Marcin Przydacz, polityczny żołnierz uzurpatora Karola Nawrockiego, znów zrobił z siebie pośmiewisko. Tym razem tematem były… drony. I to nie byle jakie, bo rosyjskie, które od miesięcy spadają na Ukrainę i zagrażają także Polsce.
Przydacz w swoim stylu rzucił „mądrość”:
„Jeśli dron lecący przez granicę z Polską jest wart kilkaset dolarów, to nie można wystrzeliwać do niego rakiety, która jest przewidziana w ogóle do innych działań i kosztuje setki tysięcy dolarów albo jeszcze więcej – ocenił, wskazując, iż trzeba opierać się na systemach antydronowych”.
A to bzdura. Rosyjskie drony używane w wojnie nie kosztują „kilkaset dolarów”, tylko od 10 tysięcy do choćby 200 tysięcy dolarów. To nie są tanie zabawki ze sklepu internetowego jak wyobraża je sobie Przydacz, ale skomplikowane maszyny bojowe. Ludzie łapią się za głowę: jak ktoś, kto aspiruje do roli poważnego polityka, może wygadywać takie rzeczy? Czy Przydacz naprawdę nie wie, o czym mówi, czy po prostu liczy na to, iż opinia publiczna „łyknie” każdą bzdurę?
Nie pierwszy raz jego słowa brzmią jak oderwane od rzeczywistości. Zamiast rzetelnej analizy – kompromitacja. Przydacz po raz kolejny udowodnił, iż jest kompletnym ignorantem w sprawach bezpieczeństwa i technologii wojskowej. I trudno nie odnieść wrażenia, iż z każdym wystąpieniem ośmiesza nie tylko siebie, ale i swojego protektora – Karola Nawrockiego.
Cały ten pałac prezydencki z uzurpatorem Nawrockim na czele przypomina zgraję rozwydrzonych i niezbyt rozgarniętych dzieciaków, które nieodpowiedzialnie bawią się sprawami państwa. To nie jest ani śmieszne, tragiczne – to po prostu BARDZO GROŹNE.
W czasach, gdy Polska stoi bezpośrednio w obliczu wojny, gdy rosyjskie drony spadają na nasze domy, nie ma miejsca na infantylne zabawy i kompromitujące wypowiedzi. Taką ekipę należałoby jak najszybciej zastąpić ludźmi poważnymi, odpowiedzialnymi i świadomymi realnych zagrożeń. Bo Polska potrzebuje dzisiaj nie politycznych błaznów, ale liderów, którzy potrafią stanąć na wysokości zadania.

2 miesięcy temu


