Pazerny proboszcz odmówił pochówku babci, bo w kopercie było za mało! „Powiedział, żebym szukał innego idioty”

22 godzin temu
Gdy proboszcz z Węglińca zobaczył, ile dostał „co łaska”, aż pobiegł za wnuczkiem zmarłej i cisnął w niego kopertą. Mieszkańcy miasta mają go dość. – Towarzystwo się rozpasało – mówią. Ciągle im mało Może jesteśmy uprzedzeni, może kierujemy się niesprawiedliwymi stereotypami, może to wszystko wina zachłannego na każdą złotówkę Tadeusza Rydzyka, ale mamy nieodparte wrażenie, iż pazerność przedstawicieli Kościoła na pieniądze jest aż nazbyt widoczna. Mówimy „proboszcz” – myślimy „złote, a skromne”. Sami wielokrotnie opisywaliśmy szokujące historie z różnych krańców Polski, w których pojawiały się postaci duchownych wyciągających – często bezwstydnie – ręce po pieniądze. O Tadeuszu Rydzyku wiadomo nie od wczoraj, ale przecież przytaczaliśmy tu m.in. historie proboszcza, który od lat zbierał na remont dachu, a w garażu miał kilka bryk, jakieś cenniki kolędy (nie można dać mniej niż…) czy żądania prezentu za kilka tysięcy złotych za poprowadzenie bierzmowania. Zresztą, kto żyje na tym świecie kilka lat i ma tę przyjemność obcowania z Kościołem – choćby w sytuacji pogrzebowej – wie, iż modlitwa ma nie tylko swoją moc, ale też cenę. W stereotyp duchownego wyciągającego ręce po pieniądze znakomicie wpisuje się proboszcz parafii pw. Najświętszego Serca Pana Jezusa w Węglińcu (woj. dolnośląskiej). Zrobiło się o nim głośno pod koniec
Idź do oryginalnego materiału