Ping-pong z gorącym kartoflem, czyli PKW i minister ośmieszają państwo

1 dzień temu

Możemy już sięgnąć na półkę określeń i zdjąć popularną operę mydlaną, bo wbrew pozorom banalna z punktu prawnego sprawa, po tym jak przeszła przez tęgie umysły prawnicze i polityczne, nabrała dokładnie takich walorów. Niestety spokojnie można tez użyć innej znanej frazy, a mianowicie „ośmieszanie państwa” i w dodatku ośmieszają państwo wysocy urzędnicy państwowi. Nim się jednak pośmiejemy przez łzy, przypomnijmy sobie archiwalne odcinki mydlanej opery.

PKW odmówiła przyjęcia sprawozdania finansowego PiS, które to PiS rzeczywiście co najmniej balansowało na granicy przepisów kodeksu wyborczego w związku z wydaniem publicznej kasy na kampanię. Rzecz w tym, iż do tej pory robili to wszyscy i wszystkim przez PKW sprawozdania przechodziły, a jeżeli nie przechodziły to z zupełnie innych powodów. Nie ulega też najmniejszej wątpliwości, iż decyzja PKW była polityczna i zapadła pod podwójną polityczną presją. Naciskała „koalicja 13 grudnia”, naciskało PiS, ale wynik tego pojedynku był z góry znany, bo przewagę w PKW mają przedstawiciele obecnej władzy. Dlatego też ostatecznie głosami 5 do 4 sprawozdanie PiS zostało odrzucone.

Po tym fakcie Jarosław Kaczyński ze współtowarzyszami niedoli złożyli skargę do Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych, gdzie z kolei większość sędziów otrzymała stanowiska dzięki największej w tej chwili partii opozycyjnej. Bez żadnych niespodzianek Izba skargę uznała, co oznacza, iż w politycznej walce o sprawiedliwość wygrało PiS. Ważne jest też, iż decyzja II instancji jest prawomocna i ostateczna, co powoduje, iż PKW bez dyskusji powinna przyjąć uchwałę zgodną z orzeczeniem. Tak się jednak nie stało, ponieważ PKW postanowiła dyskutować i to tym, co w świetle obwiązujących źródeł prawa dyskusji nie podlega. I tak po raz tysięczny usłyszeliśmy jakie sądy i sędziowie istnieją, a jakie nie.

Skutkiem tych dywagacji było odroczenie uchwały PKW, do czego PKW nie miała żadnego prawa, jednak w następnym kroku i pod naciskiem „będziesz siedział”, PKW zebrała się ponownie i rzeczywiście wydała kuriozalną uchwałę. W pierwszym punkcie napisano, iż na mocy prawomocnego wyroku sprawozdanie PiS zostaje przyjęte, ale w drugim dopisano, iż PKW nie wie, czy to orzeczenie istnieje. Taki gorący kartofel, czy też pasztet, trafił na biurko ministra finansów i ten znów bezdyskusyjnie powinien wypłacić środki PiS, jednak dyskusja zaczęła się od nowa. Minister uznał, iż on nie wie o co PKW tak naprawdę chodzi i zwrócił się do komisji o wyjaśnienia i tym sposobem odcinków opery mydlanej zobaczymy jeszcze co najmniej kilka.

Co jest charakterystyczne w tej sprawie? Najbardziej to, iż każdy „boi się siedzieć”, ale na każdym ciąży też polityczna presja. W ciemno można założyć, iż minister Andrzej Domański chętnie wypłaciłby należną kasę PiS, żeby mieć świty spokój i spokojny sen, jednak Donald Tusk postawił go pod ścianą. Oczywiście to, co się stało do tej pory już się nadaje na kilka aktów oskarżenia dla członków PKW i ministra finansów, ale póki prokuratura jest w rękach Adama Bodnara o żadnych postępowaniach, nie wspominając o zarzutach, mowy być nie może. Przygotujmy się zatem na długą grę w ping-ponga, ale nie piłeczką tylko gorącym kartoflem.

Nie wierzymy nikomu, nie wierzymy w nic! Patrzymy na fakty i wyciągamy wnioski!

Idź do oryginalnego materiału