OSZUŚCI I KOMBINATORZY
Autor: Stanisław Srokowski @ 25 czerwiec 2015
Mógłbym uruchomić swoje zdolności fizjonomiczne i sporo powiedzieć o najrozmaitszych rodzimych figurach z życia publicznego, a przede wszystkim politycznego, albo o tych, które się do polityki teraz gwałtownie pchają, czując osobiste, prywatne lub środowiskowe korzyści, ale na szerszą skalę tego nie zrobię, bo na razie nie ma to sensu, chyba, iż zawisłaby nad nami jakaś katastrofa.
Na dziś katastrofy jednak nie widzę. Przeciwnie, wiele wskazuje na to, iż obłudna i kłamliwa formacja polityczna, czyli PO, schodzi ze sceny, a jej miejsce zajmie – mam nadzieję – formacja, a może kilka formacji godnych zaufania, choć każdej z nich, tej nowej, Kukiza, i tej ukształtowanej, PiS-owskiej, także należy dokładnie i nieustannie patrzeć na ręce. Więc nie będzie rozpisywania się o setkach szemranych postaci, które niedługo znikną z naszego życia publicznego.
Zajmę się tylko jedną figurą, ponieważ jest ona groźna i należy porządnych ludzi przed nią ostrzegać. Mam na myśli ekonomistę z Bożej łaski, Ryszarda Petru i jego nową pasję polityczną. Nie znam osobiście tego człowieka i nie atakuję go, jako osobę prywatną, ale jako gościa, który chce mnie i takich jak ja publicznie oszukać, omamić i wyprowadzić na fałszywe drogi.
A ja nie chcę być oszukiwany, ani wyprowadzany na fałszywe drogi. Bo przez dziesięciolecia byłem wystarczająco boleśnie oszukiwany, okłamywany i mamiony najprzeróżniejszymi iluzjami, urojeniami i złudzeniami. Dlatego na fałsze i obłudę reaguję alergicznie. A tu gołym okiem widać, iż spieszy Petru na ratunek tonącej Platformie, okłamując mnie, iż staje się nowym bytem antysystemowym.
Zachowuje się dokładnie tak, jak w popłochu zachowywał się Komorowski, panicznie bojąc się upadku i ośmieszając się na sto sposobów, choćby gnąc się i śliniąc przed niejakim Wojewódzkim, chłystkiem, którego styl istnienia medialnego przypomina najgorsze cechy sprzedajnego dziennikarstwa.
Przerażony więc wizją utraty wysoko postawionych przyjaciół, Petru także rzuca się w wir politycznych gier, by ocalić na tej chwiejnej łajbie choćby resztki swoich zdruzgotanych zagładą partii kumpli. Powiem wprost, to człowiek, który niesie ze sobą najgorsze odpady mijającej epoki. W jego biografii możemy wyczytać, iż był doradcą Leszka Balcerowicza, człowieka, który doprowadził do ruiny miliony Polaków.
Zasiadał też na ławach nieboszczki Unii Wolności, choćby z jej list bezskutecznie kandydował do sejmu.
Zajmował intratne stanowiska w wielu branżach, m.in. w Banku Światowym, w Banku BPH, w BRE Banku, obłowił się więc porządnie, prawdopodobnie dzięki wsparciu kumpli, którym teraz – jak rzekłem – chce się odwdzięczyć i wepchnąć ich ponownie do ław sejmowych. Bo wiadomo, rączka rączkę myje. Gdy się patrzy na jego zachowania i na jego twarz, to widać jak na dłoni, iż to facet, któremu nie można zaufać ani za grosz.
Fizjonomia zdradza, iż gotów jest cynicznie zrobić wiele, by oszukać i na tym oszustwie wygrać polityczny interes. A więc gotów jest zagrać choćby w teatrze złudzeń, udając, iż pragnie odnowić oblicze polityczne kraju. Rzecz jasna, niczego nie chce odnowić. Chce siebie i swoich kumpli z tonącego okrętu ratować.
I wciąga do tej gry naiwnych i wciąż dających się nabierać młodych, często pełnych wiary i ufnych biznesmenów. Ale jak można takiemu typowi dawać wiarę, kiedy jego ideowi przyjaciele sami jemu już nie wierzą. Niedawno w dodatku do „Gazety Wyborczej” („Duży format” ), Filip Springer przypomina, iż Petru choćby dobrym ekonomistą nie jest, bo jego prognozy kompletnie się nie sprawdziły.
Dowiadujemy się więc, iż w roku 2008, w sierpniu, frank szwajcarski kosztował 1,9 złotego, a Petru zapewniał, iż nasza waluta będzie się umacniać. I zachęcał, by brać kredyt we frankach, bo jak powiadał, takie kredyty ”jeszcze długo pozostaną bezpieczne i opłacalne”. A sześć miesięcy później frank sięga pułapu, czyli 3,2 zł.
Cytujmy dalej za „GW”: „rok 2009, marzec, za franka trzeba zapłacić 2,9 złotego, przy tej okazji Petru zapewnia, iż „jest duża szansa, iż poziomu 3,20 zł za franka już nie zobaczymy”, „jesteśmy w takiej sytuacji, iż spać możemy wszyscy spokojnie”.
Rok 2011, sierpień, frank kosztuje 3,9 zł. Petru wyjaśnia „zbytnie umocnienie franka zabije szwajcarską gospodarkę” i zapewnia „Obstawiam, iż w dłuższej perspektywie czasu frank w relacji do złotego wróci do normalnego poziomu”.
Rok 2014, listopad, Petru-realista: „Prognozy, iż frank będzie niedługo kosztował 4 zł, są oderwane od rzeczywistości”. Wiadomo, jak to się skończyło. Petru wprowadzał w błąd dziesiątki tysięcy ludzi, czyli oszukiwał. jeżeli nie wierzy łaskawy Czytelnik w moje zdolności fizjonomiczne, to liczby nie kłamią.
Czy takiemu oszustowi można powierzyć losy polskiej polityki? Odpowiedź jest tylko jedna: nie. Jak najdalej od Petru i takich jak on.
Stanisław Srokowski
tekst publikowany w „ Warszawskiej Gazecie”