Pierwsze dni Karola Nawrockiego w Pałacu Prezydenckim ujawniają strategię opartą nie na rozwiązywaniu problemów państwa, ale na politycznych zabawkach i medialnych efektach. Zamiast odpowiedzialnego przywództwa – piaskownica ambicji, w której najważniejsze jest, by prezydent mógł pokazać, iż to on rozdaje łopatki.
Pierwsze dni urzędowania Karola Nawrockiego pokazują wyraźny schemat – nowy prezydent traktuje państwo nie jako złożony mechanizm wymagający odpowiedzialnego zarządzania, ale jako przestrzeń do realizacji własnych ambicji i politycznych zabaw. Symboliczne gesty, głośne deklaracje i ostre wystąpienia mają przykrywać brak realnego planu działania, a jednocześnie budować wizerunek przywódcy „z charakterem”. Problem w tym, iż państwo to nie scena do osobistych popisów, a koszt politycznej gry w piaskownicy ponoszą wszyscy obywatele.
Już w dniu zaprzysiężenia Nawrocki postawił na mocne, konfrontacyjne akcenty. W swoim pierwszym orędziu ostro skrytykował obecną władzę, formułując daleko idące oskarżenia o łamanie praworządności. Zamiast jednak przedstawić konkretne rozwiązania, ograniczył się do ogólników o „powrocie na drogę prawa” i zapowiedzi prac nad nową konstytucją. To deklaracja efektowna medialnie, ale kompletnie oderwana od realiów – zmiana ustawy zasadniczej wymaga szerokiego konsensusu politycznego, którego w obecnych warunkach po prostu nie ma. Mamy więc sytuację, w której prezydent otwiera swoją kadencję od obietnicy niemożliwej do spełnienia, licząc na efekt wizerunkowy.
Drugi element tej strategii to ostentacyjne akcentowanie roli władzy prezydenckiej w obszarach, które w polskim systemie ustrojowym mają ograniczone kompetencje. Zapowiedzi wpływania na wymiar sprawiedliwości poprzez „apel do sędziów” czy publiczne pouczanie ministra sprawiedliwości, choć politycznie nośne, są czysto symboliczne. Prezydent nie posiada narzędzi pozwalających wprost wymusić określone decyzje sądów. Jednak w logice politycznej piaskownicy takie gesty mają sens – chodzi o pokazanie siły i rzekomego autorytetu, niezależnie od tego, czy mają one przełożenie na praktykę.
Kolejnym przykładem tej postawy była oprawa uroczystości zaprzysiężenia, z nadmiernym eksponowaniem obecności zagranicznych delegacji, w tym przedstawicieli administracji amerykańskiej. Zamiast potraktować ich udział jako element standardowej dyplomacji, otoczenie Nawrockiego próbowało wykreować narrację o „bezprecedensowym wydarzeniu”. Takie podejście sugeruje, iż celem jest nie tyle faktyczne wzmocnienie pozycji Polski na arenie międzynarodowej, ile budowanie mitu o wyjątkowości samego prezydenta.
Analizując pierwsze wystąpienia Nawrockiego, widać też skłonność do selektywnego traktowania faktów. Krytyka rządu w obszarze praworządności pomija wcześniejsze działania obozu politycznego, z którego wywodzi się sam prezydent, a które w znacznym stopniu przyczyniły się do obecnego stanu konfliktu w wymiarze sprawiedliwości. To wygodne pominięcie pozwala kreować obraz „nowego otwarcia”, w którym prezydent jawi się jako bezkompromisowy obrońca prawa – bez konieczności rozliczania przeszłości.
Polityczna piaskownica ma jeszcze jeden wymiar – personalne ambicje. Nawrocki wyraźnie stara się zbudować markę polityka niezależnego, nieobawiającego się ostrych sformułowań i medialnych starć. To strategia atrakcyjna dla części opinii publicznej, jednak obarczona poważnym ryzykiem – im więcej energii poświęca się na gesty i autopromocję, tym mniej zostaje jej na faktyczne zarządzanie procesami państwowymi. W dłuższej perspektywie prowadzi to do erozji zaufania, gdy okazuje się, iż za mocnymi słowami nie idą wymierne efekty.
W praktyce prezydentura to nie konkurs na najostrzejszą ripostę, ale żmudna praca wymagająca umiejętności budowania koalicji, kompromisów i konsekwentnego wdrażania polityki. Pierwsze dni Nawrockiego sugerują, iż większą wagę przywiązuje on do symbolicznych gestów niż do tworzenia realnych, wykonalnych planów. Można odnieść wrażenie, iż każda okazja do medialnego występu jest traktowana jak kolejna zabawka w piaskownicy – kolorowa, efektowna, ale gwałtownie porzucana, gdy pojawi się nowa.
Niebezpieczeństwo takiej strategii polega na tym, iż państwo zaczyna funkcjonować w rytmie prezydenckich wystąpień i narracji, zamiast w oparciu o długofalowe cele i procedury. To odwraca uwagę od faktycznych problemów – kryzysu w wymiarze sprawiedliwości, napięć w polityce zagranicznej, czy konieczności reform gospodarczych – i skupia debatę publiczną na tym, co prezydent powiedział lub jak zareagował na bieżące wydarzenie.
Dojrzała polityka wymaga odwagi nie tylko w formułowaniu krytyki, ale też w podejmowaniu trudnych, często niepopularnych decyzji. Tymczasem pierwsze dni Karola Nawrockiego wskazują, iż jego priorytetem jest przede wszystkim zaspokojenie własnych ambicji i utrzymanie zainteresowania mediów. W efekcie zamiast realnego przywództwa otrzymujemy spektakl – widowiskowy, ale pozbawiony treści, który może dostarczać rozrywki uczestnikom politycznej sceny, ale nie rozwiązuje żadnego z kluczowych problemów państwa.
Jeżeli ta logika utrzyma się w dalszych miesiącach, prezydentura Nawrockiego może okazać się klasycznym przykładem rządów w stylu piaskownicy – gdzie państwo staje się zbiorem zabawek do testowania pomysłów, a obywatele – widownią, której rolą jest reagowanie na kolejne odsłony spektaklu. W takim modelu polityka nie jest narzędziem rozwiązywania problemów, ale sceną, na której główny aktor gra przede wszystkim dla własnej satysfakcji.