Obrońca dorobku czy własnej kariery? Morawiecki chce wybielić lata rządów PiS

4 tygodni temu
Zdjęcie: Morawiecki


Mateusz Morawiecki od dawna szuka dla siebie nowej roli w polskiej polityce. Już nie jako premier, ale jako poseł PiS i medialny komentator, który próbuje ocalić resztki wizerunku. Ostatnia rozmowa u Krzysztofa Stanowskiego była kolejną próbą pokazania się jako polityk umiarkowany, „człowiek środka”. Problem w tym, iż każde jego słowo brzmiało jak próba przepisywania na nowo ośmiu lat rządów PiS – lat, które Polacy pamiętają zupełnie inaczej.

Morawiecki zapewniał: „Idę drogą środka. Staram się zbierać najlepsze pomysły z obu różnych zestawów idei. Sądzę, iż również nasza formacja w ten sposób prowadziła te 8 lat. Będę bronił tych wielu naszych osiągnięć, tych ośmiu lat”. Tyle iż ta „droga środka” bardziej przypomina drogę donikąd. Bo co adekwatnie jest tym dorobkiem? Inflacja bijąca rekordy, miliardy złotych długu ukrywanego poza budżetem, upolitycznione instytucje i izolacja w Europie?

U Stanowskiego Morawiecki próbował wytłumaczyć, iż PiS wcale nie był skrajną partią. Mówił o „klarownej wizji nowoczesności i innowacyjności” i o tym, iż właśnie to miało decydować o sukcesie Polski. Brzmiało to jak zaklinanie rzeczywistości. To przecież jego rząd stracił dostęp do miliardów z Krajowego Planu Odbudowy, bo zamiast reformować sądownictwo zgodnie z europejskimi standardami, PiS wybrało konfrontację z Brukselą. Nowoczesność? Innowacyjność? Raczej cofanie się na własne życzenie.

Ta opowieść o „środku” ma jeszcze jeden cel – przykryć fakt, iż PiS przez osiem lat konsekwentnie dzieliło Polaków. Retoryka o „zdrajcach” i „niemieckich agentach”, propaganda w TVP, nagonki na opozycję – to był codzienny język tej władzy. Dziś Morawiecki próbuje udawać, iż nic takiego nie miało miejsca.

Były premier u Stanowskiego przekonywał też: „Ja od 5 lat nie obrażałem ani nikogo z Konfederacji, ani z PSL-u. Oni zdarzało się, i liderzy i nie tylko, wylewali na mnie wiadra różnych tam nieczystości”. Brzmi to niemal komicznie, gdy przypomnimy sobie styl polityki PiS. To ta partia uczyniła z obrażania przeciwników swój znak rozpoznawczy. To Morawiecki stał na czele rządu, który finansował machinę propagandową TVP, regularnie szkalującą opozycję.

Trudno więc uznać go za polityka wyważonego, skoro był jednym z głównych architektów systemu opartego na strachu i pogardzie wobec przeciwników. Jego słowa o tym, iż „sam nikogo nie obrażał”, pokazują raczej, jak daleko od faktów oddalił się były premier.

Morawiecki w rozmowie ze Stanowskim starał się też udowodnić, iż obecny rząd Donalda Tuska gwałtownie traci poparcie. „Uważam, iż ten rząd zużywa się dużo szybciej niż im się wydawało. Mamy 50 parę procent przeciwników rządu, 20 kilka procent zwolenników tego rządu” – wyliczał. To klasyczna taktyka PiS: manipulować liczbami tak, by stworzyć wrażenie, iż społeczeństwo już odwraca się od rządzących.

Problem w tym, iż Polacy pamiętają, jak wyglądała rzeczywistość za czasów Morawieckiego. Galopujące ceny, pustoszejące portfele, afery z respiratorami, nepotyzm w spółkach Skarbu Państwa – to codzienność jego rządów. I tego nie da się przykryć żadną „drogą środka” ani nową narracją.

Kiedy Morawiecki mówi, iż „będzie bronił dorobku ośmiu lat”, trudno oprzeć się wrażeniu, iż broni przede wszystkim własnej kariery. Dorobek PiS nie kojarzy się bowiem z rozwojem czy innowacyjnością, ale z chaosem, izolacją i cyniczną propagandą.

Rozmowa u Stanowskiego miała być dla byłego premiera szansą na nowy start. Zamiast tego pokazała polityka uwięzionego we własnych sprzecznościach: człowieka, który opowiada o środku, choć przez lata firmował skrajność, który mówi o innowacyjności, choć jego rząd blokował środki unijne, który kreuje się na ofiarę języka polityki, choć sam nim karmił.

Polacy nie dadzą się nabrać na ten makijaż. Bo kiedy Morawiecki mówi o „osiągnięciach”, każdy z nas pamięta swoje rachunki, drożyznę i podziały. A to jest prawdziwy bilans ośmiu lat PiS.

Idź do oryginalnego materiału