Dwa lata to w polityce wieczność i mgnienie oka jednocześnie. Wystarczająco długo, by zmierzyć się z konsekwencjami cudzych błędów, i stanowczo za krótko, by naprawić państwo po ośmiu latach systemowego demontażu. Donald Tusk, podsumowując drugą rocznicę swojego rządu, ujął to zwięźle i bez triumfalizmu: „Za nami dwa lata. Dobre, chociaż bardzo trudne. Biorę za nie pełną odpowiedzialność”. To zdanie mówi więcej o stylu obecnej władzy niż niejedno sejmowe expose.
Tusk nie ucieka od odpowiedzialności ani od świadomości niedosytu. „Jestem dumny z minionego okresu, jednak mam świadomość, iż Polska zasługuje na jeszcze więcej” – napisał. W czasach, gdy politycy PiS przyzwyczaili opinię publiczną do propagandowej tromtadracji i zaklinania rzeczywistości, taki ton brzmi niemal jak herezja. A jednak to właśnie on przywraca elementarną normalność do debaty publicznej: rząd jest od pracy, nie od samozachwytu.
Trudność tych dwóch lat polegała przede wszystkim na sprzątaniu po poprzednikach. PiS zostawił po sobie państwo skonfliktowane z Unią Europejską, zdewastowane instytucjonalnie i głęboko podzielone społecznie. Odbudowa relacji z Brukselą, odblokowanie środków europejskich, przywracanie znaczenia Trybunału Konstytucyjnego czy mediów publicznych nie są spektakularnymi reformami, które łatwo sprzedać w mediach społecznościowych. Są jednak warunkiem koniecznym, by państwo w ogóle mogło działać.
Nic dziwnego, iż pod wpisem premiera natychmiast pojawiły się głosy krytyki. Poseł Konfederacji Konrad Berkowicz zarzucił rządowi, iż „dorwaliście się do koryta i niczego nie zrobiliście”, przypominając hasło „100 konkretów na 100 dni”. Ten argument powraca jak bumerang, ale pomija najważniejszy kontekst: PiS zostawił po sobie legislacyjny chaos, finansową minę w postaci ukrytych deficytów i państwo zarządzane dekretami partyjnych prezesów. Realizacja obietnic w takich warunkach nie jest sprintem, ale biegiem z przeszkodami.
Jeszcze ostrzejszy ton przyjął europoseł PiS Bogdan Rzońca, który oskarżył rząd Tuska o „rozpad konstytucjonalnych organów państwa”, „rekordowy deficyt” i „grę w Europie w 2 lidze”. Trudno o większy poziom politycznej amnezji. To właśnie PiS przez lata łamał konstytucję, podporządkowywał sądy władzy wykonawczej i spychał Polskę na margines Unii, czyniąc z konfliktu z Brukselą element wewnętrznej mobilizacji elektoratu. Dziś ci sami politycy udają obrońców ładu, który sami zdemolowali.
Rząd Tuska nie jest wolny od błędów i opóźnień. Nie wszystkie obietnice zostały spełnione, tempo zmian bywa frustrujące, a kompromisy – bolesne. Ale różnica między obecną władzą a PiS polega na czymś fundamentalnym: intencji i kierunku. Zamiast centralizacji władzy – próba odbudowy instytucji. Zamiast permanentnej wojny – powrót do rozmowy z partnerami w Europie. Zamiast polityki strachu – apel do obywatelskiej odpowiedzialności.
„Wierzę, iż Polaków na to stać. Jeszcze nie raz zadziwimy cały świat!” – napisał premier. W tych słowach nie ma megalomanii, tak charakterystycznej dla narracji PiS, ale ostrożny optymizm oparty na doświadczeniu. Po dwóch latach widać wyraźnie: Polska znów wróciła na drogę, na której państwo nie jest łupem jednej partii. A to, po latach rządów PiS, już samo w sobie jest zmianą o historycznym znaczeniu.

4 godzin temu









![Sprawdź dziś, zanim urząd się odezwie. Ten obowiązek dotyczy wielu Polaków [PORADNIK]](https://warszawawpigulce.pl/wp-content/uploads/2025/04/Uwaga-3.webp)



