Kiedy polityk nie ma już nic do powiedzenia, kiedy nie potrafi zaproponować ludziom żadnej sensownej wizji, zostaje mu tylko jedno: straszyć. Straszyć jak ostatni tchórz, który wie, iż przegrywa, ale liczy na to, iż choć trochę zasieje chaos. W tej roli Andrzej Duda sprawdza się ostatnio koncertowo.
Prezydent RP — teoretycznie strażnik Konstytucji, symbol państwowej powagi — postanowił urządzić sobie polityczny kabaret i zasugerował publicznie, iż jego kumple z sądów mogą nie uznać wyniku wyborów prezydenckich. W domyśle – jeżeli nie wygra „ich człowiek”, to może być problem z zatwierdzeniem wyboru. Że władza, jaką trzymali przez lata, mogłaby im posłużyć do zakwestionowania decyzji obywateli. Przecież to jest język dyktatoreczków, nie prezydenta europejskiego państwa. Ale Duda, wiadomo, nie od dziś jest tylko posłańcem Jarosława Kaczyńskiego. To nie on myśli, to on powtarza. Nie on planuje, tylko realizuje. Więc prawdopodobnie i tym razem ktoś z Nowogrodzkiej wyszeptał mu do ucha: „Andrzej, postrasz trochę ludzi, zasiej niepewność, pokaż, iż jak nie my, to wojna domowa”.
I Duda, jak to Duda, zrobił, co mu kazano. Czy trzeba coś jeszcze dodawać, żeby pokazać, jak żałosny i bezradny jest dziś obóz PiS? To partia, która już choćby nie udaje, iż chce wygrać wyborami. Oni po prostu chcą zablokować wynik, jeżeli przegrają. Mentalność podwórkowego cwaniaka: „Jak nie po mojemu, to rozwalę zabawki”. Ale Polska to nie jest piaskownica Kaczyńskiego. To nie jest trzepak pod blokiem, gdzie kilku podstarzałych chłopców bawi się w szeryfów. To jest kraj 40 milionów ludzi, którzy mają prawo wybierać, kogo chcą. I ani Duda, ani żaden z jego kumpli z upolitycznionych sądów tego prawa im nie odbierze.
Nie da się zastraszyć całego społeczeństwa, kiedy ludzie widzą, iż władza jest bezradna, skompromitowana i oderwana od rzeczywistości. Kiedy słyszą, iż jeżeli wybiorą Trzaskowskiego, Hołownię czy kogokolwiek spoza pisowskiej ławki rezerwowych, to PiS-owski układ będzie próbował „nie uznać” ich głosu — to widzą, z kim mają do czynienia. Z politycznymi desperatami. Z ludźmi, którzy nie potrafią przegrywać z honorem.
Dlatego jedno trzeba powiedzieć jasno: ten PiS jest po prostu żenujący.
I choćby jak będą wrzeszczeć, iż „to nie my, to sądy”, choćby jak będą udawać oburzonych, to wszyscy wiemy, iż to ich plan awaryjny. Bo kiedy nie umiesz wygrać, to zaczynasz podważać zasady gry. Ale Polacy nie dadzą się zastraszyć. I przy urnach pokażą Dudzie i Kaczyńskiemu, gdzie ich miejsce.