PiS nie chce komisji śledczej w sprawie afery podsłuchowej. Czego się boi?

1 rok temu

Afera podsłuchowa, czyli nielegalne nagrywanie polityków w niesławnej pamięci restauracji „Sowa i Przyjaciele”, dała władzę Zjednoczonej Prawicy. Jej posłowie do dzisiaj przypominają jak tylko mogą, iż nagrywano w większości polityków dzisiejszej opozycji.

Wydawałoby się więc, iż na propozycję Donalda Tuska, by tą sprawą zajęła się sejmowa komisja śledcza, powinni przyjąć z entuzjazmem. Tymczasem milczą jak zaklęci. I nikt nie ma złudzeń co do tego, iż PiS się zgodzi na taką komisję. Co jest tego przyczyną?!

– Kaczyński nie pozwoli zaglądać za kotarę władzy. Tym bardziej niespełna rok przed wyborami. Mogłoby wyjść zbyt dużo zaniedbań, niekompetencji, a może i wypadłby jakiś trup z szafy władzy. PiS działa w myśl zasady: jak komisję śledczą, to zawsze my im, ale nigdy oni nam. A przecież przez ostatnie lata powinno powstać kilka komisji śledczych, żeby tylko wspomnieć aferę respiratorową, hejterską (z Łukaszem Piebiakiem w roli głównej) czy KNF – zauważa dzisiejsza „Rzeczpospolita”.

– Donald Tusk uderzył się w swoją pierś podczas wtorkowej konferencji, przyznając, iż za rządów jego partii kilka zrobiono w sprawie wyjaśnienie nagrań z „Sowy i Przyjaciół”. Za rządów PiS nie zrobiono dużo więcej. To, iż Marek Falenta trafił za kraty, ma takie znaczenie, jak to, iż Lew Rywin trafił do więzienia. Obaj nie działali w pojedynkę. Falenta miał bliskie stosunki z Rosjanami, a po wybuchu afery, zmianie rządów, jeden z kelnerów, jak gdyby nigdy nic, kupił sobie w Krakowie restaurację. Z napiwków? Ile w Polsce kosztuje obalenie władzy? – pyta się dziennik.

A może ktoś z PiS to wie? I dlatego komisji śledczej w sprawie afery podsłuchowej nie będzie?

Źródło: Rzeczpospolita

Idź do oryginalnego materiału