Odoru brak… na papierze! Kontrole czyste, a okna dalej zamknięte

21 godzin temu

Miejskie Przedsiębiorstwo Gospodarki Komunalnej w Katowicach przedstawiło radnym wyniki kompleksowych badań uciążliwości odorowych wokół zakładu przy ul. Milowickiej. Emisja i imisja zapachów, badane przez akredytowane firmy oraz Główny Inspektorat Ochrony Środowiska, nie wykazały przekroczeń poza terenem instalacji. Jednocześnie podkreślono brak tzw. ustawy odorowej i obecność innych potencjalnych źródeł nieprzyjemnych zapachów w sąsiednich gminach.

Na posiedzeniu komisji klimatu i środowiska jednym z kluczowych punktów była prezentacja wyników badań dotyczących tzw. uciążliwości odorowych wokół zakładu MPGK przy ul. Milowickiej. Temat od lat budzi emocje wśród mieszkańców pogranicza Katowic, Siemianowic i Sosnowca, którzy skarżą się na okresowe, intensywne zapachy.

„Jesteśmy jedną z najnowocześniejszych instalacji w kraju”

Przedstawiciel MPGK, dyrektor operacyjny, rozpoczął od pokazania, jak bardzo zakład zmienił się w ostatnich latach. Porównano zdjęcia z 2015 roku – z odsłoniętymi pryzmami odpadów – z aktualnym obrazem w pełni zhermetyzowanej instalacji mechaniczno-biologicznego przetwarzania odpadów.

Spółka podkreślała też ekologiczne inwestycje: m.in. dużą farmę fotowoltaiczną, która pokrywa około jednej czwartej zapotrzebowania zakładu na energię elektryczną.

Gdybyśmy źle prowadzili składowisko, pierwszym sygnałem byłyby chmary ptaków nad odpadami. Tego u nas nie ma – argumentowano.

Emisja i imisja – co dokładnie badano?

MPGK zleciło badania trzem akredytowanym podmiotom specjalizującym się w analizie odorów i jakości powietrza. Równolegle na teren zakładu weszło Centralne Laboratorium Badawcze Głównego Inspektoratu Ochrony Środowiska, prowadząc własne pomiary w trybie interwencyjnym.

Badania podzielono na dwie grupy:

  • Emisja – czyli to, co wychodzi z emitorów zakładu (głównie z dachów instalacji, po hermetyzacji hali przetwarzania odpadów).

  • Imisja – czyli to, co faktycznie „czuć” w powietrzu wokół zakładu, mierzone w kilku stałych punktach w terenie.

W badaniach emisji – zarówno tych okresowych, wynikających z pozwolenia zintegrowanego, jak i dodatkowych zleconych przez spółkę – nie stwierdzono przekroczeń dopuszczalnych wartości. Również kontrola GIOŚ zakończyła się stwierdzeniem dotrzymania norm w zakresie lotnych związków organicznych.

W badaniach imisji, prowadzonych w pięciu punktach wokół zakładu i powtarzanych w różnych porach roku, w zdecydowanej większości pomiarów nie odnotowano niepokojących stężeń. Wyjątkiem był jeden termin – styczeń 2025 roku – kiedy w dwóch punktach zanotowano podwyższone stężenie siarkowodoru.

Spółka zwróciła jednak uwagę na tzw. różę wiatrów i profil własnej działalności:
– Nie produkujemy siarkowodoru w ramach naszych procesów technologicznych, a kierunek wiatru w dniu pomiaru wskazuje na inne potencjalne źródło – argumentowano.

Wnioski z badań: zakład nie powinien „śmierdzieć” na zewnątrz

W przedstawionych komisji wnioskach z badań znalazły się m.in. stwierdzenia, że:

  • oddziaływanie zapachowe zakładu nie powoduje przekroczenia proponowanych wartości dopuszczalnych poza jego terenem,

  • zapach nie powinien być wyczuwalny w analizowanych punktach zabudowy,

  • kontrola GIOŚ nie potwierdziła uciążliwości odorowych poza obrębem zakładu, a krótkotrwała uciążliwość stwierdzona na drodze technologicznej miała charakter przejściowy.

Dla zarządu spółki to mocne wsparcie w sporze o odpowiedzialność za uciążliwe zapachy w regionie.

Brak ustawy odorowej i „inni sąsiedzi”

Kluczowym wątkiem dyskusji był brak w Polsce tzw. ustawy odorowej – czyli precyzyjnych regulacji:

  • definiujących, czym dokładnie jest „uciążliwość zapachowa”,

  • określających standardy pomiaru,

  • dających samorządom i inspekcjom twarde narzędzia do egzekwowania norm.

Dopóki takich przepisów nie ma, każda strona sporu może podważać wyniki badań – choćby z uwagi na brak ustawowo określonych progów dopuszczalności zapachów.

MPGK zwróciło też uwagę na specyfikę lokalizacji: w bezpośrednim sąsiedztwie zakładu funkcjonuje kilka innych instalacji, w tym związanych z gospodarką odpadami i osadami ściekowymi, które potencjalnie mogą być źródłem odorów. Część z nich to podmioty prywatne, działające poza strukturą samorządu.

My jesteśmy najłatwiejszym celem: duża, miejska spółka, widoczna i rozpoznawalna. Ale w terenie działa więcej firm, których działalność też trzeba brać pod uwagę – podkreślano.

Co dalej?

Choć wyniki badań są korzystne dla MPGK, problem społeczny nie znika – mieszkańcy przez cały czas zgłaszają skargi na zapachy, a radni z pogranicza Katowic i sąsiednich miast domagają się działań na poziomie międzygminnym.

Bez ustawy odorowej i jednolitych standardów pomiarowych samorządy działają jednak w półmroku prawnym. Dlatego zapowiadane są kolejne rozmowy z innymi gminami oraz kontynuacja badań – zarówno w samym zakładzie, jak i w jego otoczeniu.

Idź do oryginalnego materiału