Zbigniew Ziobro zgrywa bohatera, ale z dystansu, bo schronił się na Węgrzech. Teraz czeka tylko na moment, gdy PiS przejmie władzę, a Jarosław Kaczyński spełni daną mu obietnicę. Pod koniec października Zbigniew Ziobro wyleciał na Węgry. Wycieczka się przedłużyła, bo w tym samym czasie prokuratura poinformowała, iż zamierza postawić mu 26 zarzutów. Sejm uchylił mu immunitet i wyraził zgodę na zatrzymanie i areszt. Ziobro uznał więc, iż lepiej pozostać na Węgrzech – to sprawdzona ścieżka, polecana przez partyjnego kolegę Marcina Romanowskiego. Z perspektywy bezpiecznego Budapesztu Ziobro zgrywa bohatera. Zapowiada, iż jest gotów stanąć przed sądem, ale oczywiście tym uczciwym. Stawia warunki, takie jak powrót „legalnego Prokuratora Krajowego”. Ziobro oświadczył też wszem wobec, iż nie będzie ubiegał się u prezydenta o prawo łaski. – Nie zamierzam i nie będę występował o prawo łaski, ponieważ jestem człowiekiem niewinnym – zadeklarował na antenie telewizji wPolsce24. Plan Ziobry jest prosty: przeczekać w Budapeszcie, aż PiS wróci do władzy. Wtedy były minister będzie już potrzebny i oczekuje, iż stanie się obecnym ministrem. Bo tak obiecał mu Jarosław Kaczyński. Prezes miał zapewnić Ziobrę, iż o ile ten będzie czuł się zdrowotnie na siłach, to w przyszłym rządzie PiS znów stanie na czele ministerstwa sprawiedliwości. To był jeden z warunków zjednoczenia