Dzisiejszy materiał Onetu to prawdziwa bomba – ujawnienie kulis działania ABW, które zamiast tropić przestępców i eliminować zagrożenie, samo stało się częścią przestępczego mechanizmu. Dziennikarze Onetu przedstawili dowody na to, iż oficerowie Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego nie tylko infiltrują grupy przestępcze, ale w sposób świadomy i planowy dopuszczają się szantażu oraz czerpią zyski z nielegalnych działań. Co więcej, zamiast rozwiązywać problem – jak twierdzi ABW – część operacji pozwalała przestępcom działać dalej, pod czujnym okiem służb.
Najbardziej bulwersujący jest fakt, iż istnieją nagrania, które pokazują, jak funkcjonariusze „wtopili się” w struktury mafijne i pozwolili na ich funkcjonowanie, jednocześnie czerpiąc z tego ogromne zyski. Chodzi tu o proceder związany z nielegalnym przetwarzaniem i składowaniem odpadów, w tym toksycznych śmieci zagrażających środowisku. Fakt, iż agencja odpowiedzialna za bezpieczeństwo kraju pozwala na działanie grupy przestępczej, nie tylko budzi zdumienie, ale też zmusza do postawienia pytań o mechanizmy kontroli nad służbami.
Chcesz czytać więcej wewnętrznych informacji ze świata polityki i mediów? Prosimy o obserwowanie naszego profilu na Facebooku oraz na Twitterze. Proszę o lajkowanie i podawanie dalej naszych wpisów - w ten sposób możemy zrobić dla Ciebie więcej. |
Stenogramy rozmów prezydenta Lubina miały posłużyć agentom ABW do wyciągania pieniędzy od przedsiębiorców z branży śmieciowej. Tak wynika z najnowszych ustaleń Onetu i Superwizjera TVN24. Dotarliśmy do nagrań, które wskazują, iż akcją kierował kpt. Marcin P. z wrocławskiej delegatury ABW. Gdy zaczęliśmy dopytywać w agencji o jego zaangażowanie, został zmuszony do odejścia – informuje Onet.
Aby nie utonąć w przytłaczającym morzu oburzenia, warto zwrócić uwagę, iż ten przypadek nie jest jednorazowym wybrykiem. W strukturach służb specjalnych istnieje cała kultura nieformalnych układów i mechanizmów, pozwalająca na „zarabianie na boku”. Nie tylko obecni funkcjonariusze, ale także byli oficerowie i członkowie grup przestępczych – ale też często znani sportowcy lub celebryci – współpracują, tworząc sieć nielegalnych działań.
Ze stenogramów wynikało, iż Raczyński oraz czołowi politycy PiS z otoczenia samego premiera Mateusza Morawieckiego mają sporo grzechów na sumieniu. Mieliby czerpać zyski z zatruwania środowiska i zakopywania śmieci na Dolnym Śląsku. W obszernych rozmowach Raczyńskiego i jego współpracownika Andrzeja Pudełki miały pojawiać się także dotyczące ich wątki obyczajowe, czyli potencjalny materiał do ich szantażowania.
Dlaczego jest to możliwe? Odpowiedź leży w braku realnej kontroli nad służbami. ABW i inne agencje mają ogromne kompetencje i dostęp do narzędzi, które teoretycznie powinny być wykorzystywane w obronie interesów państwa. W praktyce jednak często obracają się przeciwko obywatelom, służąc jako narzędzia zarabiania. Przyjęte metody działania, jak zastraszanie, wymuszenia czy wykorzystywanie informacji wywiadowczych, są dokładnie tymi narzędziami, które miały wspierać ochronę kraju. Tymczasem są one wykorzystywane w operacjach nieformalnych, niejawnych i, przede wszystkim, przynoszących ogromne zyski.
Przypadek opisany przez Onet powinien być sygnałem alarmowym dla rządu i społeczeństwa. Bez systematycznej i rzetelnej kontroli służby specjalne będą przez cały czas działały jak „państwo w państwie” – bez odpowiedzialności i z ogromnymi możliwościami wpływania na życie obywateli.