Partie jednego lidera już w Polsce nie istnieją

1 rok temu

Od 2005 roku do 2015 roku i może jeszcze klika lat potem, takie partie istniały. Pierwsza odpadła PO i powrót Tuska tego nie zmienił, tylko potwierdził. Można zaklinać rzeczywistość w dowolny sposób, ale prawda zawsze będzie taka, iż Tusk nie spowodował najmniejszych zmian na polskiej scenie politycznej, a jeżeli już to średnio się swojej partii przysłużył. Przeczyć temu mogą nieco poprawione wyniki sondażowe PO, do których zawsze trzeba podchodzić ostrożnie, niemniej wzrostową tendencję widać. Tyle tylko, iż to nie zasługa Tuska, ale fatalnych błędów PiS i naturalnego zmęczenia, jakie zawsze następuje po dwóch kadencjach. PO nie jest partią jednego lidera, co widać na załączonym powyżej obrazku, ale też w równorzędnym pojedynku Tuska z Trzaskowskim.

Na papierze status partii wodzowskiej ciągle utrzymuje PiS, jednak powszechnie wiadomo, iż papier przyjmie wszystko. W praktyce każdego dnia widzimy, iż ostatnim sukcesem Kaczyńskiego było rozparcelowanie Gowina, ale to żaden wielki sukces, to banalna akcja. Prostą metodą podkupienia posłów prezes załatwił sprawę. Dalej różowych kolorów nie zobaczymy, tylko szarzyznę dnia codziennego. Kaczyński nie ma żadnej kontroli nad koalicją „Zjednoczonej Prawicy”, Andrzej Duda regularnie robi jeszcze większe wolty, no i wewnątrz PiS daleko do jedności. Swego czasu mówiło się, iż grupa „szurów” szantażuje prezesa i nie pozwala wyjść z pomoru, co tylko w połowie było prawdą. Cała prawda wygląda tak, iż zwykle polityczne interesy o tym zdecydowały. Posłowie, którzy byli na wylocie musieli się jakoś wyróżniać i dlatego Kowalski z Siarkowską się wyróżniali. Cała grupa startująca w wyborach na skrzydle wschodnim, gdzie wyborcy PiS regularnie przeciwstawiali się absurdalnym reżimom sanitarnym, nie miała po co wracać do okręgów, gdyby się nie odcięła od Niedzielskiego.

Jak wiadomo Kaczyński poniósł tutaj całkowitą porażkę, pomimo próśb gróźb, a to tylko jeden z wielu przykładów na to, iż stare nie wróci. Konflikt Ziobry z Morawiecki początkowo też dotyczył wyłącznie dyscyplinowania tego pierwszego, w tej chwili sprawy są znacznie bardziej skomplikowane i Kaczyński ma problem z jednymi i drugim. O ile Ziobro nigdy nie cieszył się szacunkiem i sympatią polityków PiS, to Morawiecki miał błogosławieństwo samego szefa, co przez jakiś czas czyniło go nietykalnym. Czas minął i Morawiecki musi się liczyć z bardzo podobną skalą antypatii z jaką walczy Ziobro. Ciężko mi to oszacować, ale tak na intuicję to najmniej połowa klubu PiS nie płakałaby po Mateuszu, a jedna trzecia ostro pracuje, żeby się go pozbyć. Z tymi i wieloma innymi konfliktami niegdysiejszy wódz nie jest w stanie sobie poradzić.

Zamiast radykalnych postaw i cięć, co groziłoby utratą władzy, Kaczyński stosuje starą zasadę kija i marchewki, przy czym proporcje są bardzo zachwiane. choćby jeżeli prezes wyjmuje kij, to tylko tak dla wiwatu i nikt nim po głowie, czy grzbiecie nie dostaje. Z kolei otwarta krytyka ulubieńca Morawieckiego jest jednoznaczna z krytyką Kaczyńskiego, bo to nic innego, jak sprzeciwianie się jego woli. Cięgnie się to wszystko nie dzień, nie tydzień i nie miesiąc, ale grubo ponad dwa lata. Za dobrych czasów coś takiego było nie do pomyślenia, ale dobre czasy minęły i Kaczyński, podobnie jak Tusk, stał się nie jedynym, tylko jednym z kilku graczy we własnej partii. Ciągle jest to gracz numer jeden i chyba choćby ma silniejszą pozycję niż znienawidzony Donald, jednak o wodzu nie może być mowy.

Demokracja i mnogość liderów, szczególnie w dużej partii władzy, to bardzo prosty przepis na klęskę. Eksperci i media mogą sobie opowiadać bajki o demokratycznym zarządzaniu, ale bez zdecydowanego lidera, który ma posłuch w partyjnych szeregach, wcześniej niż później wszystko się rozjeżdża. Morawiecki, Ziobro i Duda regularnie chodzą swoimi ścieżkami i Kaczyński już za nimi nie nadąża. Nie chce przez to powiedzieć, iż w PiS nastąpi zmiana warty, o tym zdecyduje wyłącznie Jarosław Kaczyński, ale powiedziałem i powtórzę, iż w Polsce partie jednego lidera przestały istnieć. No, chyba iż ktoś chce sobie pożartować i przypomni o istnieniu Hołowni.

Idź do oryginalnego materiału