Premier Morawiecki ma powody do dumy. Został dostrzeżony przez chińską dyplomację. „Pewien polski urzędnik państwowy w czasie spotkania z przedstawicielami amerykańskiego think-tanku wygłosił przemówienie, podczas którego otwarcie porównywał kwestie Tajwanu i Ukrainy” – czytamy w oświadczeniu chińskiej ambasady w Polsce.
Ambasada nie wskazuje o jakim „polskim urzędniku państwowym” mowa, ale zważywszy na czas wskazaną datę (13 kwietnia) oraz miejsce inkryminowanego zdarzenia (amerykański think tank), nietrudno wydedukować, iż chodzi o pierwszego ministra Rzeczpospolitej, który w akuratnie czwartek 13 kwietnia wygłosił przemówienie na forum Atlantic Council.
„Nie można dzisiaj i jutro ochronić Ukrainy, mówiąc, iż Tajwan to nie jest nasza sprawa. Trzeba wspierać Ukrainę, o ile chcemy, aby Tajwan pozostał niezależny. o ile Ukraina zostanie podbita, następnego dnia Chiny mogą zaatakować Tajwan. Widzę tutaj bardzo duży związek, dużo zależności pomiędzy sytuacją w Ukrainie a sytuacją na Tajwanie i Chinach.” – perorował w USA Morawiecki. W swoim stylu. Czyli bez ładu, składu i logiki , za to z niezachwianą pewnością prawdziwości wygłaszanych kocopołów.
W odróżnieniu do Polski, Chiny są państwem poważnym. Zatem na oskarżenia czy insynuacje rzucane publicznie pod własnym adresem reagują sprawnie. Stąd oświadczenie ambasady Chin,w którym czytamy, iż – niewymieniony z nazwiska „urzędnik” – „wysnuł bezpodstawne twierdzenie, głoszące iż jeżeli Ukraina przegra wojnę, to Chiny kontynentalne następnego dnia zaatakują Tajwan”.
Tutaj moglibyśmy spuścić zasłonę milczenia pokrywającą słuszny wstyd, który czują rozumni spośród nas, wobec tak zasłużonego afrontu. Zanim to jednak uczynimy przypomnijmy sobie rok 2015, kiedy to Prezydent RP Andrzej Duda przyjmowany był w Pekinie z najwyższymi honorami. Można by powiedzieć wręcz „ostentacyjnymi” honorami. To nie była zwykła celebra. To była propozycja. Tymczasem gdzie jesteśmy po ośmiu latach? Otóż jesteśmy na etapie gdy chińska dyplomacja nazywa naszego premiera „pewnym polskim urzędnikiem”. Niestety w pełni zasłużenie.
To niestety nie jest jednostkowy przykład. Kiedy patrzę na z perspektywy ośmiu lat na bilans rządów PiS niemal każda dziedzina naszego zbiorowego życia jawi się jako klęska. Nasza pozycja międzynarodowa, relacje z sąsiadami i partnerami, stan naszej gospodarki, edukacji, służby zdrowia. choćby nasze bezpieczeństwo, którym co rusz gębę wycierają sobie pisowscy aparatczycy, legło w gruzach.
W tle tych niewesołych przemyśleń, z tyłu głowy kołacze mi się tekst piosenki Młynarskiego:
„Bo jedna myśl im chodzi po głowie, którą tak streszczę:
Co by tu jeszcze spieprzyć, Panowie? Co by tu jeszcze?”
Przemysław Piasta