Piotrków. Wybory 2024. Krzysztof Chojniak

4 tygodni temu

W ostatnich latach coś dziwnego stało się z prezydentem Piotrkowa mgr inż. Krzysztofem Chojniakiem, z zawodu nauczycielem, bo ograniczył oficjalne kontakty z klerem. A to właśnie duchowni katoliccy w znacznym stopniu przyczyniali się do nieustającej hossy wyborczej pobożnego urzędnika.

Po uroczystym zawierzeniu Piotrkowa Trybunalskiego Niepokalanemu Sercu Maryi Królowej Polski, które odbyło się 8 grudnia 2018 r., całą swoją uwagę skupił na rzeczach doczesnych i kontaktach z ludźmi nie mającymi w garderobie czarnych sukienek.

Chojniak jest jedyną osobą w samorządzie, która traktuje swoją pracę jako powołanie w czym przypomina młodą zakonnicę. Potrafi jednego dnia być w kilku, a choćby kilkunastu miejscach. Rano odwiedzi plac budowy, gdzie układane jest 50 m dywanika z masy bitumicznej, w USC wręczy medale za długoletnie pożycie, wpadnie do przedszkola poczytać dzieciom bajki, wyda zarządzenie o wzięciu kolejnego kredytu, aby choć na krótki czas załatać dziurę budżetową, przyjmie w gabinecie byłego esbeckiego kapusia, bo imponują mu ludzie z ciekawą przeszłością, złoży kwiaty pod pomnikiem albo pod tablicą upamiętniającą, wypije u swojego szkolnego kolegi kawę w Rynku, pomodli się za zdrowie towarzysza Munika, a po pracy pomaluje płot przed domem, pojeździ na rowerze, odwiedzi księdza proboszcza z parafii przy ulicy Łódzkiej, a wieczorem poczyta książkę historyczną i obejrzy siebie w telewizji za którą płaci magistrat. Trzeba mieć zdrowie. A magister inżynier zdrowie ma, gdyż nie pali papierosów, nie pije alkoholu i stosuje dietę. Odkąd przy ul. Śląskiej zamknięto Bar Piast wyszczuplał.

Jako prosty nauczyciel z zawodówki, nigdy nie miał zmysłu menedżerskiego, jak choćby Waldemar Matusewicz, z tego powodu przez niemal 20 lat sprawowania posługi prezydenckiej nie zrobił nic, co wykraczałoby poza jego ustawowe obowiązki. Również przez niemal 20 lat nie powiedział nic, o czym przeciętny mieszkaniec miasta by nie wiedział.

Chojniak nie wychował sobie następcy, to taka przywara mniejszych i większych dyktatorów, a także tych, którzy nie mają silnego charakteru. Chojniak go nie ma. Otoczył się miernotami i klakierami po to, aby mu nikt nie zagroził, nie zajął wysiedzianego fotela w szpetnym pomieszczeniu, w którym urzęduje. Spętał zależnościami choćby “opozycyjnych” radnych i pozwolił im na krytykę jedynie w granicach, które sam wyznaczył. Radni: Gajda i Wężyk-Głowacka są tego najlepszym przykładem.

Czytaj: “Ludzie listy piszą… Czy Dorota urządzi gabinet prezydenta Piotrkowa?”

Nigdy nie miał kontaktów z politykami w stolicy, nie wspominając o członkach rady ministrów czy szefach urzędów państwowych. Nie mógł więc skorzystać z ich protekcji przy pozyskiwaniu środków na inwestycje w mieście. Wolał, aby ratusz brał komercyjne pożyczki na budowę np. biblioteki czy ciepłowni miejskiej. Żaden poważny włodarz nigdy by tak nie postąpił, gdyż koszty takich decyzji zawsze zostają przerzucone na mieszkańców.

Od zawsze twierdzi, iż “Piotrków dynamicznie się rozwija”, a kolejne budżety wykazujące rosnący deficyt są według niego “bezpieczne”. Ostatni większy zakład pracy powstał w Piotrkowie ćwierć wieku temu, miasto wyludnia się dramatycznie, inwestorzy omijają je szerokim łukiem lokując się w Radomsku, Tomaszowie, Kutnie, Kleszczowie. Drobny handel utrzymujący setki czy tysiące rodzin albo upadł albo wegetuje, bo Chojniak i rada miasta zgodzili się na ekspansję wielkopowierzchniowych sklepów w niewydolnym ekonomicznie ośrodku. Właśnie powstaje kolejny hipermarket budowlany. Będą więc trzy w 60-tysięcznym mieście.

Jako człowiek jest bardzo oszczędny, nie potrafi inwestować pieniędzy. Jego oświadczenia majątkowe od lat zawierają te same aktywa: akcje pracownicze Banku PKO, które otrzymała żona, kilkaset jednostek uczestnictwa w funduszu inwestycyjnym i gotówkę. W tym roku wykazał posiadanie 17 tys. dol., 10 tys. EUR oraz 690 tys. zł. W garażu trzyma auto marki VW warte mniej niż 100 tys. zł. Nie ma wartościowych przedmiotów, choćby porządnego zegarka. Garderobę odświeżył dopiero po tym, jak “Gazeta Trybunalska” wypomniała mu, iż chodzi w znoszonych ubraniach.

Czytaj: “Chojniak w Budapeszcie”.

Ale w granatowym płaszczyku pomyłka nadal, choć wygląda na to, iż ma go jeszcze z czasów, gdy był praktykującym nauczycielem. Poddał się także trendowi panującemu wśród działaczy PIS i do niebieskiego garnituru zakłada brązowe buty.

Nic nie wiadomo o życiu towarzyskim Chojniaka, ale nie ma dowodów, aby miał przyjaciół i spędzał z nimi wolny czas. choćby na wydarzeniach kulturalnych zwykle pojawia się sam, raz, dwa razy do roku towarzyszy mu żona Katarzyna. Dzieci wyjechały na studia i pewnie nie wrócą do Piotrkowa. Ostatni raz lansował się z rodziną kilka lat temu, aby pokazać, iż jest heteroseksualistą i nic go nie łączy z kierownikiem szkoły pięknym Zbigniewem, co sugerowała na swoim blogu nauczycielka Maria Gładysz.

W minionej dekadzie odbył cztery podróże zagraniczne, był w Izraelu, Budapeszcie, Niemczech i we Francji. Za trzy z nich płacił urząd. Do Niemiec, na pogrzeb Haeringa, zabrał go syn zmarłego prywatnym samolotem, a mimo to Chojniak rozliczył dietę.

Czytaj: “Trzech urzędników z Piotrkowa na darmowej wycieczce we Francji”.

Chojniak opatrzył się i znudził, najwięcej stracił po uruchomieniu ciepłowni miejskiej zasilanej gazem w chwili, gdy ceny tego surowca ustanawiały nowe szczyty. Potężne podwyżki cen ogrzewania i ciepłej wody spowodowały największe, po 1989 r., protesty mieszkańców. Grupa obywateli wystąpiła z inicjatywą organizacji referendum w sprawie odwołania urzędnika. Choć z powodów formalnych referendum nie odbyło się, zadra została.

Pomimo wielkich starań, znacznych nakładów na propagandę obecne wybory pokazały wyraźny spadek jego poparcia. Do drugiej tury dostał się bliżej nieznany trzydziestolatek bez doświadczenia i zaplecza “politycznego”, który w drugim starciu może pokonać magistra inżyniera. I wcale nie dlatego, iż jest od niego mądrzejszy czy bardziej pomysłowy, ale dlatego, iż w jego otoczeniu, póki co, nie ma alkoholików, arogantów, dewotek i zwykłych nierobów, a karta społecznego zaufania jest czysta.

Frekwencja wyborcza bolesne obnażyła niski potencjał zarówno kandydatów na radnych jak i na urząd prezydenta. 49,02 proc. osób uprawnionych do głosowania zignorowało wybory.

→ M. Baryła

15.04.2024

• foto / źródło: Facebook.com

• więcej o wyborach 2024: > tutaj

Idź do oryginalnego materiału