Od 1 lipca wchodzą w życie nowe, bardziej rygorystyczne wytyczne dotyczące części praktycznej egzaminu na prawo jazdy w Polsce. Ministerstwo Infrastruktury zdecydowało się przywrócić bezwzględne zasady sprzed blisko dekady – każde wykroczenie wymienione w specjalnym katalogu skutkować będzie automatycznym niezaliczeniem egzaminu.
Oznacza to, iż kursant nie będzie mógł liczyć na żadne łagodzenie oceny egzaminatora, choćby gdy naruszenie przepisów nastąpi w uzasadnionej sytuacji, na przykład podczas omijania źle zaparkowanego auta.
Zakres głównych zmian
- Automatyczne zatrzymanie egzaminu
Każde wykroczenie z listy błędów „kończących egzamin” – choćby minimalne najechanie kołem na podwójną linię ciągłą – będzie skutkować natychmiastowym przerwaniem i negatywnym wynikiem. - Brak kontekstu i elastyczności
Egzaminatorzy nie będą już mogli uwzględniać okoliczności łagodzących, takich jak manewr ocalający przed uderzeniem w przeszkodę. - Powrót do „tabeli nr 9”
Lista wykroczeń automatycznie dyskwalifikujących na egzaminie została uaktualniona i przedłożona do zatwierdzenia – zawiera kilkadziesiąt drobnych przewinień, które łącznie mogą zaważyć o wyniku kursanta.
Skąd pomysł na zaostrzenie?
Decyzja zapadła głównie pod naciskiem Krajowego Stowarzyszenia Egzaminatorów i dyrektorów Wojewódzkich Ośrodków Ruchu Drogowego. Ich argumentacja opiera się na przekonaniu, iż tylko bezwzględne eliminowanie błędów zapewni obiektywność ocen i wyrówna szanse wszystkich kandydatów. Według zwolenników tych zmian, elastyczność w ocenianiu prowadziła do zbyt dużej dowolności i utrudniała porównywanie wyników między różnymi ośrodkami. Przywrócenie jasno określonych kryteriów ma zatem wyczerpać temat subiektywnych ocen i wprowadzić jednolity standard.
Przeciwnicy zaostrzeń zwracają uwagę, iż priorytetem powinno być kształcenie umiejętności adaptacyjnych i świadomości zagrożeń, a nie mechaniczne unikanie kartek z tabeli błędów. Wskazują, iż testy punktowe często promują wyłącznie zdolność do bezbłędnej jazdy w „sztucznie” wymuszonych warunkach, natomiast nieuwzględnianie realnych kontekstów drogowych (np. ominięcie awaryjne przeszkody) może zniechęcać kursantów do myślenia samodzielnego i podejmowania szybkich, ale bezpiecznych decyzji.
Jak to wygląda w Europie?
Choć w Polsce zdawalność egzaminów praktycznych oscyluje wokół 30 % przy pierwszym podejściu, w innych krajach UE ten odsetek jest znacznie wyższy. Oto kilka przykładów:
- Łotwa
Uznawana za najłatwiejszy kraj UE do zdobycia prawa jazdy. Koszt egzaminu jest relatywnie niski, a wymagania praktyczne – mniej restrykcyjne. Zdawalność przekracza 70 % pierwszych podejść. - Szwecja
Osiąga wysokie wskaźniki zdawalności (ok. 65–70 %) dzięki przejrzystemu systemowi szkolenia i egzaminowania. Choć test percepcji ryzyka jest obowiązkowy, jego forma sprzyja uczeniu poprawnych nawyków bez nadmiernego stresu. - Wielka Brytania (wybrane ośrodki)
Średnia zdawalność w UK wynosi około 46 %, ale w ośrodkach położonych w mniejszych miejscowościach, takich jak Kendal czy Montrose, wskaźnik przekracza 65 %. Mniejszy ruch i łagodniejsze warunki drogowe sprzyjają spokojniejszemu zdawaniu. - Francja
Praktyczny egzamin obejmuje zarówno manewry w mieście, jak i jazdę po drogach szybkiego ruchu. Choć wymaga opanowania techniki jazdy w różnych warunkach, zdawalność utrzymuje się na poziomie 50–60 %. - Hiszpania
Wysoka popularność jazd w automatach (około 25 % wszystkich egzaminów), a także dobrze rozwinięta sieć autostrad próbnych pomaga kursantom szybciej opanować zasady płynnej jazdy – zdawalność to ok. 60 %.
Dla porównania, w Holandii, uznawanej za jedno z najtrudniejszych państw UE, zdawalność wynosi zaledwie około 40 %, a egzamin obejmuje obowiązkowo jazdę po autostradzie, liczne manewry oraz bardzo rozbudowany test teoretyczny.
Perspektywa kursanta: wyższe koszty i dłuższe szkolenia
Wprowadzenie bezwzględnej oceny może oznaczać dla kandydatów na kierowców:
- Więcej godzin doszkalających
Nawet pojedynczy błąd na egzaminie będzie podstawą do wykupienia kolejnych lekcji, co zwiększy łączny czas spędzony z instruktorem. - Wyższe koszty finansowe
Opłaty za egzamin oraz za godziny instruktażu mogą wzrosnąć choćby o kilkaset złotych w skali całego kursu. - Presja psychologiczna
Wiedza, iż najmniejszy błąd skończy się oblaną jazdą, może potęgować stres i prowadzić do pogorszenia koncentracji podczas egzaminu.
W dłuższej perspektywie może się więc okazać, iż zamiast poprawić bezpieczeństwo, zmiany odstraszą wielu potencjalnych kursantów i wydłużą proces uzyskania uprawnień.
Zwolennicy „zero tolerancji” twierdzą, iż tylko twarde reguły zniechęcą nieostrożnych kierowców i uchronią przed ryzykownymi decyzjami na drodze. Przeciwnicy jednak podkreślają, iż dobry kierowca to nie ten, który nigdy nie przekroczy linii malarskiej, ale ten, który umie przewidywać zagrożenia i reagować elastycznie. Systemy egzaminacyjne w krajach skandynawskich czy francuskojęzycznych regionach Szwajcarii często nagradzają zdolność do oceny ryzyka i panowania nad sytuacją, nie zaś unikanie każdego drobnego wykroczenia.
Już od 2026 r. we wszystkich państwach UE test percepcji ryzyka będzie obowiązkowy. Jego celem jest rozwijanie nawyków proaktywnego myślenia, a nie punktowanie manewrów. W kontekście polskich zmian zaostrzenie testu praktycznego wydaje się więc sprzeczne z duchem tej unijnej reformy, która zamiast restrykcji punktowych promuje analizę warunków, przewidywanie zachowań innych uczestników ruchu i radzenie sobie w sytuacjach nieprzewidzianych.