Pieniądze publiczne są wszystkich, czyli nikogo. Mało jest takich, którzy stoją na stanowisku, iż jeżeli publiczne, to nas wszystkich, więc i gospodarować trzeba rozważnie. Wielu natomiast jest takich, którzy uważają, iż jeżeli publiczne, to niczyje, więc można rozwalić sobie jak się chce. Żadne odkrycie, a choćby ostatnie dni dają na to sporo przykładów.
KPO, czyli najważniejszy aktualnie skrót ogólnopolskich mediów-Krajowy Plan Odbudowy, lub, jak woli prezes Kaczyński, Koryto Platformy Obywatelskiej. Okazuje się, ze z programu, który miał dźwignąć gospodarkę z pocovidowej zapaści finansowano zakup jachtów, terapie brydżem sportowym i wiele innych aktywności, które z dźwiganiem gospodarki po czymkolwiek mają związek luźny. Zaczęła się więc medialna burza o niegospodarności i przekrętach. W sumie racja, ale chyba patrzymy na problem zbyt płytko.
Ci co „kochają ” obecny rząd najmocniej również najmocniej krzyczą, iż ów rząd pieniądze z KPO kradnie. Wiemy z przykładów życiowych, iż każdy mierzy własną miarą. Choć w tym akurat przypadku nie można tego stwierdzić w pełni jednoznacznie, bo poprzednia władza nie miała okazji sprawdzić się w wydatkowaniu KPO, bo nie umiała załatwić, żeby Unia Europejska przydzieliła Polsce te pieniądze. Obecna władza umiała, ale wiele z tych środków rozpuściła. Na pewno z powodu cwaniactwa, czy, nie daj Boże, złodziejstwa? Raczej z tych powodów co zawsze, a więc bezmyślności i lenistwa.
Krajowy Plan Odbudowy miał być impulsem wielkich inwestycji, które na nowo rozhulają gospodarkę. Ale inwestycje trzeba przemyśleć, przygotować i żeby jeszcze tego było mało, rozliczyć w Brukseli. A na co opinia publiczna będzie patrzeć złym okiem? Na to, iż nie wydamy wielkich pieniędzy, które dostaliśmy z zewnątrz, a które, cytując klasyka, nam się po prostu należały! Jaka jest na to recepta? Wydawać jak leci! Stąd więc mamy jachty, brydże i inne. Konsekwencja w zasadzie łatwa do przewidzenia. Pod warunkiem, iż ktoś chce i umie przewidywać.
ZSZO, czyli najważniejszy aktualnie skrót krakowskich mediów-Zintegrowany System Zarządzania Oświatą (jeszcze bez alternatywnych rozwinięć skrótu). W tym wypadku okazuje się z kolei, iż informatyczne narzędzie do sprawniejszego zarządzania systemem oświaty w Krakowie jest niespecjalnie sprawne, niespecjalnie zintegrowane i niespecjalnie ułatwia życie komukolwiek. No, może z wyjątkiem podmiotów, które narzędzie naprawiały, modernizowały, rewitalizowały i nie wiadomo co tam jeszcze. W każdym razie, działo się to przez 18 lat, bo tyle istnieje system i w całym tym czasie nikt go ostatecznie nie ulepszył. Wreszcie po ostatniej kontroli powiedziano basta, stanowisko stracił wicedyrektor wydziału Urzędu Miasta Krakowa odpowiedzialnego za edukację, a magistrat złożył zawiadomienie o nieprawidłowościach do CBA. Pięknie! Stanowczo! Może i tak trzeba, tylko dlaczego musi to zajmować aż 18 lat? No właśnie dlatego, iż wydawany jest pieniądz publiczny, czyli niczyj.
Ani sprawa KPO, ani sprawa ZSZO, nie są jedynymi, nad którymi należałoby rwać włosy z głowy. Spróbujcie Państwo przyjrzeć się dowolnym programom grantowym polskich samorządów, inicjatywom budowy strategii, narzędzi itp. na poziomie krajowym, regionalnym i lokalnym. Co z tych obserwacji wyniknie? Gigantyczny strumień pieniędzy trafiający do różnych podmiotów, albo z intencją politycznych korzyści, albo bez żadnej intencji, czyli bezmyślnie. Tymczasem, strategię wydatkowania publicznych pieniędzy trzeba dokładnie przemyśleć. I nie łudźmy się, iż ktoś zrobi to szybko, bo takich rzeczy nie robi się szybko, jeżeli chce się je zrobić dobrze. Zasadna jest choćby obawa, iż nie zrobi tego nikt ani szybko, ani wolno, ani wcale. Bo politykom wszystkich opcji politycznych absolutnie na rękę jest układ relacji, w którym to oni decydują o rozdawaniu pieniędzy możliwie szerokiej klienteli, która przez to staje się od nich uzależniona.
Dlatego na dobry początek warto, by wszyscy oni wzięli sobie do serca słowa Margaret Thatcher wypowiedziane przez nią jako premiera Wielkiej Brytanii wobec żądań kolejnych wydatków ze strony rządu. Rząd nie ma żadnych swoich pieniędzy! I to jest prawda. Zupełnie inna od znanej na naszym podwórku prawdy o tym, iż jak pieniądz publiczny, to niczyj.
Jakub Olech, politolog, wykładowca akademicki, krakowianin z importu, obserwator (bliższy) i uczestnik (dalszy) życia miasta i regionu.