Jarosław Kaczyński znów ostrzega, znów grozi, znów widzi spisek. Tym razem w roli przeciwnika pojawia się nie tylko Unia Europejska i umowa Mercosur, ale choćby „angielska demokracja”. Zamiast politycznej refleksji – kolejny manifest lęku i oblężonej twierdzy.
Prezes Prawa i Sprawiedliwości powrócił do swojego ulubionego stylu – polityki poprzez strach. Podczas konferencji prasowej zapraszającej na zapowiedziany przez PiS protest 11 października na Placu Zamkowym w Warszawie, Jarosław Kaczyński snuł wizję zagrożeń, które – jak zwykle – mają nadciągać z zewnątrz. Wystąpienie, które miało dotyczyć nielegalnej migracji i umowy handlowej Mercosur, gwałtownie przekształciło się w listę pretensji do świata i Unii Europejskiej.
– Ogromne zagrożenie dla polskiego bezpieczeństwa – mówił Kaczyński. – I to niezależnie od tego, czy np. na rok, czy dwa Polska zostanie z tego wyłączona ze względów taktycznych. (…) Unia Europejska nie interesuje się żadną praworządnością, akceptuje to wszystko, co wyprawia się w Polsce, ale chce, żeby ta ekipa dalej rządziła.
Prezes PiS znów próbował przekonać swoich słuchaczy, iż za decyzjami Brukseli stoją nie demokratyczne procedury, ale spisek elit – tym razem elit „najbogatszej części społeczeństwa”, które „mieszkają na zamkniętych osiedlach” i „mają ogromny wpływ na bieg życia politycznego”. To powtórzenie klasycznego schematu Kaczyńskiego: świat dzieli się na lud i tych, którzy nim rządzą zza wysokich murów.
Kaczyński mówił też o umowie Mercosur, przedstawiając ją jako narzędzie „niszczenia polskiego rolnictwa”. – Polskie rolnictwo dzisiaj umiera – stwierdził dramatycznie. – Za naszych rządów 1400 zł za tonę pszenicy, teraz 600–700 zł. To prowadzi do załamania struktury społecznej wsi.
Winny, według prezesa PiS, ma być oczywiście ktoś inny – tym razem „socjotechnika Unii Europejskiej”, która „chce ograniczyć środowiska konserwatywne”. W jego opowieści Unia nie jest wspólnotą państw, ale machiną ideologiczną, mającą zniszczyć to, co tradycyjne i narodowe. – Ta liberalna demokracja już od dawna pokazuje zęby – dodał, wywołując wrażenie, iż Europa to już nie wspólnota, ale drapieżnik.
W kulminacyjnym momencie konferencji Kaczyński postanowił poszerzyć horyzont i sięgnął po przykład z Zachodu. – Czy można mówić o demokracji angielskiej, skoro tam kilka tysięcy ludzi siedzi w więzieniach za to, iż coś powiedziało? – pytał. To zaskakujące stwierdzenie nie zostało poparte żadnymi faktami, ale wpisuje się w stałą narrację prezesa: zachodnie demokracje są w gruncie rzeczy dyktaturami poprawności politycznej, a Polska – ostoja wolności słowa.
Kaczyński ostrzegł, iż jeżeli „nie zatrzymamy tego wszystkiego”, Polska może pójść drogą Wielkiej Brytanii. Odniósł się też do „planów dotyczących mowy nienawiści”, które jego zdaniem mają doprowadzić do podobnej sytuacji w naszym kraju. Brzmi to jak zapowiedź kolejnej kampanii przeciw europejskim regulacjom, które PiS tradycyjnie przedstawia jako atak na wolność.
Prezes PiS mówił dalej o potrzebie budowania „europejskiego ruchu oporu” wobec Unii i Zielonego Ładu, który – jego zdaniem – „niszczy gospodarkę”. Wymienił też Donalda Trumpa, którego „wielki plan przedstawiony przed ONZ” ma być inspiracją dla zmian w Europie. – Chcemy budować nadzieję Polaków na wielką zmianę. W Polsce i w Europie – zakończył.
Trudno jednak nie zauważyć, iż te „nadzieje” są zbudowane wyłącznie na strachu. Przed migrantami, przed Brukselą, przed Zachodem, przed „liberalnymi elitami”. Z każdej wypowiedzi Kaczyńskiego przebija przekonanie, iż świat jest wrogiem, a Polska – oblężoną twierdzą.
Jarosław Kaczyński nie jest już premierem ani wicepremierem, ale przez cały czas kształtuje emocje dużej części sceny politycznej. Robi to tak samo jak od lat: budując poczucie zagrożenia i szukając nowych wrogów. Tym razem są nimi nie tylko polscy liberałowie, ale i „angielska demokracja”.
Trudno oprzeć się wrażeniu, iż prezes PiS walczy dziś już nie tyle z przeciwnikami politycznymi, co z własnym cieniem. Wciąż mówi o „zachowaniu suwerenności”, ale jego język coraz bardziej przypomina retorykę odizolowania. W jego wizji Europa to zagrożenie, Zachód to fałsz, a jedyną prawdziwą demokrację stanowi Polska – oczywiście pod jego duchowym przewodnictwem.
Kaczyński znów zaprasza na protest i znów straszy. Ale coraz wyraźniej widać, iż jego polityka, zbudowana na lęku i resentymentach, przestaje opisywać świat. Zostaje tylko echo dawnej siły – i coraz większe milczenie tych, którzy przestają w ten lęk wierzyć.