Wybory prezydenckie w 2025 roku, które zakończyły się zwycięstwem Karola Nawrockiego, pozornie wyglądają na triumf Prawa i Sprawiedliwości (PiS).
Nawrocki, poparty przez partię, zdobył 50,89% głosów, pokonując Rafała Trzaskowskiego. Jednak głębsza analiza pokazuje, iż ten sukces jest bardziej iluzoryczny niż rzeczywisty, a Jarosław Kaczyński, lider PiS, traci swoją moc sprawczą w polskiej polityce. Wygrana Nawrockiego nie jest osobistym zwycięstwem Kaczyńskiego, a jego wpływy w partii i na scenie politycznej zaczynają słabnąć.
Po pierwsze, wybór Nawrockiego jako kandydata PiS był ryzykownym posunięciem, które bardziej świadczy o desperacji Kaczyńskiego niż o jego strategicznym geniuszu. Nawrocki, historyk i były szef Instytutu Pamięci Narodowej, był politycznym nowicjuszem bez doświadczenia w kampaniach wyborczych. Jego kandydatura spotkała się z krytyką choćby w łonie partii – brak rozpoznawalności i kontrowersje związane z jego przeszłością (jak afera mieszkaniowa czy rzekome powiązania z przestępczością) były obciążeniem dla kampanii. Kaczyński, stawiając na Nawrockiego, chciał powtórzyć sukces Andrzeja Dudy z 2015 roku, ale tym razem kontekst był zupełnie inny. PiS po utracie władzy w 2023 roku walczy z odpływem poparcia, a Nawrocki nie był kandydatem, który mógł zjednoczyć elektorat partii. Jego zwycięstwo wynikało bardziej z polaryzacji społeczeństwa niż z autentycznego poparcia dla wizji PiS.
Po drugie, sukces Nawrockiego jest w dużej mierze niezależny od Kaczyńskiego i jego strategii. Nawrocki, choć formalnie popierany przez PiS, prowadził kampanię jako kandydat niezależny, co pozwoliło mu zdystansować się od toksycznego wizerunku partii po ośmiu latach rządów naznaczonych skandalami korupcyjnymi i konfliktami z UE. najważniejsze dla jego wygranej okazało się wsparcie międzynarodowe, zwłaszcza ze strony administracji Donalda Trumpa, który publicznie poparł Nawrockiego. Nawrocki zyskał też poparcie elektoratu Konfederacji, której kandydat Sławomir Mentzen zdobył spore poparcie w pierwszej turze. To właśnie głosy radykalnej prawicy, a nie machina partyjna PiS, zapewniły Nawrockiemu przewagę w drugiej turze. W tym sensie Kaczyński był raczej obserwatorem sukcesu Nawrockiego, a nie jego architektem.
Po trzecie, Kaczyński traci kontrolę nad polską polityką, co pokazuje zmieniająca się dynamika w obozie prawicy. Wraz z rosnącym poparciem dla Konfederacji, która w pierwszej turze wyborów zdobyła ponad 21% głosów (Mentzen i Braun razem), strategia Kaczyńskiego zakładająca, iż PiS jest jedyną siłą na prawo od centrum, legła w gruzach. Konfederacja staje się realnym zagrożeniem dla hegemonii PiS, a Nawrocki, podpisując deklarację programową Mentzena, musiał pójść na ustępstwa wobec radykalnej prawicy, co osłabia pozycję Kaczyńskiego jako lidera całego obozu konserwatywnego. Co więcej, Nawrocki, jako prezydent, może chcieć budować własny wizerunek, niezależny od partyjnych struktur PiS, co jeszcze bardziej ograniczy wpływy Kaczyńskiego.
Polityczna rzeczywistość po wyborach pokazuje, iż Kaczyński nie jest już tym samym strategiem, który dominował polską politykę przez dwie dekady. Jego decyzje, takie jak wybór Nawrockiego, są coraz częściej krytykowane jako chaotyczne i oderwane od realiów. PiS nie wygrał tych wyborów w sensie strategicznym – partia nie odzyskała inicjatywy politycznej, a jej przyszłość w wyborach parlamentarnych w 2027 roku pozostaje niepewna. Kaczyński, zamiast budować szeroką koalicję, alienuje potencjalnych sojuszników, a jego obsesja na punkcie rywalizacji z Tuskiem sprawia, iż traci z oczu zmieniające się nastroje społeczne. Sukces Nawrockiego to bardziej porażka niż zwycięstwo Kaczyńskiego, a brak realnej kontroli nad nowym prezydentem może przyspieszyć zmierzch politycznej potęgi lidera PiS. Polska polityka wkracza w nową erę, w której Kaczyński przestaje być centralną postacią.