Luty 2010. Pan Jerzy — samotny, niepełnosprawny, zmagający się z chorobą alkoholową — składa wniosek o wykup mieszkania komunalnego w Gdańsku. Październik 2011: Karol Nawrocki, wówczas jeszcze skromny radny, robi za Pana Jerzego przelew do miasta. Anioł? Patron osób wykluczonych? A może ktoś, kto już wtedy dokładnie wiedział, jak zamienić ludzkie nieszczęście w okazję inwestycyjną?
Grudzień 2011: Pan Jerzy podpisuje testament, w którym przepisuje mieszkanie na Nawrockiego. Testament wydziedzicza rodzinę. Czysty przypadek, prawda? W styczniu 2012 roku Nawrocki i Pan Jerzy podpisują przedwstępną umowę sprzedaży mieszkania. Formalności? Raczej zabezpieczenie interesów. Miasto wymagało, by wykupione mieszkanie nie było odsprzedawane przez 5 lat. Ale Nawrocki nie lubi czekać. W akcie notarialnym zapisano, iż Nawrocki zapłacił Jerzemu 120 tys. złotych — choć sam Nawrocki później przyznał, iż żadnych pieniędzy nie dał.
Za to zdobył coś cenniejszego: pełnomocnictwo. Od tej pory mógł rozporządzać mieszkaniem Pana Jerzego, który w praktyce przestał być jego właścicielem, choć jeszcze o tym nie wiedział. Marzec 2017: Nawrocki jako pełnomocnik Pana Jerzego sprzedaje mieszkanie… sobie i swojej żonie. Pan Jerzy nie pojawia się choćby u notariusza. Bo i po co? Formalności przeszkadzają tylko w interesach.
Oczywiście, znowu w dokumentach znalazło się magiczne 120 tys. zł — nieistniejące pieniądze, o których wiedzieli tylko Nawroccy i kartka papieru.
W 2024 roku Pan Jerzy trafia do Domu Pomocy Społecznej. Karol Nawrocki, samozwańczy opiekun, nie zauważa. Nie zgłasza zaginięcia, nie interesuje się losem człowieka, którego życie i majątek tak skrzętnie uporządkował.
Ale gdy w maju 2025 roku media zaczynają drążyć sprawę, Nawrocki przypomina sobie o drugim mieszkaniu. Rzeczniczka tłumaczy nocnym oświadczeniem, iż wszystko odbyło się „w zamian za opiekę”.
Opiekę tak doskonałą, iż Pan Jerzy przez rok nie widział nikogo ze swoich „dobroczyńców”.
Na konferencji Czarnek macha umową kupna za 120 tys. zł. Nawrocki u Rymanowskiego przyznaje, iż nigdy nie dał Jerzemu tych pieniędzy, choć wcześniej twierdził inaczej. Dziennikarze ujawniają kolejne dokumenty pokazujące, iż Nawrocki nie tylko uczestniczył w procesie przejęcia mieszkania. On go całkowicie zaplanował i zrealizował: od przelewu na wykup, przez umowę przedwstępną, po sprzedaż samemu sobie.
Karol Nawrocki przedstawiał się jako strażnik pamięci narodowej, wzór patriotycznego sumienia. Tymczasem z dokumentów i jego własnych wypowiedzi wyłania się obraz człowieka, który bezwzględnie przejął mieszkanie osoby bezradnej, pokrętnie kłamał o zapłacie, a gdy sprawa wyszła na jaw, próbował ją zamieść pod dywan przy pomocy partyjnych kolegów.
Jeśli ktoś chce zrozumieć współczesną „elitę dobrej zmiany” — proszę bardzo. Oto ona. W całej krasie. Z aktem notarialnym w jednej ręce i 120 tysiącami, których nigdy nie było, w drugiej.