PiS i Konfederacja. Droga do Polexitu?

4 godzin temu
Zdjęcie: PiS


Ostatnie wybory parlamentarne w 2023 roku pokazały, iż Prawo i Sprawiedliwość (PiS), mimo zwycięstwa, nie zdołało utrzymać władzy z powodu braku zdolności koalicyjnej. Jarosław Kaczyński i jego partia stanęli przed gorzką rzeczywistością: wygrana w głosowaniu nie wystarczy, jeżeli nie ma z kim rządzić.

Teraz, gdy polityczne kalkulacje coraz wyraźniej kierują się ku wyborom do Sejmu w 2027 roku, pojawia się widmo sojuszu PiS z Konfederacją. Były premier Kazimierz Marcinkiewicz w rozmowie z „Faktem” ostrzega, iż taki układ mógłby doprowadzić do katastrofy – Polexitu, czyli wyjścia Polski z Unii Europejskiej. Czy obawy te są uzasadnione, czy to jedynie polityczna retoryka?

Marcinkiewicz nie owija w bawełnę: sojusz PiS i Konfederacji to dla Polski „absolutny i kompletny dramat”. Jego zdaniem, obie partie, choć w różnym stopniu, dążą do wyprowadzenia kraju z UE. W PiS mówi się o tym „między wierszami”, podczas gdy Konfederacja wyraża takie intencje otwarcie. Były premier wskazuje na przykłady Brexitu i Węgier pod rządami Viktora Orbána, które pokazują, jak kosztowne mogą być antyunijne eksperymenty. Brexit zredukował brytyjski eksport o blisko 30%, przyczyniając się do gospodarczego regresu. Węgry, formalnie wciąż w UE, przez antyunijną politykę straciły dostęp do unijnych funduszy i wypadły z gospodarczej czołówki regionu. „Węgry są już biedniejsze choćby od Bułgarii” – podkreśla Marcinkiewicz, wskazując na ryzyko, jakie niesie izolacjonizm.

Choć oficjalnie ani PiS, ani Konfederacja nie potwierdzają istnienia „paktu o nieagresji”, obserwatorzy polityki zauważają, iż w kampanii prezydenckiej kandydaci tych ugrupowań – Nawrocki i Mentzen – wzajemnie się oszczędzają. To nie przypadek. PiS, nauczony doświadczeniem z 2023 roku, nie chce powtórzyć błędu izolacji. Konfederacja, ze swoim eurosceptycznym programem, jawi się jako jedyny potencjalny sojusznik. Taki układ może być kuszący dla Jarosława Kaczyńskiego, który za wszelką cenę pragnie odzyskać władzę. Jednak cena, jaką Polska mogłaby zapłacić, byłaby ogromna.

Konfederacja, z jej radykalnym przekazem, otwarcie kwestionuje korzyści płynące z członkostwa w UE. Liderzy tego ugrupowania, jak Sławomir Mentzen, promują wizję Polski jako samowystarczalnego państwa, które nie potrzebuje unijnych regulacji ani funduszy. To narracja niebezpiecznie bliska hasłom Brexitu czy polityce Orbána. PiS, choć publicznie deklaruje przywiązanie do UE, w praktyce wielokrotnie wchodziło w konflikty z unijnymi instytucjami, podważając praworządność i blokując unijne inicjatywy. Wspólny mianownik tych partii – nieufność wobec Brukseli i nacjonalistyczna retoryka – tworzy grunt pod potencjalny sojusz, który może pchnąć Polskę na tory izolacji.

Marcinkiewicz słusznie wskazuje, iż Polska, jako kraj silnie zintegrowany z unijnym rynkiem, nie jest gotowa na samowystarczalność. Unia Europejska to nie tylko fundusze, ale także dostęp do rynku, na który trafia większość polskiego eksportu. Wyjście z UE oznaczałoby gospodarczą zapaść, wzrost cen, spadek inwestycji i odpływ kapitału. Doświadczenia Wielkiej Brytanii i Węgier pokazują, iż antyunijna polityka prowadzi do marginalizacji, a nie do „suwerennego rozkwitu”, jak głoszą populiści.

Krytyka PiS i Konfederacji nie ogranicza się jednak tylko do ich eurosceptycyzmu. Obie partie promują wizję Polski zamkniętej, nietolerancyjnej i skoncentrowanej na nacjonalistycznych hasłach. PiS przez osiem lat rządów osłabiało instytucje demokratyczne, podporządkowując sądy i media partyjnym interesom. Konfederacja idzie jeszcze dalej, flirtując z ekstremistycznymi ideami i negując podstawowe wartości demokratyczne. Sojusz tych sił byłby nie tylko zagrożeniem dla polskiej obecności w UE, ale także dla stabilności demokracji w kraju.

W obliczu wyborów w 2027 roku Polacy staną przed kluczowym wyborem: czy poprzeć siły, które prowadzą kraj ku izolacji i regresowi, czy też opowiedzieć się za integracją z Europą i nowoczesnym rozwojem. Ostrzeżenia Marcinkiewicza powinny być traktowane poważnie – Polexit to nie abstrakcja, ale realne ryzyko, jeżeli PiS i Konfederacja połączą siły. Dla Polski oznaczałoby to nie tylko gospodarczy dramat, ale także utratę pozycji na arenie międzynarodowej. Czy warto ryzykować przyszłość kraju dla populistycznych haseł? Odpowiedź wydaje się oczywista.

Idź do oryginalnego materiału