Pakiet Omnibus to zbiór proponowanych zmian legislacyjnych, które mają na celu uproszczenie regulacji dotyczących odpowiedzialności korporacyjnej oraz raportowania zrównoważonego rozwoju w Unii Europejskiej. Obejmuje trzy najważniejsze akty prawne: Dyrektywę w sprawie należytej staranności przedsiębiorstw w zakresie zrównoważonego rozwoju (CSDDD), Dyrektywę w sprawie raportowania zrównoważonego rozwoju (CSRD), oraz Rozporządzenie w sprawie taksonomii UE, definiujące, które inwestycje mogą być uznane za zrównoważone.
Wszystkie te postanowienia są wynikiem i tak już daleko idących kompromisów. Przykładowo, trzy lata temu za zrównoważone i zielone uznano inwestycje w gaz. Zrobiono to wbrew faktom i negatywnym opiniom komisji ds. środowiska i komisji ds. ekonomii, podtrzymując zielone światło dla rosyjskiego gazu, który UE wciąż kupuje, oraz amerykańskiego LNG, który był głównym „rozwiązaniem” wobec kryzysu energetycznego przygotowanym przez decydentów unijnych. Czy możemy liczyć na Stany Zjednoczone i ich „tani” gaz – obarczony wielkimi kosztami środowiskowymi i zdrowotnymi osób zamieszkałych zarówno w USA, jak i państwach Unii – w czasach, gdy jedną decyzją Donald Trump zatrzymuje pomoc militarną dla Ukrainy?
Chociaż zmiany proponowane przez Komisję Europejską są przedstawiane jako sposób na zmniejszenie obciążeń administracyjnych, szczególnie dla małych i średnich firm, wielu ekspertów i organizacji społecznych wskazuje, iż propozycje osłabią zaangażowanie UE w politykę klimatyczną, niwecząc dotychczasowe osiągnięcia w tym obszarze. Odbije się to nie tylko na bezpieczeństwie przyszłych pokoleń, ale na zdrowiu milionów obywateli UE i nastrojach społecznych już teraz. Brak sprawiedliwej transformacji i prospołecznych polityk będzie nakręcał poparcie dla populistycznej skrajnej prawicy, która choćby nie próbuje udawać, iż zależy jej na powstrzymaniu zmian klimatycznych, a jednocześnie szczuje na uchodźców i imigrantów. A tych, wraz ze wzrostem średnich temperatur, będzie przybywać.
Cieplarniane warunki dla wyzysku i greewashingu
Omnibus sprawi też, iż dostęp ofiar naruszeń do sądów w UE stanie się znacznie trudniejszy. Zniknie możliwość składania pozwów zbiorowych, więc organizacje pozarządowe i związki zawodowe stracą możliwość reprezentowania pokrzywdzonych wyzyskiem i degradacją środowiska. Państwa członkowskie będą mogły stosować prawo kraju, w którym doszło do naruszenia, zamiast standardów unijnych – w praktyce oznacza to, iż firmy w krajach o słabszych regulacjach będą mieć jeszcze więcej wolności w zakresie łamania praw człowieka.
Przestaje również istnieć obowiązek faktycznej realizacji planów klimatycznych. Koncerny paliwowe mogą obiecać odejście od ropy, gazu czy węgla, na papierze zadeklarować zeroemisyjność, a nazajutrz o tym zapomnieć – i nie ponieść żadnych konsekwencji.
CSRD, czyli unijny standard raportowania, który miał zapewnić inwestorom rzetelne informacje o wpływie firm na środowisko i społeczeństwo, zostaje ograniczony. Aż 80 proc. przedsiębiorstw zostanie zwolnionych z obowiązku raportowania, a te, które przez cały czas będą nim objęte, otrzymają dodatkowe dwa lata na dostosowanie się. Brak przejrzystości stworzy doskonałe warunki dla greenwashingu i dalszego ukrywania realnych skutków działań korporacji.
Co na to Polska?
Unia Europejska przez lata budowała mechanizmy, które miały zapewnić większą odpowiedzialność firm. Opór wobec regulacji ESG (środowiskowych, społecznych i zarządczych) jest jednak silny – zwłaszcza ze strony lobby biznesowego i konserwatywnych polityków. jeżeli Pakiet Omnibus wejdzie w życie, zrobimy nie krok, a tysiące kroków wstecz. To nie ułatwienie, to demontaż.
Ponad 360 organizacji społeczeństwa obywatelskiego z 53 państw wzywa Radę UE i Parlament Europejski do odrzucenia wszelkich poprawek osłabiających dyrektywę CSDD. Chociaż Pakiet Omnibus został już zaprezentowany przez Komisję Europejską, to propozycje będą jeszcze dyskutowane – a niektóre już są – w Europarlamencie oraz Radzie UE. Polski rząd może się im sprzeciwić, ale nic nie zapowiada, by zamierzał to zrobić.
„Jeśli zbankrutujemy, to nikt już nie będzie dbał o środowisko naturalne na świecie” – mówił niecałe dwa miesiące temu premier Donald Tusk, a polskie media słusznie porównywały tę retorykę do trumpowskich wizji przyszłości. Ja również nie chcę, by Europa stała się „kontynentem naiwnych ludzi i idei”, ale niewolniczą pracą dzieci – bo również ten proceder ułatwiłoby zapowiedziane zmiany – oraz polityką energetyczną jak w „drill, baby, drill” nie zapewnimy sobie konkurencyjności.
Czas, by Donald Tusk, zamiast odmieniać słowo „deregulacja” przez wszystkie przypadki, zajął się uproszczeniem przepisów tam, gdzie wpłynie to pozytywnie na prawo pracy, nasz rozwój gospodarczy, a jednocześnie ochroni naszych obywateli i obywatelki przed kryzysami, które często są wynikiem nadużyć największych graczy na rynku – również jeżeli chodzi o transformację energetyczną.
**
Wiktoria Jędroszkowiak – aktywistka, zajmuje się walką o sprawiedliwość społeczną i transformację klimatyczną, przede wszystkim w zakresie odejścia od spalania paliw kopalnych. Współzałożycielka Inicjatywy Wschód, prowadzi audycję Młoda Polska na antenie Radia TOK FM.