Prezydent Karol Nawrocki w orędziu przed Zgromadzeniem Narodowym zadeklarował z mocą, iż „będzie dążył do przywrócenia praworządności”. To zawsze brzmi dobrze, zwłaszcza z ust tych, którzy wcześniej milczeli, gdy praworządność była miażdżona między resortem sprawiedliwości a Nowogrodzką niczym ziarenko pieprzu w moździerzu.
Deklaracja ta ma jednak smak nieco zwietrzały. Bo gdy prezydent mówi o łamaniu art. 7 Konstytucji, warto przypomnieć, iż jego milczenie w czasach, gdy PiS „ustawami zwykłymi” przerysowywał Konstytucję niczym dziecięce kolorowanki, było wręcz ogłuszające. Teraz, gdy Ziobro zniknął ze sceny politycznej (choć jego cień jeszcze unosi się nad sądami), retoryka się zmienia. Cóż za wygodna odmiana!
Tymczasem minister Waldemar Żurek, dziś na świeżo zainstalowany na fotelu ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego, odpowiada: „Zgadzamy się, iż trzeba przestrzegać Konstytucji, ale różnimy się w jej rozumieniu”. Brzmi jak kłótnia o instrukcję obsługi piekarnika, w której jedna strona uważa, iż to sprzęt do pieczenia chleba, a druga – do wypalania ceramiki.
Żurek mówi wprost: nie było możliwe zmienianie konstytucyjnych organów zwykłą ustawą. No tak, ale przez osiem lat robiono to na oczach opinii publicznej, a w Pałacu Prezydenckim zapadały decyzje, które z perspektywy dziś wybrzmiewają jak milczące przyzwolenie. Teraz słyszymy, iż plan B już jest gotowy. Plan A najwyraźniej zakładał dobre chęci i rozmowę, ale jak wiadomo, polityka rozmową stoi tylko w teorii.
Prezydent mówi, iż nie będzie nominował sędziów „godzących w porządek konstytucyjny”. I znów – kto dziś wyznacza, gdzie kończy się „porządek konstytucyjny”, a zaczyna partyjny? Czy może rację miał ten staroświecki Monteskiusz, co mówił o trójpodziale władzy?
Minister Żurek stawia sprawę jasno: „będę dążył do przywrócenia praworządności każdym swoim momentem życia”. Brzmi szlachetnie, choć aż kusi, by dopytać: a kto będzie rozliczał te „momenty”, gdy za kilka lat ktoś inny uzna, iż prawo znów działa „inaczej”?
Bo praworządność nie jest deklaracją w orędziu, tylko codzienną, nudną robotą – w salach sądowych, w KRS, w Prokuraturze Krajowej. A jak dotąd, wszyscy — od Ziobry po jego następców — bardziej przypominają architektów ruin niż budowniczych ładu konstytucyjnego.
Więc zanim znów ktoś wygłosi wzniosłe przemówienie, przypomnijmy starą zasadę: nie buduje się pałacu na gruzach bez uprzątnięcia ruin. A tu nikt jeszcze choćby nie sięgnął po miotłę.
Jolanta Czudak