Program „Czyste Powietrze” w ostatnich latach cieszył się dużą popularnością. Ponad 230 tysięcy gospodarstw domowych otrzymało wsparcie finansowe na zakup nowoczesnych pieców gazowych. W wielu przypadkach była to decyzja motywowana względami ekonomicznymi i środowiskowymi – gaz miał być czystszym i tańszym zamiennikiem węgla.
Od 2025 roku program nie będzie już przewidywał finansowania takich inwestycji. Wyjątek dotyczy jedynie hybrydowych rozwiązań, łączących gaz z OZE. Dla osób, które w 2024 roku kupiły kotły, ale nie zdążyły uzyskać dopłaty, Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska zapowiada uruchomienie specjalnego komponentu pomocowego.
Co i kiedy się zmieni?
Nowelizacja dyrektywy budynkowej wyznacza trzy daty:
- 2025 r. – koniec publicznego wsparcia dla kotłów gazowych (poza systemami hybrydowymi),
- 2030 r. – zakaz montażu nowych urządzeń gazowych w nowo wybudowanych obiektach,
- 2040 r. – całkowity zakaz użytkowania kotłów gazowych we wszystkich budynkach.
Przepisy są częścią pakietu Fit for 55, który zakłada redukcję emisji dwutlenku węgla o 55 proc. do 2030 roku i osiągnięcie neutralności klimatycznej do 2050 roku.
Nowy system ETS2 uderzy w portfele
Eksperci ostrzegają, iż gaz nie tylko przestanie być wspierany, ale stanie się też finansowo nieopłacalny. Od lipca 2024 roku jego cena wzrosła o 17 proc. Od stycznia 2025 roku nastąpi kolejna podwyżka – taryfy dystrybucyjne PGNiG mają wzrosnąć średnio o 24,7 proc. Przeciętne gospodarstwo domowe zapłaci ok. 30 zł miesięcznie więcej.
Dodatkowym obciążeniem będzie wprowadzenie systemu ETS2 od 2027 roku. Koszt emisji CO₂ przez użytkowników budynków może sięgnąć 1200 zł rocznie. Polska wraz z kilkunastoma państwami apeluje do Komisji Europejskiej o przesunięcie tego terminu na 2030 rok lub całkowite wyłączenie budynków z systemu.
Czy odnawialne źródła energii zdążą?
Choć promowane są pompy ciepła i panele fotowoltaiczne, dla wielu rodzin to ogromna zmiana. Dotąd gaz był kompromisem między kosztami a wygodą. Teraz rynek musi przestawić się na rozwiązania zeroemisyjne.
Już dziś firmy instalacyjne alarmują o przeciążeniu – kolejki wydłużają się, a ceny urządzeń rosną. W praktyce oznacza to, iż wiele rodzin może nie zdążyć z modernizacją, zanim nowe przepisy wejdą w życie.