Filmowcy znów zawitali do Piotrkowa Trybunalskiego. Kamery, pościgi, huk wystrzałów – Rynek Trybunalski zamienił się wieczorem 4 października w plan filmowy. Ratusz z dumą informuje o „kolejnym sukcesie promocyjnym miasta”.
Tyle iż tym razem Piotrków nie grał Piotrkowa, tylko Legnicę. Innymi słowy: mieszkańcy znosili hałas, utrudnienia i blokady ulic, a miasto… nie zyskało absolutnie nic, choćby wzmianki na ekranie.
Jak poinformowała rzeczniczka magistratu, firma realizująca zdjęcia – warszawska spółka Z and T – zapłaciła do kasy Zarządu Dróg i Utrzymania Miasta dokładnie 2 614,25 złotych. Tyle, ile kosztuje honorarium statysty z dwiema kwestiami dialogu. Tak wygląda „promocja miasta” po piotrkowsku – tanio, głośno i bez sensu.
Dla porównania: w Gdańsku, gdzie ekipa Bollywood kręciła sceny akcji, lokalni przedsiębiorcy otrzymywali rekompensaty od 4 do 72 tysięcy złotych za chwilowe utrudnienia w działalności. Tam filmowcy traktowani są jak goście, u nas – jak objawienie.
Ratusz lubi przypominać, iż „Piotrków ma bogatą filmową historię” i iż „gościł kamery blisko 50 produkcji, stając się jednym z najbardziej rozpoznawalnych filmowych miast w Polsce”. Brzmi dumnie, tylko szkoda, iż ta rozpoznawalność istnieje wyłącznie w komunikatach urzędowych i przegadanych, nudnych do bólu artykułach plagiatorki Warchulińskiej (czytaj: „Zawodowcy od Stachaczyka cz. II – Warchulińska„).
To, iż Piotrków od lat przyciąga filmowców, mogłoby być powodem do dumy – gdyby ktoś potrafił to wykorzystać. Władze wolą udawać, iż każda kamera to zaszczyt, choćby jeżeli pokazuje nas jako kogoś innego. Zamiast dbać o interes mieszkańców i przedsiębiorców, magistrat cieszy się z byle ochłapu, byle można było wrzucić notkę na miejską stronę z tytułem „Filmowcy wrócili!”.
To nie promocja, to prowincjonalny zachwyt nad własnym cieniem. I dopóki Piotrków będzie się cieszył z tego, iż może „zagrać Legnicę” za dwa i pół tysiąca, dopóty inni będą na nim zarabiać – a my będziemy jedynie statystami w cudzym filmie.
→ red.
12.10.2025
• foto: piotrkow.pl