która tak głośno mówi o moralności, w praktyce żyje zakłamaniem.
Atakuje innych, by ukrywać własne tajemnice. To właśnie dlatego PiS z taką zajadłością bije w społeczność LGBT+ – bo wie, iż jej własne szeregi wcale nie są tak „czysto heteronormatywne”, jak chciałaby to przedstawiać propaganda.
Hipokryzja jest największym grzechem tej partii. I to właśnie ona pokazuje, iż PiS nie walczy o żadne wartości – walczy tylko o utrzymanie władzy i kontrolę nad własnym wizerunkiem. Prezes gej, wiceprezes gej, jeden z byłych prominentnych ministrów gej, były mąż pewnej celebrytki gej, pewien historyk… jest ich tam mnóstwo.