Polityczny monolit Prawa i Sprawiedliwości, przez lata uosabiany przez niepodważalny autorytet Jarosława Kaczyńskiego, chwieje się w posadach.
Spór między prezesem PiS a prezydentem elektem Karolem Nawrockim, dotyczący obsady Kancelarii Prezydenta, obnaża głębokie podziały w „obozie PiS”. Jak informuje Onet, Kaczyński jest „zawiedziony” postawą Nawrockiego, który postawił ultimatum: przyszły szef kancelarii, Przemysław Czarnek, miałby zrezygnować z partyjnych funkcji. Ten konflikt to nie tylko osobista rozgrywka, ale symptom rozpadu partyjnej jedności.
Karol Nawrocki, wybrany na prezydenta z poparciem PiS, próbuje budować wizerunek „obywatelskiego” lidera, niezależnego od partyjnych układów. Jego decyzje personalne – Paweł Szefernaker jako szef gabinetu i Rafał Leśkiewicz jako rzecznik – sugerują dążenie do stworzenia własnej bazy politycznej. Jednak kluczowym punktem spornym jest kandydatura Przemysława Czarnka na szefa Kancelarii Prezydenta. Nawrocki, choć popiera Czarnka, domaga się, by ten zrezygnował z mandatu posła i funkcji wiceprezesa PiS. „Nawrockiemu chyba przez cały czas się wydaje, iż jest obywatelskim prezydentem i mocno naciska na tę bezpartyjność współpracowników” – ironizuje polityk PiS w rozmowie z Onetem.
Kaczyński, który wyniósł Nawrockiego na prezydenturę, nie kryje frustracji. Oczekiwał, iż prezydent elekt będzie posłusznie realizował jego wizję, tymczasem ultimatum Nawrockiego to afront. Czarnek, lojalny wobec Kaczyńskiego i ambitny – jak zauważa Onet, „mierzy wysoko, chce zostać premierem albo prezesem PiS” – nie zamierza ustąpić. Rezygnacja z partyjnych funkcji byłaby dla niego polityczną kapitulacją. Kaczyński staje przed dylematem: poprzeć Czarnka i zrazić Nawrockiego, ryzykując bunt w partii, czy ulec prezydentowi elektowi, co osłabi jego autorytet.
Ten spór to wierzchołek góry lodowej. PiS, przez lata utrzymujący żelazną dyscyplinę, pęka pod naporem ambicji i sprzecznych interesów. Nawrocki, promowany w kampanii jako „kandydat obywatelski”, zdaje się wierzyć, iż może działać samodzielnie. Jednak, jak ostrzega jeden z działaczy PiS: „Musi pamiętać, iż za pięć lat będzie starał się o reelekcję, a bez nas nie zebrałby choćby 100 tys. podpisów”. Te słowa, choć brzmią jak groźba, zdradzają desperację partii, która traci kontrolę nad swoim protegowanym.
Kryzys w „obozie PiS” wynika z długoletniej strategii Kaczyńskiego, który budował partię wokół własnej osoby. Pojawienie się nowych graczy, takich jak Nawrocki czy Czarnek, burzy ten porządek. Nawrocki, obstając przy bezpartyjności, ryzykuje alienację potężnego zaplecza, ale pokazuje, iż nie chce być marionetką. Kaczyński, nieugięty w swojej wizji, staje przed groźbą utraty wpływu na partię, która coraz bardziej przypomina zbiór rywalizujących frakcji.
Konflikt między Kaczyńskim a Nawrockim, podsycany ambicjami Czarnka, pokazuje, iż partia jest na rozdrożu. Bez kompromisu „obóz PiS” może rozpaść się, pozostawiając po sobie jedynie echo dawnej potęgi. Nawrocki, próbując emancypacji, igra z ogniem, a Kaczyński, trzymając się kurczowo władzy, może stracić więcej, niż mu się wydaje.