Wigilijny wieczór sprzyja podsumowaniom. Gdy na chwilę cichnie urzędowy zgiełk, maile przestają domagać się natychmiastowej odpowiedzi, a kraj wchodzi w tryb świątecznej pauzy, łatwiej zobaczyć to, co na co dzień znika w tle. W dawnej historii, którą większość z nas kojarzy ze szkolnych lektur, pewien człowiek dostał od losu niecodzienną lekcję – odwiedzili go kolejno trzej wysłannicy: przeszłości, teraźniejszości i przyszłości. Gdy spróbujemy spojrzeć w ten sposób na rok 2025 z perspektywy wody, okaże się, iż i u nas jest co pokazywać.
Na łamach Wodnych Spraw wracaliśmy w tym roku do powodzi, do bobrów i do suszy, która przestała być abstrakcją z raportu, a coraz częściej przenika do codziennych rozmów. jeżeli jednak odłożymy pojedyncze artykuły i spojrzymy na ten rok jak na jedną opowieść, wyłaniają się trzy powtarzające się motywy – trzy grzechy wobec wody, które będą uparcie wracać, dopóki nie zostaną przepracowane.
Wyobraźmy więc sobie, iż w wigilijną noc przychodzą do nas trzy duchy wody. Nie po to, by moralizować, ale po to, by nazwać rzeczy po imieniu.
Duch Pewnej Urzędniczej Schizofrenii
Pierwszy z nich nie ma w sobie nic spektakularnego. Przychodzi w towarzystwie map zagospodarowania przestrzennego, fragmentów decyzji administracyjnych, zapisów z rejestrów pozwoleń. To duch sprzecznych decyzji – tej szczególnej odmiany chaosu, w której każde pismo z osobna bywa poprawne, ale razem tworzą układ całkowicie nieodporny na kontakt z hydrologią.
Widzieliśmy to w 2025 r. wielokrotnie. Pozwolenia na zabudowę terenów zalewowych, argumentowane tym, iż od trzydziestu lat nic tu nie zalewało. Inwestycje na obszarach chronionych, przepychane pod hasłem rozwoju lokalnego. Uporczywe ignorowanie tego, iż dolina rzeczna nie jest pustą przestrzenią czekającą na zagospodarowanie, tylko elementem systemu.
Potem przychodzą intensywne opady. Woda wraca w miejsca, do których ma pełne prawo – na terasy zalewowe i niziny od zawsze narażone na wezbrania, w stare obniżenia. Zabudowa, która pojawiła się tam dzięki kolejnym decyzjom urzędników, zaczyna doświadczać skutków zjawisk, przed którymi ostrzegano w opiniach specjalistów. W ślad za tym pojawiają się wnioski o: pilne udrożnienie cieku, pogłębienie koryta, zabezpieczenie przeciwpowodziowe.
Wtedy administracja ochrony przyrody, nierzadko ta sama, która wcześniej wyraziła zgodę na inwestycję w obszarze cennym przyrodniczo, odmawia ingerencji w ciek, powołując się na potrzebę ochrony siedlisk i gatunków. Administracja odpowiedzialna za gospodarkę wodną słyszy od mieszkańców, iż ma zrobić porządek, choć pole manewru zostało im znacząco ograniczone przez wcześniejsze decyzje innych organów.
To właśnie ten duch – duch niespójności – zadaje najtrudniejsze pytanie: ile razy jeszcze będziemy zaskoczeni faktem, iż woda porusza się zgodnie z prawami fizyki i topografią terenu, a nie treścią zapisaną na papierze?
Duch Napiętnowanego Bobra
Drugi duch ma postać, która w polskiej debacie publicznej wywołuje skrajnie różne emocje. To duch bobrów – zwierząt, które w dokumentach strategicznych pełnią rolę sojusznika, a w pismach interwencyjnych często obsadzane są w roli przeciwnika.
Na slajdach prezentacji z konferencji przyrodniczych bobry są niemal bohaterami zbiorowej wyobraźni: zwiększają retencję, spowalniają odpływ, pomagają łagodzić fale wezbraniowe, wspierają różnorodność biologiczną. Trudno o lepszy przykład pracującej przyrody w retencji krajobrazowej.
W terenie obraz jest bardziej złożony. Tam, gdzie żeremie powoduje podniesienie zwierciadła wody i okresowe zalewanie drogi, łąki czy fragmentu pola, entuzjazm wobec naturalnych rozwiązań znika. Pojawiają się wnioski o: usunięcie tamy, redukcję populacji, przywrócenie stanu poprzedniego. W korespondencji, którą otrzymujemy, widać wyraźnie: bobry są mile widziane dopóty, dopóki ich działalność pozostaje niewidoczna z podwórka.
Artykuł o bobrach, który opublikowaliśmy w tym roku, był opowieścią o tym, jak trudno jest pogodzić język ochrony przyrody z praktyką gospodarowania przestrzenią. Problem nie polega na tym, iż bobry krzyżują nasze plany. Polega na tym, iż wiele planów w ogóle nie zakłada ich obecności – podobnie jak nie uwzględnia potrzeby pozostawienia przestrzeni dla wody.
Drugi duch nie oskarża wprost. Przypomina tylko, iż nie można oczekiwać od przyrody, by wykonywała za nas część prac związanych z retencją i jednocześnie domagać się, by czyniła to wyłącznie tam, gdzie nie styka się z żadnym interesem lokalnym.
zdj. Len Rempel/UnsplashDuch Wszechwiedzącego Influencera
Trzeci duch jest najbardziej współczesny. Przybiera postać fragmentów dyskusji z mediów społecznościowych, krótkich komentarzy pod artykułami, krążących od lat uproszczeń. To duch wygodnej półwiedzy, która zwalnia z wysiłku sprawdzenia, jak jest naprawdę.
W 2025 r. szczególnie wyraźnie widać to było w rozmowach o suszy. Z jednej strony mamy rosnącą liczbę badań, modele wskazujące na zmiany w zasilaniu wód podziemnych i powierzchniowych. Z drugiej – uporczywie powtarzane narracje o melioracjach, które osuszyły Polskę, jakby czas zatrzymał się na etapie wyłącznie odwadniającej funkcji tych systemów.
Tymczasem tereny rolnicze, ale także mokradła są dziś jednym z kluczowych obszarów, w których można – i trzeba – odbudowywać zdolność zatrzymywania wody w krajobrazie. Wymaga to jednak czegoś więcej niż hasła. Konieczne jest zrozumienie, iż istniejące urządzenia można przebudowywać tak, by służyły retencji, a nie tylko szybkiemu odprowadzaniu nadmiaru wody. Że odwadnianie i nawadnianie mogą stać się elementami jednego, świadomie zarządzanego systemu, a nie dwoma równoległymi.
Duch półwiedzy nie posługuje się danymi. Operuje skrótem myślowym, który dobrze brzmi i pozwala poczuć się kompetentnym bez konieczności sięgania do literatury naukowej czy dokumentów planistycznych. W ten sposób susza bywa spłycana do roli kolejnego sezonowego tematu, zamiast stać się impulsem do poważnej rozmowy o tym, jak projektujemy krajobraz i jak chcemy gospodarować wodą w skali zlewni.
Trzeci duch stawia pytanie, które dotyczy nie tylko administracji, ale i nas – autorów, czytelników, komentujących – czy zadowalamy się tym, co krąży w sieci, czy jesteśmy gotowi na wysiłek, jakiego wymaga konfrontacja z rzetelną wiedzą?
Epilog: czego uczy woda po roku 2025
Gdy trzy duchy odchodzą, nie ma dramatycznej pointy. Zostaje natomiast obraz roku, który w kontekście wody okazuje się wyjątkowo spójny – choć nie w tym sensie, w jakim chcielibyśmy o nim myśleć.
Widzimy administrację, która wciąż ma problem z przełożeniem deklaracji o zrównoważonym gospodarowaniu wodami na konsekwentny ciąg decyzji przestrzennych. Widzimy bobry, wpisane w strategie jako sprzymierzeńcy, a zwykle traktowane jak przeszkoda w utrzymaniu świętego spokoju. Widzimy suszę, która wymaga precyzyjnego języka, dobrych danych i długofalowego myślenia, a zbyt często bywa przykrywana uproszczeniami.
Opowieść wigilijna o wodzie nie domaga się sentymentalizmu. Domaga się rzetelności. Rzetelności w planowaniu, w ocenie ryzyka, w rozmowie z mieszkańcami, w sposobie, w jaki korzystamy z informacji. Woda nie jest ani naszym przeciwnikiem, ani sprzymierzeńcem – jest elementem rzeczywistości, z którym nie da się negocjować. Można go tylko uwzględnić albo zignorować i ponieść tego konsekwencje.
Jeśli szukać jakiegoś bożonarodzeniowego morału z roku 2025, byłby nim prosty postulat: zanim kolejnym razem zapadnie decyzja, która dotyczy przestrzeni, cieku, doliny, użytków rolnych, warto na moment wyjść poza własny fragment układanki i zobaczyć całość. Z perspektywy zlewni, a nie tylko działki. Z perspektywy procesu, a nie jednego zdarzenia. Z perspektywy wielu lat, a nie tylko jednego sezonu.
Duchy odchodzą, woda pozostaje. I będzie konsekwentnie przypominać o naszych zaniedbaniach – nie w metaforze, ale w poziomie zwierciadła, częstotliwości susz i skali strat. Od nas zależy, czy w kolejnych latach będziemy tę lekcję ignorować, czy wreszcie potraktujemy ją jako punkt wyjścia, a nie tylko niewygodne podsumowanie na koniec roku.

20 godzin temu








![Betlejemskie Światło Pokoju dotarło do Sekretariatu KEP [+GALERIA]](https://misyjne.pl/wp-content/uploads/2025/12/54993810801_50bf18b0d7_c.jpg)







