Polacy przygotujcie się na podwyżki! Od stycznia 2026 roku każdy nowy telefon, laptop czy telewizor będzie droższy. Rząd wprowadza kontrowersyjną opłatę reprograficzną, która doliczy dodatkowe 1-2% do ceny elektroniki. Co najgorsze, ta nowa danina zostanie wprowadzona w sposób, który budzi olbrzymie kontrowersje: rozporządzeniem Ministra Kultury, bez jakiejkolwiek debaty w Sejmie i bez możliwości weta prezydenta. To oznacza, iż decyzja o obciążeniu naszych portfeli zapadła za zamkniętymi drzwiami, z pominięciem kluczowych demokratycznych procedur.
Ministerstwo Kultury właśnie zakończyło konsultacje publiczne w sprawie tej opłaty, ale ich krótki, zaledwie 30-dniowy termin (od 23 lipca do 22 sierpnia 2025 roku) oraz fakt, iż są one jedynie formalnością przed wprowadzeniem rozporządzenia, wywołały falę oburzenia. Choć opłata formalnie obciąży producentów i importerów, praktyka pokazuje, iż koszty zostaną w całości przerzucone na konsumentów – dokładnie tak, jak dzieje się to z innymi podatkami akcyzowymi czy cukrowymi. Szykuje się drożyzna, która uderzy w każdego Polaka planującego zakup nowoczesnego sprzętu.
Co konkretnie podrożeje? Lista urządzeń z nową opłatą.
Lista sprzętu objętego nową opłatą jest niezwykle długa i obejmuje praktycznie wszystkie urządzenia, które stały się nieodłączną częścią naszego codziennego życia. Ministerstwo Kultury, choć zmniejszyło liczbę kategorii z 65 do 19, objęło nimi nowoczesne urządzenia, bez których trudno wyobrazić sobie funkcjonowanie w XXI wieku. Oznacza to, iż podwyżki dotkną nas wszystkich, niezależnie od tego, czy kupujemy sprzęt do domu, czy do firmy.
Smartfony z pamięcią od 32 GB będą droższe o 1% ceny. Przy zakupie telefonu za 3000 złotych, to dodatkowe 30 złotych, które musimy zapłacić. Tablety i laptopy również zostaną obciążone opłatą 1%, co w przypadku droższych modeli dla profesjonalistów może oznaczać choćby kilkaset złotych dodatkowych kosztów. Co więcej, telewizory z funkcją nagrywania czy wbudowaną pamięcią – a współczesne smart TV prawie wszystkie takie funkcje posiadają – także podrożeją o 1%. To praktycznie gwarantuje, iż każdy nowy telewizor kupiony po 1 stycznia 2026 roku będzie droższy.
Do listy trafiły także drukarki, skanery, kopiarki, dyski SSD i HDD, pendrive’y, karty pamięci, a choćby papier A4 i A3. To uderzenie nie tylko w prywatnych konsumentów, ale również w tysiące małych i średnich firm, które odczują podwyżki w każdym obszarze związanym z elektroniką biurową. Zakup 50 laptopów dla pracowników może kosztować firmę dodatkowe 2-3 tysiące złotych tylko z tytułu tej nowej opłaty.
Rząd omija Sejm: Jak wprowadzono podatek bez debaty?
Największy skandal wokół nowej opłaty dotyczy sposobu jej wprowadzenia. W 2021 roku prezydent Andrzej Duda jasno deklarował, iż nie podpisze ustawy wprowadzającej opłatę reprograficzną. Teraz jednak rząd znalazł sposób, aby całkowicie ominąć tę przeszkodę. Nowe przepisy zostaną wprowadzone rozporządzeniem Ministra Kultury, które nie wymaga zgody parlamentu ani podpisu prezydenta. To oznacza, iż nie było prawdziwej debaty publicznej, a głowa państwa nie miała możliwości zawetowania tej decyzji.
Krótkie konsultacje publiczne, trwające zaledwie miesiąc, były jedynie formalnością. Ministerstwo i tak zdecyduje według własnego uznania, ignorując głosy przeciwników. Taki sposób wprowadzania danin publicznych, z pominięciem demokratycznych procedur, stanowi niebezpieczny precedens. Podważa on zaufanie do państwa i pokazuje, iż rząd może wprowadzać nowe obciążenia finansowe, nie oglądając się na wolę obywateli czy demokratyczne mechanizmy kontroli.
Kto zgarnie miliony? Cel i beneficjenci nowej daniny.
Rocznie do podziału ma trafić choćby 200 milionów złotych – wszystkie te środki pochodzić będą bezpośrednio z kieszeni konsumentów. Co ważne, pieniądze te nie zasilą budżetu państwa, ale trafią do organizacji takich jak ZAiKS, ZPAV czy ZASP. To właśnie te podmioty mają rozdzielić je między artystów jako „rekompensatę za kopiowanie” utworów na użytek prywatny. Brzmi to szlachetnie, ale rzeczywistość jest znacznie bardziej złożona i kontrowersyjna.
Polacy już płacą za legalne treści w serwisach streamingowych. Tylko na Spotify w 2024 roku polscy artyści zarobili niemal 190 milionów złotych. Do tego dochodzą wpływy z Netflixa, YouTube Premium, Apple Music i dziesiątek innych platform, za które regularnie uiszczamy opłaty. W erze streamingu, gdzie większość treści jest odtwarzana online, koncepcja „rekompensaty za kopiowanie” wydaje się być anachroniczna i absurdalna. Ile osób faktycznie kopiuje filmy czy muzykę na swój telefon czy laptop? Większość użytkowników po prostu streamuje treści, za które już płaci.
Skutki dla Polaków: Kupować teraz czy czekać na podwyżki?
Jeśli planujesz zakup nowego sprzętu elektronicznego, lepiej nie zwlekaj. Od stycznia 2026 roku praktycznie wszystko będzie droższe o dodatkową opłatę. Przy droższych zakupach, takich jak nowy telewizor czy zaawansowany laptop, różnica w cenie może sięgnąć kilkudziesięciu, a choćby ponad stu złotych. To realne obciążenie dla domowych budżetów, zwłaszcza w obliczu ogólnego wzrostu kosztów życia.
Szczególnie bolesne będzie to dla firm, które kupują sprzęt biurowy hurtowo. Zakup 50 laptopów dla pracowników może kosztować dodatkowe 2-3 tysiące złotych tylko z tytułu nowej opłaty. Małe przedsiębiorstwa, często działające na granicy rentowności, odczują to wyjątkowo mocno w swoich budżetach. Można spodziewać się, iż grudzień 2025 roku przyniesie gwałtowny wzrost sprzedaży elektroniki, gdy konsumenci i firmy będą chciały uniknąć dodatkowych kosztów. Sklepy już teraz przygotowują się na ten scenariusz, planując specjalne promocje i zwiększone zapasy.
Głos sprzeciwu: Kto protestuje przeciwko „podatkowi od nowoczesności”?
Sprzeciw wobec planów Ministerstwa Kultury wyraziły najważniejsze organizacje konsumenckie i branżowe. Federacja Konsumentów ostrzega, iż dodatkowa opłata ograniczy dostępność nowoczesnych urządzeń, szczególnie dla osób mniej zamożnych i seniorów, dla których każdy dodatkowy wydatek jest znaczący. Związek Cyfrowa Polska określił opłatę mianem „podatku od nowoczesności”, który uderzy w polskich przedsiębiorców i konsumentów, jednocześnie nie gwarantując realnych korzyści dla artystów.
Paradoksalnie, w czasie gdy Polska wprowadza nową opłatę, inne kraje europejskie od niej rezygnują. Wielka Brytania, Finlandia i częściowo Hiszpania zniosły opłaty reprograficzne, argumentując, iż są przestarzałe w erze streamingu. Polska idzie więc pod prąd globalnych trendów, wprowadzając rozwiązania z poprzedniej epoki. choćby politycy próbują reagować – Konfederacja zapowiedziała złożenie w Sejmie projektu ustawy całkowicie likwidującej opłatę. Jednak to może być za późno, gdyż rozporządzenie ministerstwa wejdzie w życie szybciej niż jakakolwiek procedura parlamentarna.
Czy to dopiero początek? Wizja przyszłych opłat.
Najgorsze może być to, iż opłata reprograficzna to dopiero początek. Ministerstwo Kultury może w przyszłości rozszerzać listę urządzeń objętych opłatą, a także podnosić stawki – wszystko to dzięki kolejnych rozporządzeń, bez udziału Sejmu i prezydenta. W projekcie wspomniano już o możliwości objęcia opłatą usług w chmurze. Oznacza to, iż w przyszłości możemy spodziewać się dodatkowych opłat od korzystania z Google Drive, iCloud czy OneDrive. Każda nowa technologia może stać się pretekstem do kolejnych danin.
To niebezpieczny precedens dla demokracji i portfeli Polaków. Rząd może wprowadzać nowe podatki z pominięciem parlamentu, nazywając je „opłatami reprograficznymi” czy innymi eufemizmami. Demokracja wymaga debaty publicznej i transparentności, a nie decyzji kuluarowych w ministerstwach. Bądźcie czujni i planujcie zakupy z wyprzedzeniem, aby uniknąć niepotrzebnych kosztów.
More here:
PILNY alert dla kupujących elektronikę. Rząd omija Sejm, wprowadza ukryty podatek od 2026