O tym wypadku mówiła cała Polska. Policjant, który wywiózł dwie nastolatki, ma swoja wersję wydarzeń. „Proces dowiedzie, że…”

1 tydzień temu
Wraca temat policjantów, którzy spowodowali wypadek radiowozu. Wieźli nim dwie nastolatki. Jeden z funkcjonariuszy stawił się w sądzie. Wypadek, który wstrząsnął krajem Na początku stycznia 2023 r. sprawa wypadku radiowozu policyjnego zelektryzowała opinię publiczną. Wszystko zaczęło się od zgłoszenia wypalania kabli w podwarszawskiej miejscowości Dawidy Bankowe. Funkcjonariusze przyjęli zgłoszenie, przyjechali na miejsce, ugasili ogień. Następnie… zabrali do radiowozu dwie dziewczyny z grupy. — Powiedział do nas „czemu to kur…a podpaliliście”? Potem padały jakieś dziwne teksty ze strony policjanta, iż zaraz może nam pokazać koguty. Wspominał też coś o trójkącie. Były też teksty na temat kontroli osobistej. Nikt się nie odzywał, bo baliśmy się postawić policji – opowiadała „Faktowi” jedna z nastolatek. Gdy dziewczyny wsiadły do radiowozu, policjanci ruszyli i odjechali. Kierowca, Janusz R., stracił panowanie nad pojazdem i wjechał w drzewo. Jedna z dziewczyn uderzyła głową w przednie siedzenie i odniosła rany. Jak tłumaczy, nie zapięła pasów, bo nie spodziewała się, iż policjanci odjadą. Funkcjonariusze nie udzielili nastolatce pomocy. Według relacji dziewczyn, Janusz R. kazał im „spier…ć”. Potem ranna 17-latka trafiła do szpitala. — Przeszłam dwie operacje i mam problemy ze zdrowiem, a policjanci, którzy się do tego przyczynili, są bezkarni – mówi poszkodowana kobieta. Inna wersja? W piątek 19 kwietnia były
Idź do oryginalnego materiału