
(z nowego cyklu `Monorymy` - wszystkie wersy lub poszczególne strofy mają identyczne rymy)
Wciąż się owocu – obawiała,
skosztować jego – odmawiała.
choć kusił wielce – się nie dała,
– Jeszcze nie pora – mu szeptała.
Czas gwałtownie mijał – starsza stała.
Wreszcie chęć przyszła – spróbowała.
Posmakowawszy – znów zechciała.
Apetyt wielki – wnet dostała,
– Muszę nadrobić! – Miąższ ściskała.
– Nastała pora – powtarzała.
– Za trud czekania – ogłaszała –
będę mój owoc – dzień w dzień brała.
Lecz porę zbiorów – już przespała,
witalność życia – w nim zmalała,
skórka uwiędła – jędrność ciała
owocu wrócić – się nie dała.
Stał się zbyt miękki – i choć chciała,
różnych sposobów – się imała,
u wszystkich świętych – napraszała…
soku już z niego – nie dostała.
…Taka się puenta – przyplątała:
`Matka Natura – czas ci dała,
gdy zbytnio zwlekasz – choćbyś łkała,
miast spożyć owoc – to masz wała!`.