Pierwsze takie posiedzenie. W polskiej polityce czuć powiew pozytywnych zmian

10 miesięcy temu

A to dopiero początek…

Zdemontowane barierki przed Sejmem, orędzie prezydenta Andrzeja Dudy, ślubowanie posłów, zagubiony i rozsierdzony Jarosław Kaczyński, debiutujący w roli marszałka Szymon Hołownia, nerwowe wybory wicemarszałków zakończone klęską Elżbiety Witek… Wiele obrazków z tego dnia zostanie zapamiętanych w najnowszej historii Polski.

Mimo długiego stażu parlamentarnego mam tremę. Nie jestem wariatem, więc odczuwam strach i niepokój przed tak ważnym wydarzeniem. Najbardziej obawiam się laski marszałkowskiej. Mam dosyć mocną, chłopską rękę i boję się, iż jak chwycę za laskę marszałkowską, to różnie może z nią być… – opowiadał w poniedziałek o 8 rano w Radiu Zet Marek Sawicki, któremu prezydent Duda powierzył funkcję marszałka seniora.

Kilka godzin później doświadczony, 65-letni reprezentant PSL-u spisał się w honorowej roli bez zarzutu. Laska nie ucierpiała. Obyło się też bez wpadek. A taką na „dzień dobry” zalicza Jarosław Kaczyński.

Jak ostatni lump

Prezes PiS spóźniony wchodzi na salę obrad kilka minut po godzinie 12, w trakcie odśpiewywania Mazurka Dąbrowskiego. Zdziwiony staje na schodach między posłami swojej partii. Jak to, nikt na niego nie czeka, nikt go nie wita? Stoi bezradny do ostatniej zwrotki hymnu, dając pierwszy i nie ostatni tego dnia dowód, iż nowa rzeczywistość w parlamencie, gdzie nie ma już władzy absolutnej, wyraźnie go przerasta.

Później złapie drzemkę podczas długiego wystąpienia podającego się do dymisji premiera Mateusza Morawieckiego, czym zapewnia internautom pożywkę do stworzenia serii memów. Ignorancja, nietakt, zmęczenie? A może kolejna gra prowadzona przez wytrawnego polityka? Trudno jednoznacznie stwierdzić. Niemniej Kaczyński 13 listopada jest wyraźnie zdenerwowany, nie trzyma nerwów na wodzy. Gdy podczas przerw w obradach kroczy sejmowym korytarzem, nie „bronią” go ani ochroniarze, ani straż marszałkowska, ani choćby najwierniejsi towarzysze z partii.

Z wyłączeniem Mariusza Błaszczaka, który ma za zadanie pilnować prezesa. Taka sytuacja jest gratką dla dziennikarzy, którzy natychmiast osaczają Kaczyńskiego, podstawiając mu pod nos mikrofony, kamery, telefony komórkowe. Prezes PiS, proszony o wypowiedzi, nieustannie widzi całe zło w Niemcach i Donaldzie Tusku. Otoczony przez przedstawicieli mediów najpierw niezrozumiale wypala coś o „tych, którzy chleją i biją żony”, po czym przedwyborcze działania opozycji kwituje stwierdzeniem, iż „Tusk zachowywał się jak ostatni lump!”.

Idź do oryginalnego materiału