Odlot ulubionego dziennikarza PiS. Co on opowiada?!

15 godzin temu

Bronisław Wildstein w rozmowie z portalem wPolityce.pl przedstawia tezę, iż kwestionowanie wyników wyborów prezydenckich, w tym żądania ponownego przeliczenia głosów, jest elementem szeroko zakrojonej destrukcji państwa, uderzeniem w polską konstytucję i… porządek cywilizacyjny Zachodu.

Jego zdaniem działania te mają na celu podważenie legitymacji prezydenta Karola Nawrockiego, co umożliwi ignorowanie jego konstytucyjnych prerogatyw, takich jak weto. Wildstein przedstawia żądania ponownego przeliczenia głosów jako element działań mających na celu destabilizację państwa. Tymczasem ponowne przeliczenie głosów jest standardową procedurą w systemach demokratycznych, przewidzianą w polskim prawie wyborczym. Zgodnie z Kodeksem wyborczym (art. 76), w przypadku zgłoszenia protestów wyborczych lub wątpliwości co do schematy liczenia głosów, Sąd Najwyższy może zarządzić ponowne przeliczenie w określonych obwodach. Procedura ta ma na celu zapewnienie transparentności i wiarygodności procesu wyborczego, a nie jego podważanie.

Przykłady z innych demokracji, takich jak Stany Zjednoczone (ponowne liczenie głosów w Georgii w 2020 r.) czy Niemcy, pokazują, iż takie działania są rutynowe i nie prowadzą do destabilizacji porządku konstytucyjnego. Wildstein nie przedstawia żadnych dowodów, iż żądania przeliczenia głosów w Polsce wynikają z intencji destrukcyjnych, ani iż procedura ta sama w sobie narusza konstytucję. Jego twierdzenie, iż jest to „uderzenie w porządek cywilizacyjny zachodni”, jest więc nieuzasadnione i przesadzone.

Wildstein sugeruje, iż celem kwestionowania wyborów jest podważenie legitymacji prezydenta, co umożliwi ignorowanie jego prerogatyw. Jednak nie dostarcza dowodów na istnienie takiego planu. W polskiej praktyce politycznej kwestionowanie wyników wyborów nie jest nowością – podobne zarzuty pojawiały się w przeszłości, np. w 2005 czy 2015 roku, bez prowadzenia do systemowej destabilizacji. Ponadto prerogatywy prezydenta, takie jak weto, są wyraźnie określone w konstytucji (art. 122), a ich skuteczność zależy od decyzji parlamentu, a nie od narracji politycznej.

Porównanie Wildsteina do sytuacji Trybunału Konstytucyjnego jest nietrafione. Kryzys wokół TK wynikał z konkretnych działań legislacyjnych i politycznych, takich jak zmiany w ustawie o TK czy obsada sędziowska, a nie z abstrakcyjnych narracji o „sfałszowanych wyborach”. Wildstein nie wskazuje, w jaki sposób ponowne przeliczenie głosów mogłoby prowadzić do podobnego kryzysu instytucjonalnego, co czyni jego argument spekulatywnym.

Ulubiony dziennikarz Kaczyńskiego idzie dalej, twierdząc, iż rządzący Polską są „namiestnikami elit zachodnioeuropejskich”, głównie Berlina, i działają na rzecz centralizacji UE, co ma destabilizować Polskę. Ta teza jest jednak pozbawiona empirycznego poparcia. Nie przedstawia on żadnych konkretnych dowodów na to, iż żądania ponownego przeliczenia głosów są inspirowane przez zagraniczne podmioty lub służą interesom UE. Przywołanie przykładu Bułgarii jako państwa „rozregulowanego” przez UE jest ogólnikowe i nie uwzględnia specyfiki tamtejszego kryzysu politycznego, który wynikał głównie z wewnętrznych konfliktów i korupcji.

Ponadto narracja o „unijnym neoimperium” ignoruje fakt, iż Polska jest pełnoprawnym członkiem UE, a procesy integracyjne są wynikiem konsensusu państw członkowskich, a nie dyktatu Berlina czy Brukseli. Wildstein nie wyjaśnia, w jaki sposób ponowne przeliczenie głosów miałoby służyć tym rzekomym celom, co czyni jego argumenty nieprzekonującymi.

Wildstein określa działania kwestionujące wybory jako „katastrofalne” dla państwa i zaufania obywateli. Jednak w demokratycznym systemie spory wyborcze są naturalnym elementem procesu politycznego. Badania CBOS z 2024 roku wskazują, iż zaufanie Polaków do instytucji wyborczych pozostaje na stosunkowo wysokim poziomie (ok. 60%), mimo politycznych kontrowersji. Wildstein nie dowodzi, iż żądania przeliczenia głosów prowadzą do trwałego spadku zaufania czy destabilizacji.

Jego twierdzenie, iż działania te są „uderzeniem w polską konstytucję”, jest również nieuzasadnione. Konstytucja (art. 128) przewiduje mechanizmy weryfikacji wyborów przez Sąd Najwyższy, co obejmuje możliwość przeliczenia głosów. Realizacja tych procedur nie narusza konstytucji, ale ją respektuje.

Słowa Bronisława Wildsteina o destrukcji państwa w kontekście żądań ponownego przeliczenia głosów są przesadzone i niepoparte dowodami. Ponowne przeliczenie głosów to legalna procedura demokratyczna, która nie ma związku z opisywaną przez niego destabilizacją konstytucji czy porządku cywilizacyjnego. Jego tezy o podważaniu legitymacji prezydenta i inspiracji zagranicznych elit są fantazją, obliczoną na podtrzymanie emocji wśród wyborców PiS. I niczym więcej.

Idź do oryginalnego materiału