Nie jest potrzebna duża wiedza i choćby inteligencja, żeby zrozumieć o co chodzi w tak zwanej „ustawie wiatrakowej”. Już sama potoczna nazwa mówi wszystko i nie ma w niej słowa o uldze dla Polaków, jaką ma być zamrożenie cen energii do końca tego roku. Projekt ustawy powstawał jeszcze przed oficjalnym powołaniem rządu i od razu stał się pierwszym skandalem w ramach „koalicji 13 grudnia”. Przyszła minister klimatu i środowiska Paulina Hennig-Kloska była bliska dymisji przed objęciem stanowiska, bo się okazało, iż treść ustawy jest spełnieniem życzeń Siemensa, znanej niemieckiej firmy, między innymi z produkcji wiatraków.
Paulina Hennig-Kloska cudem uratowała posadę, ustawą na nowo polepiono i poprzesuwano odległości, w jakich można stawiać wiatraki, ale powszechnie było wiadomo, iż prezydent Andrzej Duda takiego bubla legislacyjnego pod niemieckie zamówienie nie podpisze. Dlatego też rządzący postanowili zaszyć w ustawie pułapkę na ówczesnego prezydenta w postaci „troski o obywateli”. Plan był bardzo prosty, jeżeli prezydent zawetuje ustawę, to narazi się Polakom, którzy będą musieli więcej płacić za prąd. Teoretycznie była to sytuacja bez wyjścia, ale w praktyce społeczeństwo okazało się mądrzejsze od władzy, co zresztą nie jest rzadkością. Sam Donald Tusk i jego ministrowie nie przewidzieli, iż opór wśród Polaków przed „zielonym ładem” i sponsorowaniem niemieckich firm jest znacznie silniejszy niż puste obietnice obniżek cen energii.
Z Pałacu Prezydenckiego dochodziły wyraźne sygnały, iż Andrzej Duda w tę pułapkę wciągnąć się nie da i takie same stanowisko zajmuje prezydent Karol Nawrocki:
Ustawa wiatrakowa to szantaż, nie wobec mnie, a Polaków. Rząd chce stawiać wiatraki bliżej domów, chce zwiększyć oddziaływanie firm zagranicznych, lobbystycznych na gospodarstwa domowe. Decyzję podejmę w najbliższym czasie i przedstawię własną propozycję – prezydent w wywiadzie dla Polsat News.
Na te słowa zareagował sam Donald Tusk, w bardzo charakterystyczny dla siebie sposób:
Prezydent Nawrocki obiecał tani prąd i w związku z tym postanowił zawetować ustawę gwarantującą… tani prąd. Czego nie rozumiecie?
— Donald Tusk (@donaldtusk) August 12, 2025
Po komentarzach pod tym wpisem widać dobitnie, iż toporna riposta na kilka się zda i to dopiero początek kolejnej porażki Tuska w starciu z prezydentem Karolem Nawrockim. Z zastawionej pułapki można wyjść w bardzo prosty sposób, który zresztą prezydent zapowiedział. „Ustawa wiatrakowa” zostanie zawetowana, ale jednocześnie powstanie prezydencka inicjatywa ustawodawcza dotycząca wyłącznie zamrożenia, a prawdopodobnie obniżki cen prądu, co było też obietnicą złożoną przez Karola Nawrockiego w kampanii prezydenckiej. Donald Tusk od pierwszych dni urzędowania nowego prezydenta ma ciężką przeprawę i nic nie wskazuje, iż z jakiejkolwiek potyczki wyjdzie zwycięsko.
Politycznie prezydent zawsze stoi na mocniejszej pozycji, bo występuje w zupełnie innej roli niż rząd, który non stop, słusznie i niesłusznie jest rozliczany ze wszystkich nieszczęścia, jakie na Polskę spadają. Rolą prezydenta jest pilnowanie rządu, aby nie robił głupstw i właśnie do tego służy potężne narzędzie zwane wetem. Z drugiej strony prezydent ma możliwość składania własnych projektów ustaw i dokładnie te dwa argumenty wykorzysta Karol Nawrocki. Tym sposobem sytuacja się odwróci i teraz Donald Tusk będzie musiał nie pierwszy raz ostro się tłumaczyć przed Polakami, dlaczego nie chce obniżyć cen prądu. Z takim przeciwnikiem jak Karol Nawrocki tandetnymi prowokacjami Tusk nic nie wskóra, a innych narzędzi nie ma.
Nie wierzymy nikomu, nie wierzymy w nic! Patrzymy na fakty i wyciągamy wnioski!