Zaprzysiężenie Karola Nawrockiego na prezydenta Polski, zaplanowane na 6 sierpnia 2025 roku, budzi coraz większe obawy. Jego prezydentura, wspierana przez Prawo i Sprawiedliwość, miała być kontynuacją patriotycznej linii, alepierwsze sygnały wskazują na coś zupełnie innego.
Ostatnie wypowiedzi Przemysława Czarnka, sugerujące, iż pierwsza zagraniczna wizyta Nawrockiego ominie Kijów, rzucają cień na intencje nowego prezydenta. Czy to tylko brak odwagi, czy może świadomy ukłon w stronę Moskwy, który podważy polską solidarność z Ukrainą?
Czarnek, w rozmowie z Wirtualną Polską, zbagatelizował pomysł wizyty w Kijowie, argumentując, iż Polska powinna raczej „serdecznie zapraszać Ukraińców do siebie” niż ryzykować życie głowy państwa. Tego typu retoryka jest nie tylko tchórzliwa, ale i niebezpiecznie dwuznaczna. Wojna na Ukrainie to nie tylko konflikt zbrojny, ale także test solidarności Zachodu. Unikanie Kijowa w pierwszej podróży zagranicznej, zwłaszcza gdy Nawrocki wspominał o USA i Watykanie, może być odczytane jako sygnał dla Kremla, iż Polska wycofuje się z aktywnej roli w regionie. To nie przypadek – to decyzja polityczna, która wymaga wyjaśnienia.
Nawrocki, jako były prezes IPN-u, budował swoją karierę na narracji o walce z komunizmem i rosyjskim imperializmem. Tymczasem jego milcząca zgoda na stanowisko Czarnka podważa te wartości. Wypowiedzi typu „Ukraińcy zachowują się tak, jak się zachowują” sugerują niechęć, a choćby irytację, co kontrastuje z deklarowaną wcześniej pomocą humanitarną. Czyżby Nawrocki, pod presją PiS, odchodził od polityki wsparcia Ukrainy na rzecz ostrożnej neutralności, która mogłaby przypaść do gustu Moskwie? Brak zdecydowanego potępienia tych słów przez prezydenta elekta tylko pogłębia podejrzenia.
Polska ma długą historię wsparcia dla Ukrainy, od symbolicznej wizyty Morawieckiego i Kaczyńskiego po pomoc uchodźcom. Czarnek, wspominając te gesty, jednocześnie odcina się od dalszego zaangażowania, co brzmi jak próba zamknięcia tego rozdziału. Argument, iż lepiej przyjmować Ukraińców w Rzeszowie niż ryzykować w Kijowie, jest krótkowzroczny. Wojna nie toczy się na polskiej granicy, ale symboliczna wizyta w stolicy Ukrainy pokazałaby siłę i determinację. Unikanie jej może być odebrane jako słabość, którą Moskwa z chęcią wykorzysta.
Nie można wykluczyć, iż Nawrocki, jako marionetka PiS, realizuje strategię mającą na celu poprawę stosunków z Rosją. jeżeli jego prezydentura będzie unikać konfrontacji z Putinem, Polska może stracić wiarygodność na arenie międzynarodowej. NATO i UE oczekują od nas jasnego stanowiska, a nie wahania. Nawrocki, zamiast budować mosty z Zachodem, zdaje się wahać, co może być grą na zwłokę, korzystną dla Kremla.
Krytycy wskazują, iż brak wizyty w Kijowie to nie tylko symboliczne ustępstwo, ale i realne zagrożenie dla bezpieczeństwa regionu. Polska, jako sąsiad Ukrainy, musi być aktywna, a nie pasywna. Nawrocki, jeżeli nie zmieni kursu, ryzykuje nie tylko utratą poparcia, ale i oskarżeniami o zdradę polskich interesów. Jego milczenie wobec słów Czarnka jest niepokojące – prezydent elekt powinien jasno stanąć po stronie Ukrainy, a nie szukać pretekstów do wycofania się.
Prezydentura Nawrockiego może stać się momentem zwrotnym – w złym kierunku. Unikanie Kijowa i retoryka Czarnka budzą podejrzenia o ukłon w stronę Moskwy. Polska potrzebuje lidera odważnego, a nie ostrożnego kalkulanta. jeżeli Nawrocki nie wykaże się stanowczością, jego kadencja może pogrążyć nie tylko jego wizerunek, ale i wiarygodność Polski na arenie międzynarodowej. Czas na działanie jest teraz.