Zaledwie kilka metrów od końca parady w parku powiewały tęczowe flagi, nieznajomi dzielili się napojami, a pod drzewami wybuchały spontaniczne dyskusje. Przez kilka godzin Budapeszt wyglądał i sprawiał wrażenie stolicy UE – nie tylko pod względem geograficznym, ale i politycznym.
Tegoroczna parada równości nie była tylko protestem. Była dowodem życia, a dla rządzącej partii Fidesz stanowi to problem.
Ta sama taktyka, nowy krajobraz
22 lutego premier Orbán oświadczył w swoim corocznym przemówieniu, iż organizatorzy Parady Równości „nie powinni zawracać sobie głowy” tegoroczną paradą. W ten sposób rząd rozpoczął kolejny atak na społeczność LGBTIQ+ na Węgrzech, ale ta wojna trwa już od dawna.
W 2021 r. Fidesz uchwalił tzw. ustawę o ochronie dzieci, która łączy pedofilię z tożsamością LGBTIQ+. Ograniczono dostęp do książek i filmów o tematyce queer – historie postaci homoseksualnych zostały owinięte folią, aby chronić je przed wzrokiem dzieci. W 2022 r. rząd zorganizował referendum w sprawie tej ustawy wraz z wyborami parlamentarnymi. Fidesz wygrała wybory, uzyskując 54% głosów, ale referendum nie powiodło się z powodu 1,5 miliona mniej ważnych głosów niż wymagane do przekroczenia progu. Fidesz poszukała więc łatwiejszego celu – takiego, który przez cały czas budził emocje, ale obiecywał szersze zwycięstwo kulturowe: Pride.
W konserwatywnym społecznie kraju poparcie społeczne dla społeczności queer pozostaje ograniczone. Chociaż większość Węgrów nie jest otwarcie wroga wobec osób LGBTIQ+, wielu przez cały czas woli, aby „trzymały to dla siebie”.
Fidesz próbowała wykorzystać ten dyskomfort. W lutym poprawka do ustawy zasadniczej skutecznie zakazała Parady Równości. Zgodnie z tą poprawką prawa dzieci mają pierwszeństwo przed wszystkimi innymi prawami, w tym prawem do zgromadzeń. Rząd może zakazać wydarzeń, które uzna za szkodliwe dla dzieci, i nakładać grzywny na uczestników, których można zidentyfikować dzięki kontrowersyjnych chińskich kamer rozpoznających twarze. Jak dotąd UE milczy, mimo iż kamery te mogą być obecne na każdej demonstracji, którą reżim uzna za nieodpowiednią.
Media rządowe i posłowie świętowali ten ruch, ale przeliczyli się: klimat polityczny na Węgrzech uległ zmianie.
Fidesz traci popularność. Ich stare metody nie działają już tak skutecznie. I choć nowa siła opozycyjna, Tisza, nie poparła otwarcie Parady Równości, ponieważ odstraszyłoby to jej wyborców z małych wsi, sam wzrost popularności tej partii dał nadzieję i otworzył przestrzeń dla nowych głosów.
Odwrotny skutek
Sobotnia parada była największą w historii. Chociaż policja nie podała oficjalnych danych, organizatorzy szacują, iż wzięło w niej udział od 200 000 do 500 000 osób.
Fidesz, pomimo nowych przepisów, postanowiła ich nie egzekwować. Media sprzyjające rządowi pospiesznie przedstawiły wydarzenie jako sprytną pułapkę zastawioną przez Orbána, przedstawiając opozycję jako lojalistów UE i zwolenników LGBTIQ+.
Wyborcy nie dali się jednak nabrać.
Wielu prawicowców jest zdezorientowanych obrazami Parady Równości, która odbyła się bez przeszkód. Rząd obiecał siłę, a wycofał się. To, co miało być kwestią sporu, stało się przypomnieniem słabnącej pozycji Fideszu. Jak powiedział burmistrz Budapesztu Gergely Karácsony w swoim przemówieniu podczas Parady Równości, choćby jeżeli rząd będzie próbował wiele razy, nie może zakazać miłości. „Historia pokazuje, iż takie rządy mają jedną wspólną cechę: kończą się” – ostrzegł Karácsony.
Pytanie dla Fideszu brzmi, czy uda im się zatrzymać rozczarowanych wyborców, którzy w tej chwili zwracają się ku skrajnie prawicowej partii Nasza Ojczyzna. Partia ta, dysponująca zaledwie garstką aktywistów, zdołała zablokować most podczas parady i od dawna prowadzi kampanię przeciwko Paradzie Równości. Wśród zwolenników Fideszu – 88% z nich poparło zakaz parady – Nasza Ojczyzna może być w tej chwili postrzegana jako bardziej wiarygodna alternatywa dla obecnego rządu. Jednak podczas gdy Fidesz obserwuje swoją prawą flankę, zachodzą głębsze zmiany.
Pod koniec czerwca coś pękło. Nie głośno, nie od razu – ale wyraźnie. Parada odbyła się nie dlatego, iż polityk kazał ludziom się pojawić, ale dlatego, iż nie potrzebowali już pozwolenia.
Po 15 latach węgierska demokracja budzi się do życia.
—
Foto.: Vaiua Rex, 2025 Budapest Pride, CC0 1.0.
—
Tekst ukazał się w języku angielskim 3 lipca 2025 na Visegrad Insight.