PiS atakuje. Ale fakty przemawiają za polskimi przedsiębiorcami

2 dni temu

Od piątku opinia publiczna żyje doniesieniami o domniemanych nieprawidłowościach w wydatkowaniu środków z Krajowego Planu Odbudowy. Media obiegły obrazy jachtów, luksusowego sprzętu AGD czy oranżerii kupowanych za pieniądze przeznaczone na dywersyfikację działalności w sektorze HoReCa. Choć te przypadki budzą uzasadnione oburzenie, łatwo dostrzec, iż stanowią one medialnie nośny, ale statystycznie marginalny fragment znacznie większej całości.

W istocie bowiem KPO to wielki mechanizm finansowy, którego celem jest odbudowa i modernizacja polskiej gospodarki po pandemii COVID-19. Fundusze mają wspierać przedsiębiorców w adaptacji do zmieniających się warunków rynkowych, inwestycjach proekologicznych oraz innowacyjnych rozwiązaniach. W zdecydowanej większości przypadków pieniądze te trafiają tam, gdzie powinny, i są wykorzystywane zgodnie z procedurami oraz zdrowym rozsądkiem.

Minister finansów Andrzej Domański, komentując sprawę, jasno stwierdził: „Nie ma zgody na to, aby choćby jedna złotówka została zmarnowana”. Podkreślił również, iż kontrole realizowane są i mają doprowadzić do pełnego wyjaśnienia każdego przypadku. Ten spokojny, rzeczowy ton kontrastuje z reakcją Prawa i Sprawiedliwości, które od piątku prowadzi – jak określił Domański – „wściekły atak”, wrzucając wszystkich przedsiębiorców korzystających z KPO do jednego worka.

To właśnie w tym miejscu kryje się sedno sporu. PiS, który przez lata miał realną władzę nad systemem dystrybucji środków unijnych, dziś próbuje przekuć jednostkowe patologie w polityczny oręż. Opozycyjna narracja pomija najważniejsze fakty: po pierwsze, proces weryfikacji i nadzoru nad środkami został zaprojektowany tak, aby minimalizować ryzyko nadużyć; po drugie, ogromna większość beneficjentów działa uczciwie i zgodnie z celem programów.

Takie uproszczenie debaty publicznej jest szkodliwe z kilku powodów. Po pierwsze, podważa zaufanie do przedsiębiorców – grupy, która stanowi jeden z filarów polskiej gospodarki. Po drugie, tworzy atmosferę niepewności, w której każdy korzystający z funduszy może zostać niesłusznie posądzony o niegospodarność. Po trzecie, odwraca uwagę od realnego problemu: potrzeby wzmocnienia mechanizmów kontrolnych, a nie demonizowania całego systemu.

Domański słusznie zauważa, iż najważniejsze jest nie tylko wyjaśnienie poszczególnych przypadków, ale i poprawa „procesu komunikacyjnego”. W praktyce oznacza to większą przejrzystość działań instytucji, szybsze reagowanie na sygnały o nieprawidłowościach oraz lepsze informowanie opinii publicznej o faktycznych efektach KPO. Tylko w ten sposób można uodpornić projekt na manipulacje polityczne i medialne.

Warto też przypomnieć, iż Polska długo czekała na uruchomienie środków z KPO, m.in. z powodu konfliktu poprzedniego rządu PiS z Komisją Europejską w sprawie praworządności. Opóźnienia te były kosztowne – nie tylko finansowo, ale i wizerunkowo. Dziś, gdy środki wreszcie płyną do gospodarki, próba ich zdyskredytowania przez tych samych polityków, którzy odpowiadają za wcześniejsze blokady, wydaje się co najmniej niespójna.

Należy odróżniać krytykę konstruktywną od politycznego ataku. Ta pierwsza prowadzi do usprawnień i lepszego wykorzystania funduszy. Druga – do polaryzacji i chaosu informacyjnego. Postawa Domańskiego jest tu przykładem podejścia odpowiedzialnego: nie neguje problemu, ale stawia na fakty, kontrole i konsekwencje wobec winnych. Równocześnie broni uczciwych przedsiębiorców przed zbiorową odpowiedzialnością, jaką próbuje im przypisać PiS.

Podsumowując – afera KPO wymaga rzetelnego wyjaśnienia, nie politycznej nagonki. Zamiast spektakularnych oskarżeń i medialnych uproszczeń, potrzebne są sprawne mechanizmy nadzoru, szybkie reakcje na patologie i ochrona reputacji uczciwych beneficjentów. W tym sporze stanowisko Andrzeja Domańskiego, łączące determinację w walce z nadużyciami z obroną polskich przedsiębiorców, jest jedynym, które pozwala zachować równowagę między kontrolą a rozwojem.

Idź do oryginalnego materiału