W czwartkowe popołudnie, 9 lutego, dokładnie w Ogólnopolski Dzień Etnografii, Etnologii I Antropologii Kulturowej, w Miejskiej i Powiatowej Bibliotece Publicznej w Nowym Tomyślu miała miejsce prelekcja z cyklu: Biblioteka Regionu. Tym razem o zagadnieniach związanych z osadnictwem olęderskim na terenie Zachodniej Wielkopolski, w tym niecki nowotomyskiej, opowiadał Mariusz Przybyła z Muzeum Regionalnego w Wolsztynie, etnolog, członek zarządu Stowarzyszenia Muzeów na Wolnym Powietrzu w Polsce.
Jest to temat nam bliski, gdyż kolonizacja olęderska znacząco wpłynęła na obecny charakter przyrodniczo-architektoniczny naszej gminy i powiatu nowotomyskiego. Ślady osadnictwa olęderskiego można odnaleźć na terenie sołectw: Boruja Kościelna i Boruja Nowa, Chojniki, Cicha Góra, Glinno, Grubsko, Kozie Laski, Paproć, Przyłęk, Szarki, Sękowo, Jastrzębsko Stare, Nowa Róża, Grubsko i Sątopy. Podróżując po okalających nasze miasto wsiach można natrafić zarówno na solidne, drewniane poolęderskie zagrody – w charakterystyczny sposób usytułowane stare chaty, stodoły i budynki gospodarcze, pośrodku których rosną olbrzymie drzewa, strzegące dawniej mieszkańców przed burzami, a teraz dające przyjemny cień, a także charakterystyczne ukształtowanie krajobrazu przyrodniczego.
Co niezmiernie cieszy, wśród licznie przybyłych osób znaleźli się nie tylko zainteresowani naszą lokalną historią nowotomyślanie, ale również osoby, które bezpośrednio doceniają wartość naszego kulturowego dziedzictwa – zamieszkują i remontują te zabytkowe, drewniane budynki.
Oprócz historycznego rysu kształtowania się na przestrzeni XVII i XVIII w. rolnego procesu kolonizacyjnego, opartego na zasadach prawa olęderskiego, którego wyznacznikiem była dzierżawa ziemi i wolność osobista osadników, dowiedzieliśmy się, iż termin osadnictwo olęderskie nie określa narodowości. Osadnicy nie byli grupą jednolitą pod względem pochodzenia, języka czy religii. Wśród przybyłych na nasze tereny osób, wbrew powszechnym skojarzeniom, odsetek Holędrów był znikomy, większość osadników przybyła tu z Brandenburgii, Nowej Marchii, Śląska, Czech i z Wielkopolski. A w okresie, w którym przybywali trudno mówić o utożsamianiu się z narodowością w dzisiejszym rozumieniu tego słowa. Głównym wyznacznikiem migracji był czynnik ekonomiczny.
Badania dotyczące pochodzenia osadników wciąż trwają, fragmenty ich historii opowiadają same budynki. Ich układ, precyzyjne łączenia bali, oryginalnie wykonane wrota stodół, zachowane w pierwotnym stanie drzwi i okiennice drewnianych chat, zdobienia desek okapowych i krokwi często wskazują na rejon pochodzenia budujących je osób.
Część z tych materialnych śladów naszej przeszłości odchodzi bezpowrotnie, część zostaje zmodernizowana w bardziej lub mniej adekwatny sposób. Choć jest to proces nieunikniony, warto jednak dostrzec mądrość naszych poprzedników, nauczyć się szacunku do ich dorobku i doświadczenia. Jak skonstatował nasz gość: Wybierając nasze okolice na „swoje miejsce na ziemi”, akceptujmy je w całości. Skoro je wybraliśmy, to znaczy, ze w jakiś sposób ono do nas przemawia. Dlatego stawiając tu domy dostosowujmy się do istniejącego lokalnego krajobrazu, a nie zmieniajmy go według swoich upodobań, gdyż w ten sposób zatraci on swój unikatowy charakter.
Na koniec nasz prelegent zaprosił wszystkich do swego miejsca pracy – Skansenu Budownictwa Ludowego Zachodniej Wielkopolski w Wolsztynie, gdzie znaleźć można także zabudowania pobliskiego Sękowa, czy Grubska i dowiedzieć się więcej o lokalnym budownictwie oraz życiu naszych poprzedników.
G.M.