Ostatnie wydarzenia wokół Zbigniewa Ziobry i komentarze jego partyjnych sojuszników pokazują, iż obóz Prawa i Sprawiedliwości nie potrafi zmierzyć się z polityczną i prawną rzeczywistością.
Wypowiedzi Macieja Wąsika, europosła PiS i wieloletniego współpracownika Ziobry, stanowią podręcznikowy przykład strategii, w której fakty podporządkowane są potrzebom propagandowej narracji. „Jestem przekonany, iż dzisiaj Zbigniew Ziobro, kiedy policja go doprowadzi, po prostu ośmieszy po raz kolejny tą grupkę zacietrzewionych polityków” – mówił Wąsik na antenie Telewizji wPolsce24.
Już w tym jednym zdaniu widzimy, jak daleko politycy PiS odeszli od zasad debaty publicznej. Zamiast poważnej refleksji nad odpowiedzialnością byłego ministra sprawiedliwości, otrzymujemy zapowiedź „ośmieszania” przeciwników. To język konfliktu, nie rozmowy. To polityka nastawiona na konfrontację, a nie na szukanie rozwiązań.
Wąsik, komentując zatrzymanie swojego dawnego zwierzchnika, starał się przedstawić sprawę jako decyzję samego Ziobry, a nie konsekwencję działań instytucji państwa. „To nie jest w zasadzie doprowadzenie przymusowe Zbigniewa Ziobry na komisję, tylko Zbigniew Ziobro podjął decyzję, iż już nie będzie wodził za nos rządu Donalda Tuska i przyleci normalnie z Brukseli do Polski” – tłumaczył.
To retoryka dobrze znana: odwracanie pojęć, redefiniowanie faktów, kreowanie obrazu polityka jako podmiotu, który sam decyduje o swoim losie, choćby w sytuacji, gdy państwowe instytucje mają prawo domagać się jego stawiennictwa. Wąsik próbuje więc przekonać opinię publiczną, iż doprowadzenie przymusowe wcale nie jest doprowadzeniem, a Ziobro w rzeczywistości zachowuje pełną kontrolę. To zabieg retoryczny, który ma osłabić powagę sytuacji.
Wąsik dodał także, iż „wiemy, iż jest w Brukseli, bo przechodził ciężką chorobę, prawdopodobnie pozostało pod opieką lekarzy i tam się po prostu leczy. Zbigniew Ziobro robi to na własnych warunkach”. Trudno nie zauważyć, iż w tym zdaniu kryje się próba przedstawienia Ziobry jako ofiary losu, a jednocześnie jako silnej postaci, która choćby w chorobie dyktuje warunki. To klasyczny mechanizm obronny: polityk staje się jednocześnie bezbronnym pacjentem i nieugiętym liderem.
Problem w tym, iż rzeczywistość jest bardziej złożona. Zbigniew Ziobro odpowiada przed opinią publiczną i instytucjami państwa nie jako prywatna osoba, ale jako były minister sprawiedliwości, człowiek, który miał ogromny wpływ na kształt polskiego wymiaru sprawiedliwości i służb specjalnych. Oczekiwanie, iż obywatele zapomną o aferach związanych z inwigilacją czy o kontrowersyjnych reformach sądownictwa tylko dlatego, iż Ziobro walczy z chorobą, jest próbą manipulacji emocjami.
PiS od lat buduje swoją politykę na narracji oblężonej twierdzy. Wrogowie – najczęściej Donald Tusk, Niemcy czy Unia Europejska – mają być odpowiedzialni za wszelkie problemy. Ziobro, który dziś staje przed realną perspektywą odpowiedzialności, również wpisywany jest w tę narrację. Wąsik sugeruje, iż cała „obława” to nic innego jak pokaz politycznej zaciekłości nowej władzy. To ma odwrócić uwagę od faktów: od zarzutów, które wymagają wyjaśnienia, od działań, które budziły poważne wątpliwości prawne i etyczne.
W tym kontekście warto przypomnieć, iż to właśnie Ziobro i jego współpracownicy odpowiadają za radykalne zmiany w sądownictwie, które wielokrotnie były krytykowane przez instytucje unijne i międzynarodowe organizacje prawnicze. To za jego czasów Polska znalazła się w sporze z Komisją Europejską o praworządność, a obywatele boleśnie odczuli skutki sporów na arenie międzynarodowej. Dziś próba przedstawienia go jako ofiary systemu brzmi jak ponury żart.
Odpowiedzialność za ten stan rzeczy spada także na PiS jako całość. Partia, która przez lata dawała Ziobrze pełną swobodę działania, dziś próbuje bronić go dzięki argumentów emocjonalnych i retorycznych sztuczek. Wąsik, zamiast przedstawić rzeczowe stanowisko, powtarza dobrze znane schematy. W efekcie kompromituje nie tylko siebie, ale i całą formację.
Polska polityka potrzebuje dziś rzetelnej rozmowy o odpowiedzialności i naprawie instytucji państwa. Tymczasem PiS – ustami swoich polityków – ucieka w narrację o „ośmieszaniu przeciwników” i „własnych warunkach”. To nie jest język poważnej partii opozycyjnej. To język, który zdradza panikę i brak pomysłu na przyszłość.