Pamiętacie podatek od fotowoltaiki? Nie dajcie się zwieść chwilowemu milczeniu Kaczyńskiego. Choć PiS udaje dziś cnotliwego opozycjonistę, ich apetyty na sięganie do naszych kieszeni nie zniknęły ani na moment. Plan opodatkowania fotowoltaiki i nieruchomości w Polsce nie został wyrzucony do kosza. On po prostu czeka w szufladzie, gotowy do wyciągnięcia w każdej chwili. A jeżeli Karol Nawrocki — prezydencki kandydat PiS-u, polityczny klon Kaczyńskiego w garniturze historyka — wygra wybory prezydenckie, będą to dwie pierwsze ustawy, które bez wahania podpisze jeżeli tylko będzie miał okazję.
Bo dla Jarosława Kaczyńskiego każdy, kto próbuje być niezależny od państwa, kto sam produkuje sobie prąd, kto coś posiada, jest z definicji podejrzany.
Podatek od słońca — pisowski sen o kontroli
Pomysł, żeby opodatkować fotowoltaikę, czyli energię produkowaną przez obywateli na własny użytek, wraca jak bumerang od lat. Już za czasów rządów PiS powstały pierwsze projekty, które zakładały obowiązek rejestracji instalacji i wprowadzenie parapodatków za tzw. autokonsumpcję energii. Czyli, mówiąc wprost: masz panele na dachu? Lepiej uważaj. Bo państwo chce wiedzieć, ile prądu sobie wyprodukowałeś — a jak już wie, to zaraz ci to opodatkuje.
PiS od zawsze traktuje obywatela jak złodzieja. W ich świecie nie może istnieć coś takiego jak niezależność energetyczna. Masz płacić rachunki państwowym molochom. Masz być zależny. Masz stać pokornie w kolejce. Każdy, kto się wychyla, zasługuje na karę.
I nie łudźcie się: ta ustawa jest już gotowa. W PiS-owskich kuluarach mówią o niej otwarcie. Wrócą do władzy — odkurzą ją w pierwszym możliwym terminie.
Kataster, czyli skok na kieszenie klasy średniej
Drugi wielki plan Kaczyńskiego to podatek katastralny. Oficjalnie o nim nie mówią, bo wiedzą, iż Polacy reagują na to słowo alergicznie. Ale już w 2022 roku PiS flirtował z tą ideą, testując nastroje społeczne. I wciąż uważają, iż wprowadzenie podatku od wartości nieruchomości to „najbardziej sprawiedliwa” metoda drenowania portfeli tych, którzy dorobili się bez ich łaski.
Nie masz kredytu? Masz własne mieszkanie? Wynajmujesz coś, żeby dorobić do emerytury? W PiS-owskiej filozofii jesteś z definicji podejrzany. Bo władza nie lubi, gdy ktoś nie jest od niej uzależniony. Dlatego kataster byłby dla nich idealnym narzędziem do uderzenia w klasę średnią, w ludzi zaradnych, w tych, którzy chcą coś mieć i o siebie zadbać.
Celem jest zniszczenie klasy średniej.
Nawrocki? Gwarant podpisu pod każdym fiskalnym absurdem Kaczyńskiego
Jeśli ktoś myśli, iż Karol Nawrocki, historyk z IPN, będzie prezydentem „niezależnym” — to gratuluję naiwności. Nawrocki to projekt polityczny PiS-u, człowiek całkowicie lojalny wobec Kaczyńskiego. Nie bez powodu wyciągnięto go z zaplecza i wypchnięto na pierwszą linię. Ma być notariuszem Nowogrodzkiej, wykonawcą poleceń. A to oznacza, iż jeżeli PiS odzyska większość, Nawrocki bez zmrużenia oka podpisze każdą ustawę: czy to o podatku od paneli, czy o katastrze.
PiS nie chce bogatych Polaków. Chce Polaków zależnych, pokornych i biednych
Nieprzypadkowo to właśnie niezależność ekonomiczna obywateli najbardziej przeszkadza Kaczyńskiemu. Bo jak ktoś ma własny dach, własne panele, własne oszczędności, to nie musi klaskać prezesowi. Nie musi błagać o 800+. Nie musi głosować ze strachu.
PiS nie buduje państwa dobrobytu. Buduje państwo poddaństwa. A podatki od słońca i dachu to bat, który ma nauczyć Polaków pokory.
Pytanie nie brzmi, czy te ustawy wrócą. Pytanie brzmi, kiedy — i kto im to uniemożliwi.