Paradoksy bezpieczeństwa gazowego i kto finalnie za to zapłaci ?

konradswirski.blog.tt.com.pl 1 dekada temu

Arystoteles pytał „Dlaczego woda, która jest niezbędna do życia, jest tania, podczas gdy diamenty są bardzo drogie, choć można się bez nich obejść?” – ten paradoks jest może zastanawiający dla większości ludzi, ale ekonomiści i finansiści już dawno odkryli, iż rozwiązanie jest inne. Wartość (cenę) towaru, nie mierzy się w jego użyteczności dla ludzkich procesów, ale w wartości wymiennej zależnej od gry rynkowej. W typowych, dla naszych normalnych czasów, warunkach obfitości wody jak na zwykłym rynku i jednocześnie znikomej ilości diamentów – każdy człowiek wybierze diament zamiast wody, choć w przypadku zagubienia się na pustyni jego decyzja może być nieco inna. Często proste recepty podawane przez polityków i nasza wewnętrzna świadomość rozumienia procesów gospodarczych, niekoniecznie może być taka prosta i jednoznaczna w skomplikowanych realiach rynku, a już na pewno w realiach rynku energetyki i gazu. Paradoksy można wiec mnożyć.

Paradoks 1. Czy mamy za dużo czy za mało gazu?

Wydawałoby się, iż najprostsze rozwiązanie to maksymalizować kontrakty zakupowe dla podniesienia bezpieczeństwa energetycznego. Takie podejście ma to jednak pewne efekty uboczne. Z grubsza nasza roczna konsumpcja gazu wynosi pomiędzy 15-16 mld m3, gdzie do 4,4 stanowią dostawy ze źródeł własnych, a około 9 to kontrakt na import gazu z Rosji. To oficjalne dane są dostępne np. na http://www.pgnig.pl/pgnig/sd/oim/import. Dodatkowe możliwości to dzisiejszy import (tak naprawdę połączenia zwrotne) z kierunków zachodnich i południowych na poziomie 2 mld m3. W sytuacji „bezpiecznej” całość sumuje się po obu stronach równania. Jednak dla podniesienia bezpieczeństwa i dywersyfikacji kolejny kontrakt zakupowy (realizowany przez PGNiG i to w klauzule „take or pay” – czyli bez możliwości zmniejszenia wartości lub przesunięcia dostaw) wprowadza dodatkowe 1,5 mld na rynek. Na dodatek uwalnianie rynku gazu pozwala coraz śmielej wkraczać nowym graczom na rynek, którzy korzystając z koniunktury malejących cen, mogą wprowadzić coraz więcej gazu przez połączenia zachodnie i południowe. Tu już arytmetyka zawodzi, bo jeżeli sytuacja będzie stabilna i bezpieczna, to nasz główny gracz (PGNiG) będzie musiał odebrać zarówno gaz rosyjski jak i katarski (oba po wysokiej rynkowej cenie), a w międzyczasie na rynku pojawi się tańsza konkurencja. Jakby nie było – wtedy za dużo … ale trzeba patrzeć na bezpieczeństwo. Dominująca pozycja rosyjskiego gazu to coraz bardziej realna groźba i parafrazując Clausewitza – przedłużenia walki politycznej dzięki metod ekonomicznych. jeżeli zamiast rosyjskich dostaw postawić 0, to teraz mamy już za mało. Choć istnieje możliwość walki poprzez: maksymalizację obecnych połączeń zachód i południe (3,5 mld m3) , wykorzystanie 100 % terminala LNG Świnoujście (5 mld m3 – jeżeli tylko oczywiście będzie dobudowany do końca, a system przesyłowy udrożniony) oraz napełnionych w 100% magazynów (2 mld m3). Ta opcja jest na dziś bardziej hipotetyczna, choć oczywiście najbliższa zima pokaże więcej informacji z Ukrainy i bardziej realny jest silny impuls ekonomiczny w dół dla PGNiG, który będzie zmuszony realizować kontrakty zakupowe w warunkach obfitości gazu na rynku. Łamigłówka jest trudna do rozwiązania bo oczywiście jakby się dało zajrzeć do podręczników do historii lub starych gazet, ale z perspektywy roku 2030 lub 2050, to łatwo można dawać dobre rady typu: rozbudujmy terminal dalej do 7,5 mld m3 lub jeszcze większe linie przesyłowe z zachodu (lub też absolutnie tak nie robić i kontynuować as it is)

Paradoks 2. Czy cena gazu jest niska czy wysoka?

Ceny gazu (kontrakty zakupowe) zawsze są zagadką. Nie dość iż tajne (tu trudno znać dokładne formuły i wartości), to też słabo porównywalne z uwagi na okres dostaw. Jak porównywać kontrakty spotowe (dziś) z wieloletnimi gwarancjami dostaw? Tym niemniej, da się choćby patrząc z boku, zaobserwować też lekko paradoksalną sytuację, która na pewno będzie trochę kosztować. Dzisiejsza cena gazu na rynkach natychmiastowych – spada, a adekwatnie mocno spadała przez ostanie lata. O ile historycznie gaz, cenowo był zawsze skorelowany z ropą (i tak też indeksowane były chyba w większości kontrakty długoterminowe na dostawy – zależały od ceny rynkowej baryłki ropy typu Brent) to dzięki postępowi w technologiach wydobycia gazu niekonwencjonalnego, ta korelacja się urwała. Gaz od szeregu lat tanieje, a prawdopodobnie w spocie kosztuje choćby i 30 % taniej niż w kontrakcie długoterminowym (bo ten jak zawsze skorelowany z ceną ropy). Prawdopodobnie ceny take-or-pay gazu katarskiego są jeszcze wyższe niż rosyjskiego (trudno się dziwić – mają też dobrych negocjatorów, a my na ich miejscu też sprzedalibyśmy drogo). Ta sytuacja stawia znowu w trudnej pozycji dotychczasowego głównego gracza (PGNiG). Realizując priorytety bezpieczeństwa i gwarantowanych dostaw – musi odbierać gaz ( jak widać w paradoksie 1 może go być choćby za dużo) a realizując priorytety zliberalizowanego rynku – musi walczyć z nowymi graczami, którzy łatwo mogą kupić od razu, mniejsze ilości, ale znacznie tańszego surowca i wpakować konkurencyjnie na rynek.

Paradoks 3. Dlaczego terminal LNG w Świnoujściu może stać pusty ?

Na pewno może stać pusty jeżeli nie zostanie dokończony, ale to pewnie inna historia i innego typu paradoksy. Tu raczej chodzi o koszty obsługi i czystą ekonomię przenoszoną w cenie na rynku. Bo jeżeli rynek ma być w pełni liberalny i konkurencyjny, to terminal staje się nieopłacalny. Poza dużymi kosztami budowy (a wiec i amortyzacją) , konieczne staje się pokrywanie codziennych kosztów eksploatacyjnych, które na pewno będą liczone w setkach milionów złotych rocznie. To przełoży się na cenę gazu rozładowywaną w Świnoujściu – a na razie zakontraktowany jest tam na pewno katarski kontrakt PGNiG (i on będzie pokrywał koszty finalną ceną gazu). Wątpliwe, aby inni dostawcy chcieli korzystać ze Świnoujścia, bo są bardziej opłacalne metody sprowadzania gazu do Polski (np. terminale Beneluks i potem tylko koszt przesytu od zachodu).

Paradoks 4. Jak bezpieczeństwo gazowe może hamować wydobycie krajowego gazu?

To już naturalna konsekwencja punktów 1-3. Aktualna strategiczna polityka gazowa państwa miota się pomiędzy bezpieczeństwem dostaw (sytuacja polityczna) a liberalizowaniem rynku (regulacje unijne). Wolny rynek jest zawsze najlepszym rozwiązaniem, ale konieczna jest obfitość dóbr (brak ograniczeń dostaw), a to jak widać w gazie problematyczne, bo co chwilę trafi się na problem. Wobec tego może „bezpieczeństwo first”- ale to jak widać kosztuje i to bardzo drogo. Jak na razie wszystkie tego koszty przerzucane są na PGNiG (nowy kontrakt katarski, ceny kontraktów długoterminowych, zapasy i nowy terminal), a jednocześnie otwiera się szeroko drzwi dla nowej konkurencji (w końcu idziemy do wolnego rynku gazu). Nie chodzi oczywiście żeby bronić monopolistycznej pozycji PGNiG, ale żeby przy okazji nie wylać dziecka z kąpielą. Oczywiste jest bowiem, iż znowu zadecyduje ekonomia. jeżeli koszty bezpieczeństwa i jednocześnie straty udziałów w rynku (konkurencja) będą duże, to nasz gazowy champion będzie musiał desperacko zaciskać pasa (w końcu to firma giełdowa) aby nie wylądować w pozycji podobnej do górniczych spółek. A zaciskanie pasa znaczy też i ograniczanie inwestycji – a tu najważniejsze są kolejne w rozbudowę nowych krajowych odwiertów (nie mówiąc już o oczekiwaniach gazu łupkowego – które chyba jednak gasną w oczach). Te problemy są widoczne w wielu innych krajach (dylematy gazowe to nie tylko polska specjalność) i gdzie nie gdzie pojawiają się też i kompromisowe rozwiązania. Litwa oddająca do użytkowania swój własny gazowy terminal zadbała o to, aby koszty obsługi zostały pokryte przez zwiększenie opłat dystrybucyjnych dla użytkowników końcowych (w praktyce polskiej analogiczne rozwiązanie to około 2% naszych rachunków). Dzięki temu import u nich będzie konkurencyjny, a moce odbiorcze terminala wykorzystane w pełni. Można się spytać czy końcowy użytkownicy muszą płacić za bezpieczeństwo gazowe …. i odpowiedź niestety musi brzmieć tak … bo tak naprawdę to zawsze za to zapłacimy – w końcu jakakolwiek pomoc państwowa to tylko dystrybucja naszych podatków.

Parafrazując pytanie „Dlaczego gaz i energia, która jest niezbędna do życia, pozostało stosunkowo tania, podczas gdy diamenty są bardzo drogie, choć można się bez nich obejść?”. Patrzmy uważnie na rynek , jego ograniczania, trendy i paradoksy. Zawsze jednak podejmujmy działania aby nie rozwiązywać paradoksu Arystotelesa z pozycji spragnionego wędrowca, zabłąkanego na pustyni …

Idź do oryginalnego materiału