Ostatnia deska ratunku PiS. Nawrocki prezydentem albo więzienie

4 godzin temu

Jeśli ktoś łudzi się, iż walka PiS o Pałac Prezydencki to zwykły polityczny pojedynek o wpływy, to najwyższy czas na zimny prysznic. Dla partii Kaczyńskiego to walka o życie — polityczne, ale być może też dosłownie o uniknięcie więzienia. Wygrana Karola Nawrockiego to dla tej formacji ostatnia szansa na zabetonowanie układu i zablokowanie realnej odpowiedzialności za osiem lat złodziejstwa, nadużyć władzy i demolki państwa prawa.

Nie chodzi tylko o groteskowe przekręty w Funduszu Sprawiedliwości, nielegalne wybory kopertowe, afery respiratorowe, stadninowe, maseczkowe, czy handlarzy bronią z bazaru. To wszystko są już niemal gotowe akty oskarżenia, a prokuratura Ziobry bez Ziobry zaczyna wreszcie wyglądać jak organ ścigania, a nie parasol ochronny. Kaczyński to wie. Wie to również całe kierownictwo partii, dlatego w tej kampanii nie ma już miejsca na finezję ani grę fair. W grę wchodzi polityczne być albo nie być.

Prezydent Nawrocki — strażnik bezkarności

Prezydent z nadania PiS to nie tylko głowa państwa. To ostatni bezpiecznik, który może wetować ustawy, blokować rozliczenia, sabotować prace komisji śledczych, grać na czas. To także furtka do „łaskawości” w ramach prezydenckiego prawa łaski, która mogłaby zatrzymać marsz prokuratorów w stronę Nowogrodzkiej.

Kaczyński potrzebuje czasu i gwarancji. Prezydent bez jego błogosławieństwa oznacza koniec tej gry. Każda ustawa naprawiająca państwo po PiS, każde śledztwo dotyczące afer i nadużyć — bez parasola prezydenckiego — staje się egzekucją polityczną, która może przerodzić się w egzekucję karną.

Przegrana? Zostaje tylko chaos

I tu dochodzimy do najbardziej niepokojącego scenariusza, który nie jest żadnym political fiction. To realna kalkulacja w głowie prezesa: jeżeli nie uda się obronić prezydentury, jeżeli Kaczyński zobaczy, iż zbliżają się kajdanki, może nie mieć nic do stracenia. Destabilizacja państwa, próba zamachu stanu, rozgrywanie ulicy, sianie chaosu — to wszystko w arsenale PiS już było. Tym razem jednak to nie byłaby gra o słupki w sondażach, ale desperacka próba ucieczki przed odpowiedzialnością.

Kaczyński, despota wyznający zasadę „nikt inny nie może rządzić”, może uznać, iż lepszy rozbity kraj niż Polska, w której odpowiada się przed sądem jak każdy inny obywatel. Z tego punktu widzenia jego decyzja o sięgnięciu po uliczne rozruchy czy próby rozgrywania służb i wojska nie byłaby szaleństwem, ale brutalnym pragmatyzmem starego gracza, który wie, iż kończy mu się czas.

To nie wybory jak każde inne

Dlatego te wybory prezydenckie to nie zwykły plebiscyt. To referendum, czy Polska ma być państwem prawa, w którym choćby najpotężniejsi odpowiadają za swoje czyny, czy może republiką bananową, w której bezkarność zapewnia się, sadzając swojego człowieka w Pałacu Prezydenckim.

Karol Nawrocki nie jest tu żadnym „niezależnym kandydatem”. Jest jedynką na liście PiS, narzędziem obrony systemu bezprawia, który przez osiem lat rujnował kraj. Dlatego ich strach jest tak wielki. I dlatego są dziś bardziej niebezpieczni niż kiedykolwiek wcześniej.

Idź do oryginalnego materiału