Narodowe konsultacje miały być głosem ludu. Dziś są narzędziem mobilizacji elektoratu Fideszu i bronią w sporze z Brukselą. Eksperci ostrzegają, iż to symbol erozji węgierskiej demokracji.
Co kilka miesięcy miliony Węgrów otrzymują pocztą imienną ankietę podpisaną przez Viktora Orbána. Pytania są proste: „W sprawach przyszłości naszej gospodarki decyzja powinna należeć do nas, Węgrów” czy może „pogódźmy się z tym, iż to Bruksela dyktuje wysokość podatków”?
Pierwszy raz ideę konsultacji Orbán zapowiedział publicznie w 2005 roku, ogłaszając „rok konsultacji narodowych”. W następnych miesiącach telefonicznie przepytano 1,6 miliona Węgrów o oczekiwania wobec możliwej wygranej Fideszu.
Po przegranej w 2006 roku projekt porzucono. Wrócił on dopiero po triumfie w 2010 roku i nigdy już nie zniknął z politycznego pejzażu. W praktyce zastąpiły one tradycyjne referendum i stały się jednym z najbardziej kontrowersyjnych narzędzi politycznych w Europie Środkowej.
– To wypaczona forma nadużywania demokracji bezpośredniej. Choć Orbán przedstawia ją jako narzędzie obywatelskiego zaangażowania, ich wpływ na jakość demokracji jest paradoksalny i ukazuje znaczenie politycznych motywacji stojących za pozornie partycypacyjnym procesem stanowienia prawa – ocenia Edyta Zgut-Przybylska z IFIS.
Jak to działa i dlaczego budzi wątpliwości
Imienne ankiety trafiają pocztą do wszystkich osób posiadających adres zameldowania na Węgrzech. Prawo do wypełnienia kwestionariusza mają wyłącznie obywatele uprawnieni do głosowania. W pakiecie są list od premiera i kartka z pytaniami.
– Kwestionariusze zwykle zawierały wysoce stronnicze, sugerujące odpowiedzi pytania, wspierane przez masowe działania propagandowe, w tym kampanie billboardowe i reklamy medialne, którym towarzyszyły szeroko zakrojone, finansowane przez rząd kampanie medialne – podkreśla ekspertka.
Od początku kontrowersje budzi możliwość odpowiadania przez internet. Podanie prawdziwych danych oznacza pełną identyfikację respondenta – co kłóci się z zasadą tajności głosowania. Z kolei wypełnianie anonimowe nie podlega żadnej skutecznej weryfikacji. Władze nie widzą w tym problemu. Eksperci wskazują na ryzyko nadużyć i brak wiarygodnych metod kontroli.
– Choć konsultacje te nie są prawnie wiążące jak referenda, często wykorzystywano je do legitymizacji istotnych zmian politycznych Fideszu – zaznacza analityczka.
– Kluczowym przykładem jest konsultacja dotycząca „Planu Sorosa” z 2017 roku, która poprzedziła złożenie kontrowersyjnego pakietu legislacyjnego „Stop Sorosowi” na początku 2018 roku. Mimo iż partia rządząca przedstawia te inicjatywy jako demokratyczne instrumenty „rządzenia z narodem”, całkowicie brakuje im przejrzystości i rzetelności metodologicznej – dodaje.
95 procent poparcia, ale ilu głosujących?
Według danych Kancelarii Premiera z czternastej konsultacji narodowej, dotyczącej polityki gospodarczej w 2025 roku, aż 95-99 proc. respondentów poparło propozycje rządu. Te wyniki stanowią oficjalne uzasadnienie dla wprowadzania polityk, choćby gdy są sprzeczne ze stanowiskiem Unii Europejskiej.
– Nie wiemy, ile osób faktycznie je wypełniło i jakie były odpowiedzi. Rząd nie ma obowiązku ujawniania frekwencji ani wyników, nie ma też publicznych danych na temat tego, ilu obywateli wzięło udział w konsultacjach i co wyrażali – tłumaczy Ekspertka.
Konsultacje narodowe służą więc przede wszystkim jako narzędzie permanentnej kampanii wyborczej, umacniającej pozycję rządzącej koalicji. W efekcie stały się substytutem tradycyjnych instrumentów demokracji bezpośredniej.
– Choć prezentowane jako narzędzia demokracji bezpośredniej, służyły przede wszystkim wzmacnianiu narracji rządowej, manipulowaniu opinią publiczną poprzez finansowaną przez państwo dezinformację oraz marginalizowaniu głosów sprzeciwu – zaznacza ekspertka.
Ankiety pozwalają rządowi przedstawiać swoje działania jako oparte na silnym mandacie społecznym, choćby jeżeli stoją w sprzeczności z normami unijnymi. Dotyczy to zwłaszcza kwestii migracyjnych, regulacji dotyczących społeczeństwa obywatelskiego czy kierunków polityki gospodarczej.
Propaganda z budżetu państwa
Najpoważniejsze zarzuty wobec konsultacji dotyczą tendencyjnego formułowania pytań, braku przejrzystości w zakresie danych i kosztów oraz wykorzystywania tego narzędzia do szerzenia partyjnej propagandy finansowanej z budżetu państwa. W ankietach często powielano dezinformację dotyczącą intencji Unii Europejskiej i konsekwencji migracji.
– Te kampanie, określane jako działania na rzecz „świadomości publicznej”, są intensywnie promowane w mediach publicznych i komercyjnych – dodaje ekspertka.
Dalsze posługiwanie się tym instrumentem doprowadzi do dalszego zawężania pola debaty publicznej i pogłębiania kryzysu demokracji. Zjawisko to może wywrzeć istotny wpływ nie tylko na pozycję Węgier w Unii Europejskiej, ale także na stabilność regionalną i kierunki współpracy międzynarodowej.