Rzeczywisty Pakt Senacki, który proponuję nazwać Obywatelskim, realizuje istotny dla mnie postulat rzeczywistego udziału w procesie wyborczym obywateli traktowanych podmiotowo, a nie tylko w charakterze zdyscyplinowanej armii popierającej „swoich”, niezależnie od tego, kim są. Niniejszy apel wypowiadam jednak wśród ludzi, dla których tego rodzaju postulaty są niekoniecznie istotne lub czasem są im wręcz obce, którzy uważają je za niepoprawne marzycielstwo i są przekonani, iż tego rodzaju „mrzonki” szkodzą zwycięstwu. Nie wchodząc w dyskusję z tak pojmowanym „realizmem”, proponuję więc strategiczny cel Obywatelskiego Paktu Senackiego – w nadziei, iż chociaż on jest w stanie przynieść porozumienie.
Strategicznym celem jest zaś stworzenie sytuacji jak po pierwszej turze jednomandatowych wyborów – kiedy naprzeciw kandydata PiS stanie jeden kandydat lub kandydatka opozycji. Chodzi o silne, jak najsilniejsze gwarancje, iż nie wystartuje nikt więcej. W 2019 roku takich osób było w całej Polsce 80 i to one przesądziły o wyniku. W 58 okręgach, w których obok kandydatów “paktu” wystartował ktokolwiek inny, kandydaci “paktu” stracili niemal 18% głosów wyborców trzech partii opozycji w głosowaniu sejmowym. W 40 okręgach, gdzie “pakt” mierzył się z PiS w bezpośredniej konfrontacji “jeden na jeden”, kandydaci opozycji uzyskali silną premię – ponad 6% głosów więcej niż trzy partie opozycji razem wzięte. Taka jest skala wyzwania. Związanie paktem wszystkich środowisk i aspirujących kandydatów oraz eliminacja rozproszenia poparcia w „drugiej turze” wyborów przekłada się w świetle twardych danych na kilkanaście, w niektórych przypadkach ponad dwadzieścia procent wzrostu wyniku.
Ten wzrost będzie istotny w głosowaniu senackim. Byłby natomiast bezcenny w strategii sejmowej – gdybyśmy zdążyli jeszcze przełożyć wypracowany tu model na sposób budowania skutecznych list w wyborach do Sejmu. Apeluję, by od Obywatelskiego Paktu Senackiego zacząć myślenie o wyborach – i o Polsce po nich, bo sam z tych marzeń nie umiem zrezygnować i wiem, iż są też inni tacy wśród adresatów apelu.
Rzeczywistego paktu nie wolno ograniczać do czterech partii opozycji – udział porozumienia samorządowców z „TAK! Dla Polski” jest ważnym krokiem w dobrym kierunku, ale nie jest wystarczający. Wiemy – musimy to wiedzieć – iż pojawią się inni. Że efekt będzie ten sam, a może być gorszy niż w 2019 roku, kiedy co najmniej 10 senackich mandatów oddaliśmy PiS pomimo przewagi poparcia w okręgach.
W każdym ze 100 okręgów wyborczych do Senatu Obywatelski Pakt Senacki musi być otwarty na wszystkich, którzy chcą kandydować spoza PiS. Nie wolno między nimi przebierać, oceniając ich wiarygodność, przyszłą lojalność, ideową tożsamość. Trzeba umieć zaakceptować ludzi dla nas egzotycznych lub ideowo odstręczających. Tym, co musi przesądzać i co w zupełności wystarczy, jest zgoda tych ludzi na poddanie się werdyktowi wskazującemu zwycięzcę „pierwszej tury” przeprowadzonej według reguł uzgodnionych między stronami i akceptowanych przez każdą z nich. To nie jest polityczny sojusz, to coś jak pierwsza tura wyborów pomiędzy środowiskami i ludźmi zgadzającymi się, iż PiS zagraża demokracji i samym wyborom.
To nie zamknięte grono liderów decyduje, kto pasuje do demokratycznego paktu, a kto nie – decydują wyborcy i wyborczy proces. Obywatelski Pakt Senacki musi być na tyle politycznie silny, by każdy, kto nie zechce w nim uczestniczyć lub się zeń wyłamie i wystartuje osobno, był skazany nie tylko na porażkę, ale na całkowitą marginalizację i wynik w granicach procenta głosów. To się da zrobić. To da zwycięstwo nad PiS w zdecydowanej większości okręgów wyborczych. To również stworzy podstawy wyborczych porozumień sejmowych, które oczywiście są znacznie ważniejsze i nieporównanie trudniejsze.
Bez udziału czterech partii to się nie uda, ale to nie do nich apeluję tym razem. Robiłem to wraz z Obywatelami RP wielokrotnie w ostatnich latach i w czasie kilku wciąż przegrywanych wyborów. Wiem, iż partyjni sztabowcy zignorują apele, jak robili to zawsze dotąd z niesłychaną arogancją. Kieruję więc ten apel do tych, którzy będą w stanie siąść z partiami do twardych rozmów o rzeczywistym pakcie senackim. Od tych rozmów trzeba zacząć, by natychmiast potem zrobić to samo w okręgach wyborczych.
- Apeluję zatem do tych, którzy jak ja startowali w wyborach w 2019 roku poza ówczesnym „paktem senackim” i (lub) zamierzają kandydować w tym roku. Zatem np. do Wojciecha Kinasiewicza, Moniki Jaruzelskiej i Adama Bodnara w Warszawie, Adama Mazguły w Opolu (o ile wstąpiwszy do PO nie stracił zainteresowania niezależną inicjatywą polityczną), Krzysztofa Berezowskiego w Koszalinie, Przemysława Gierady i innych w Kielcach oraz wielu innych takich osób. Sam kandydowałem między innymi po to, by móc dziś do stołu negocjacji przynieść te 15% poparcia, które wówczas uzyskałem. Są tacy, którzy na tym samym stole mogą położyć ponad 30%. Byłoby czystym strategicznym szaleństwem zignorować tę ofertę. Przedstawmy ją twardo.
- Apeluję również do senatorów niezależnych – Krzysztofa Kwiatkowskiego i Wadima Tyszkiewicza.
- Także do tych senatorów, którzy – jak m.in. Bogdan Zdrojewski, Bogdan Klich, Gabriela Morawska-Stanecka, Marek Borowski, Michał Kamiński – byliby w stanie mandat zdobyć samodzielnie, również bez partyjnej rekomendacji. Obok postaci formatu Adama Bodnara i dzisiejszych niezależnych senatorów mogliby być game-changerami w relacjach z partyjną polityką. Każda z tych osób startując z poparciem komitetu wyborców wymusiłaby na partiach decyzję o niewystawianiu konkurencji – a tu chodzi o coś więcej: chodzi o wreszcie partnerską rozmowę.
- Apeluję wreszcie do tych, którzy mogliby i powinni odegrać kluczową rolę w procesie debat i wysłuchań publicznych, będąc autorami pytań i recenzentami odpowiedzi. Wiem, iż status tych osób wyklucza bezpośrednie polityczne zaangażowanie, ale tu chodzi o jakość publicznej debaty, chodzi właśnie o ponadpartyjną bezstronność. Apeluję więc m.in. do prof. Ewy Łętowskiej, choć wiem, iż niezwykle konsekwentnie szanuje status sędzi w stanie spoczynku – oraz do innych wybitnych osobistości, których głos jest istotny w debacie dotyczącej sądownictwa i praworządności. Do prof. Jerzego Hausnera, ekspertów i przedstawicieli środowisk biznesowych, ponieważ eksperckiego spojrzenia wymaga strategiczna debata nie tylko o makroekonomii, ale także o polityce socjalnej, ubezpieczeniach, systemie emerytalnym. Do prof. Łukasza Turskiego i innych osób znających złożoność problemu transformacji energetycznej. Do ruchów ekologicznych i klimatycznych, bo transformacja energetyczna – jak wiele innych dziedzin – wymaga umowy społecznej. Do Agnieszki Holland, Beaty Chmiel i całego środowiska Obywateli Kultury, bo Pakt dla Kultury jest niezwykle istotny – poza wszystkim również dla edukacji, z której powodu wśród osób tworzących komitet Obywatelskiego Paktu Senackiego powinna się znaleźć np. Doroda Łoboda i wiele innych zaangażowanych w myślenie o reformie oświaty. Do Marty Lempart i prof. Magdaleny Środy, bo prawa kobiet muszą być jedną z pierwszych spraw w centrum uwagi polskiej polityki, a każdy kolejny „kompromis” zawarty bez ich udziału będzie znów ciosem dla demokracji i społeczną bombą rozsadzającą podstawy państwa. Do Kuby Karysia i KOD, bo bez nich nie wolno byłoby rozmawiać o przyszłej polskiej demokracji.
Stwórzmy komitet na rzecz Obywatelskiego Paktu Senackiego – spróbujmy perswazji i presji, by skłonić cztery partie do udziału w sensownej grze dla Polski, a nie w grze między sobą. Rozwiążmy przy okazji również ten personalny problem, na którym najwyraźniej zatrzymują się dzisiaj międzypartyjne negocjacje. jeżeli skonstruujemy „pierwszą turę wyborów”, na stole w każdym okręgu będzie można położyć dowolną liczbę nazwisk. Ważne jest, by każda z tych osób zgodziła się na wspólnie opracowane reguły wyłaniania jednej kandydatury do wyborów adekwatnych. Zróbmy to w Warszawie, Trójmieście, Poznaniu i innych miejscach, gdzie wygrana opozycji jest niezagrożona i gdzie możemy wyłonić po prostu najlepsze osoby. Zróbmy to również np. w Kielcach, gdzie stawka jest większa – możemy wygrać tam, gdzie od lat przegrywamy na własne życzenie. “Pakt senacki” będzie fikcją dopóki nie zostanie zawarty w każdym ze 100 okręgów i dopóki nie będzie otwarty na wszystkich.