Karol Nawrocki miał być symbolem nowej energii w obozie prawicy: prezydentem, który przywróci powagę urzędu, odetnie się od wizerunkowych błędów poprzednika, a jednocześnie zachowa ciągłość geopolitycznych priorytetów.
Rzeczywistość okazała się jednak dla Pałacu Prezydenckiego wyjątkowo brutalna. Z każdym kolejnym miesiącem rośnie zmęczenie – nie tylko rządu, ale również polityków i komentatorów bliskich prawej stronie sceny. Coraz trudniej znaleźć kogoś, kto nie mówi półsłówkami, iż „ma już Nawrockiego dość”.
Najnowszym przykładem tej erozji zaufania jest decyzja prezydenta o odwołaniu spotkania z Viktorem Orbanem po wizycie szefa węgierskiego rządu w Moskwie, gdzie Orban uścisnął dłoń Władimira Putina. Formalnie rzecz biorąc, decyzja uzasadniona została troską o spójność europejskiej polityki wobec Rosji. W praktyce wygląda to jednak na nerwowy ruch wykonany w obawie przed krytyką – i to zarówno ze strony rządu, jak i opinii publicznej.
Narrację Pałacu przedstawił Marcin Przydacz, szef Biura Polityki Międzynarodowej. Przekonywał, iż „prezydent Karol Nawrocki konsekwentnie opowiada się za szukaniem realnych sposobów zakończenia wojny na Ukrainie wywołanej przez Federację Rosyjską”. Podkreślał również, iż prezydent odwołuje się do dziedzictwa Lecha Kaczyńskiego, który mówił, iż bezpieczeństwo Europy zależy od solidarności. Dlatego – jak stwierdził Przydacz – Nawrocki ograniczy wizytę na Węgrzech wyłącznie do udziału w szczycie prezydentów Grupy Wyszehradzkiej.
Jednak ten oficjalny przekaz nijak nie przykrywa faktu, iż choćby politycy prawicy patrzą na decyzję z rosnącym zdziwieniem i frustracją.
Najmocniej sytuację skomentował w Polsat News wicemarszałek Sejmu Krzysztof Bosak. Wbrew oczekiwaniom Pałacu Prezydenckiego nie oflagował się lojalnością wobec głowy państwa, ale powiedział wprost: – „Cała sytuacja mi się nie podoba” – oznajmił. Dodał, iż realnie „i tak z Węgrami stosunki utrzymywać będziemy ze względu na Grupę Wyszehradzką, sąsiedztwo i partnerstwo”.
Trudno więc zrozumieć, czemu ma służyć manifestacyjne odcięcie się od Orbana. Bosak zauważył: – „Oczywiście trudno powiedzieć, czemu dokładnie ma ten sygnał służyć. Premier Viktor Orban nie będzie izolowany na arenie europejskiej bardziej, niż jest obecnie.”
Najmocniej jednak zabrzmiała jego konkluzja: – „Podkreślenie tego, robienie tego w manifestacyjny sposób jest wręcz błędem.”
To nie głos liberalnej opozycji, ale jednego z liderów Konfederacji – formacji, którą Pałac często stara się traktować jak potencjalnego partnera do wspólnej krytyki rządu. jeżeli choćby tam Nawrocki traci zrozumienie, to znak, iż sytuacja stała się poważniejsza niż zwykły dyplomatyczny zgrzyt.
Od początku kadencji Nawrockiego uderza pewna sinusoidalność decyzji: gesty albo przesadnie twarde, albo kompletnie zachowawcze, ale rzadko trafione. Można odnieść wrażenie, iż Pałac Prezydencki funkcjonuje bez stabilnej strategii polityki zagranicznej, za to z nadmierną wrażliwością na bieżące nastroje.
Decyzja ws. Orbana doskonale wpisuje się w tę tendencję. Nie wzmocniła pozycji Polski w Europie. Nie poprawiła relacji z sojusznikami. Nie zatrzymała żadnych prorosyjskich działań Budapesztu. Natomiast wywołała zdziwienie i irytację na własnym zapleczu politycznym.
To dlatego część prawicowych komentatorów coraz śmielej mówi o „prezydenturze w defensywie” – prezydenturze, która rzadko reaguje poważnie, a częściej nerwowo. Pałac próbuje odwoływać się do symboliki Lecha Kaczyńskiego, ale robi to tak nieudolnie, iż efekt bywa odwrotny: zamiast konsekwencji w polityce zagranicznej otrzymujemy chaotyczne gesty, których nie potrafią obronić choćby tradycyjni sojusznicy.
Jeśli coś najbardziej uderza w komentarzach prawicy, to poczucie rozczarowania. Nikt otwarcie tego jeszcze nie powie, ale z każdym kolejnym tygodniem widać, iż Karol Nawrocki przestaje być dla konserwatywnego elektoratu atutem, a zaczyna być obciążeniem.
Niezręczne decyzje, brak spójności w polityce zagranicznej, nerwowe reakcje na krytykę i rosnące poczucie, iż Pałac Prezydencki bardziej zajmuje się wizerunkiem niż realną polityką – to wszystko składa się na obraz prezydentury, która zamiast wzmacniać polską pozycję, generuje kolejne problemy.
A jeżeli choćby politycy tacy jak Krzysztof Bosak – dotąd ostrożni w ocenach głowy państwa – mówią dziś, iż to „błąd”, to warto zadać pytanie: ile jeszcze takich błędów obóz prawicy jest w stanie udźwignąć?

8 godzin temu








