Partia bez przyszłości. Wojna w PiS pokazuje koniec mitu Kaczyńskiego

3 tygodni temu
Zdjęcie: Kaczyński


Kiedyś obiecywali „dobrą zmianę”, a dziś jedyne, co potrafią, to wzajemne rozliczenia i publiczne połajanki. Prawo i Sprawiedliwość wchodzi w fazę otwartej wojny domowej. Jeszcze kilka miesięcy temu politycy partii Jarosława Kaczyńskiego starali się udawać jedność. Dziś udają już tylko zdziwienie, iż społeczeństwo nie daje się nabrać na ich narrację.

Najlepszy dowód? Wiceprezes PiS Tobiasz Bocheński w programie „Graffiti” Polsat News stwierdził bez ogródek: „Nie jest to odkrywcze ze strony pana Szczuckiego. Tak, ja się zgadzam. Reforma się nie udała”. Mowa, oczywiście, o reformie wymiaru sprawiedliwości – tym sztandarowym projekcie, który miał zmienić Polskę na pokolenia. Po ośmiu latach rządów Bocheński przyznaje: nic się nie udało.

I dodaje cios w stronę swojego obozu: „Pamiętajmy, iż to nie chodzi tylko o presję instytucji międzynarodowych, ale również o decyzje prezydenta Andrzeja Dudy. Bo dzisiejszy wymiar sprawiedliwości funkcjonuje tak, jak funkcjonuje, na jego ustawach”. Innymi słowy – winny jest nie tylko Ziobro, nie tylko Morawiecki, ale i Duda. Cała trójka, która miała „uzdrawiać państwo”, dziś obciąża rachunek PiS swoją nieudolnością.

Na tym nie koniec. W obozie PiS odżywa spór Ziobro–Morawiecki. Jeden zarzuca drugiemu winę za utratę władzy. Ziobro grzmi, iż Morawiecki sprzedał się Brukseli i zawalił negocjacje o KPO. Morawiecki odpowiada, iż to Ziobro był kulą u nogi. A Bocheński, zamiast gasić pożar, dolewa benzyny: „W ocenie całościowej bliżej mi jest do Zbigniewa Ziobry”.

Czytelnik nie musi być ekspertem, by zauważyć groteskę tej sytuacji. Jeszcze niedawno cała prawica kpiła z opozycji, iż jest „zlepkiem partii i interesów”. Dziś PiS wygląda jak klasyczny przypadek kanibalizmu politycznego – gdzie każdy pożera każdego, byle tylko odsunąć od siebie odpowiedzialność.

PiS od lat powtarzał jak mantrę: „reforma sądownictwa jest konieczna”. Rzeczywiście – Polacy oczekują sprawnych sądów i prostych procedur. Ale co zrobiono? Najpierw podporządkowano sobie Trybunał Konstytucyjny, później upolityczniono KRS, na końcu obsadzono Sądy Najwyższe własnymi ludźmi. Rezultat? Chaos prawny, brak zaufania do wymiaru sprawiedliwości i paraliż w kontaktach z instytucjami europejskimi.

Bocheński próbuje dziś bronić tej katastrofy, mówiąc: „On [Morawiecki] negocjował w dobrej wierze, a Ursula von der Leyen w złej”. To już nie polityka – to bajka dla naiwnych. Czy naprawdę mamy uwierzyć, iż premier rządu największego państwa Europy Środkowej „dał się ograć” z powodu „złej wiary” rozmówcy? jeżeli tak, to tylko potwierdza, jak fatalne były kadry PiS.

Wbrew narracji polityków PiS, społeczeństwo nie jest ślepe. Ludzie widzą, iż partia, która miała reformować państwo, nie ma dziś choćby pomysłu, jak zreformować samą siebie. Bocheński mówi: „Musimy zreformować wymiar sprawiedliwości i trzecią władzę”. Ale kto jeszcze mu uwierzy? Po ośmiu latach obietnic i pustych deklaracji te słowa brzmią jak ponury żart.

Donald Tusk słusznie zauważył niedawno, iż w PiS zaczęła się walka o to, kto bardziej zaszkodził partii. A skoro sam lider opozycji może ironicznie „pogodzić” Ziobrę i Morawieckiego, to znaczy, iż wojna domowa w obozie Kaczyńskiego toczy się już w pełni.

PiS próbował przez lata budować obraz partii zdyscyplinowanej, zjednoczonej, kierowanej przez wizjonera z Żoliborza. Dziś ten obraz rozpada się na oczach wyborców. choćby najwierniejsi działacze zaczynają przyznawać, iż reforma sądownictwa była porażką, a liderzy ugrzęźli w personalnych sporach.

Czy Polacy naprawdę chcą powrotu tych samych ludzi, którzy dziś otwarcie przerzucają się winą jak dzieci na szkolnym korytarzu? Czy chcemy, by przyszłość Polski zależała od tego, czy Ziobro dogada się z Morawieckim, a Bocheński znajdzie wspólny język z Dudą? Odpowiedź nasuwa się sama.

PiS to już nie „dobra zmiana”. To partia, która w ciągu kilku lat zmieniła się w arenę wewnętrznych wojen. I choćby jej własny wiceprezes nie ma już odwagi udawać, iż było inaczej.

Idź do oryginalnego materiału