W wywiadzie opublikowanym na łamach wPolityce.pl – portalu jawnie sympatyzującego z Prawem i Sprawiedliwością – Jarosław Kaczyński zarysował nową mapę polityczną Polski po zaprzysiężeniu Karola Nawrockiego na prezydenta RP. I choć nie padły wprost słowa o kontrolowaniu Pałacu Prezydenckiego, z każdego akapitu tej rozmowy przebija jasny przekaz: prezydentura Nawrockiego to kontynuacja politycznej strategii PiS – z Kaczyńskim jako jej nieformalnym liderem.
– „Miejmy nadzieję, iż już w najbliższą środę zostanie zaprzysiężony. Jesteśmy o tym przekonani. Warto być tego dnia w Warszawie” – mówił o objęciu urzędu przez Nawrockiego, dodając, iż to „będzie wielkie święto polskiej demokracji, która wygrała”. Problem polega na tym, iż w tej narracji demokracja mylona jest z polityczną lojalnością wobec jednej partii. A sam prezydent – sprowadzany do roli wykonawcy.
Kaczyński nie pozostawia złudzeń: Nawrocki to jego prezydent. Zaledwie kilka godzin po zaprzysiężeniu nowej głowy państwa, prezes PiS bez skrępowania sugeruje, kto naprawdę rozdaje karty. Nie ma mowy o niezależności urzędu prezydenta, o konstytucyjnej roli strażnika ładu ustrojowego. Zamiast tego – układ lojalności, oparty na kontynuacji polityki PiS i „odbudowie państwa praworządnego”, jak to ujął Kaczyński, pomijając fakt, iż to właśnie jego partia przez lata podważała fundamenty państwa prawa.
Warto podkreślić, iż wPolityce.pl to medium nie tylko przychylne PiS, ale de facto współtworzące przekaz partii. Bracia Karnowscy, właściciele portalu, od lat wspierają rządy prawicy i tworzą ramy informacyjne, które wzmacniają linię Nowogrodzkiej. Dlatego tak istotne jest, iż to właśnie tam Kaczyński ujawnia strategię: prezydent ma być częścią partyjnego planu, nie niezależnym arbitrem.
W tym samym wywiadzie Kaczyński przedstawia strukturę kierownictwa PiS jako podział między „doświadczonych” – siebie, Antoniego Macierewicza, marszałka seniora – oraz „młodych”, których lokuje w bieżącym kierownictwie. Sugeruje równowagę, ale w istocie przyznaje: strategiczne decyzje podejmują starzy liderzy, młodzi wykonują. Gdzie w tym wszystkim jest prezydent Nawrocki? W najlepszym razie – wśród tych młodych. W rzeczywistości – jako narzędzie wykonawcze.
To nie są puste obawy. Już pierwsze działania prezydenta Nawrockiego, jak zapowiedź zwołania Rady Gabinetowej, sugerują próbę ingerencji w kompetencje rządu. Tymczasem jego zaplecze polityczne – z Kaczyńskim na czele – nie ukrywa, iż traktuje Pałac Prezydencki jako przyczółek do dalszej ofensywy politycznej, a nie instytucję równoważącą władzę wykonawczą.
Gdy Kaczyński mówi o planowanej manifestacji przeciwko migrantom 11 października, używa słów, które powinny zaniepokoić każdego obywatela: „Chcemy podjąć działania, które będą zmierzały do przekonania władzy albo choćby przymuszenia władzy”. To otwarte nawoływanie do wywierania presji na demokratycznie wybrany rząd. I to nie przez debatę, ale przez mobilizację uliczną. jeżeli w ten sposób rozumiana jest „polska demokracja”, to trzeba zadać pytanie: kto tu naprawdę próbuje domykać system?
Zamiast dążyć do odbudowy instytucjonalnej równowagi po latach chaosu, Kaczyński i jego otoczenie pokazują, iż **nie zamierzają oddać wpływów – choćby jeżeli nie sprawują formalnie władzy**. Zamiast akceptować wyniki wyborów i konstytucyjny podział kompetencji, szukają obejścia – przez Pałac Prezydencki, przez media, przez ulicę.
To wszystko składa się na niepokojący obraz państwa, które zamiast opierać się na instytucjach, opiera się na nieformalnych relacjach lojalności i wpływu. Prezydent, który powinien być strażnikiem konstytucji, staje się figurantem. Partia, która przegrała wybory, nie odpuszcza. A obywatel, który liczył na nowy rozdział, musi zadać sobie pytanie: czy Polska pozostało państwem instytucji, czy już tylko państwem sterowanym z Nowogrodzkiej?